SONY WH‑1000XM5: Jak poprawić ideał? [TEST]

Konstanty Młynarczyk

13.10.2022 20:00

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Najlepiej tak, żeby nic nie popsuć. A to czasem może być trudniejsze, niż się wydaje...

Poprawianie produktu, który jest bliski ideału to zawsze problem. Zmienisz za mało - ludzie nie będą czuli, że warto się przesiąść. Zmienisz za dużo… cóż, są duże szanse, że zepsujesz coś, co do tej pory było dobrze.

Witam was serdecznie w kolejnym odcinku TLDR, nazywam się Kostek Młynarczyk i dziś opowiem wam, jak z takim właśnie dylematem poradziło sobie Sony. Mam tu słuchawki WH-1000XM5, następcę kilku pokoleń słuchawek, które dorobiły się statusu niemal legendy. Co poszło dobrze, co źle, a co skończyło się brzydko?

W naszym nowym cyklu wideorecenzji nie opisujemy tylko, jakie dane urządzenie jest. Testujemy je w praktyce, a potem, niczym w starym westernie z Clintem Eastwoodem, bezlitośnie punktujemy, co okazało się dobre, złe i brzydkie.

Opowiem wam, jakie dobre cechy ma ten sprzęt, potem przejdę do minusów, żebyście wiedzieli, czego może wam w nim zabraknąć, a na koniec wyciągniemy to, co brzydkie - czyli rzeczy, których producent powinien się wstydzić albo które przeszkadzają tak bardzo, że tylko przez nie możesz zrezygnować z zakupu.

TL;DR - to, co dobre, złe i brzydkie w technologiiKonstanty Młynarczyk, TL;DR

THE GOOD: Cechy dobre

Wydaje mi się, że wbrew pozorom nie istnieje coś takiego jak ponadczasowy design. Każdy projekt starzeje się moralnie, wychodzi z mody, zaczyna się wydawać nieco nieprzystający do czasów, tak było w przypadku poprzedników tych słuchawek. Wciąż są eleganckie i piękne, ale porównanie z tymi nowymi pokazuje, że świat jednak nie stoi w miejscu. WH-1000XM5 są elegantsze i piękniejsze - projekt jest lżejszy, subtelniejszy, świeższy. To dobra cecha i dobra robota.

Poprzednie Soniacze miały system ANC uznawany za niemal wzorcowy. Inżynierowie podjęli wyzwanie i chociaż trudno w to uwierzyć, to te nowe są pod tym względem jeszcze lepsze. Zastosowanie dwa razy większej liczby mikrofonów - i oczywiście nowych zaklęć cyfrowej magii - pozwoliło lepiej wytłumić te trudniejsze, wyższe i mniej jednostajne dźwięki, w tym, co pokochają wszyscy wracający do biur - ludzką mowę. To czuć. Jestem pod wrażeniem.

Praktycznie bez zmian - czyli na więcej, niż DOBRYM poziomie - pozostała jakość odtwarzanej muzyki. Nie mam pod ręką starszej wersji WH-1000, żeby porównać "twarzą w twarz", ani takiego słuchu, żeby z pamięci wyłapać różnicę, natomiast jest po prostu świetnie. Najwyższa półka przed sprzętem audiofilskim.

Duży plus za wyposażenie w różne ułatwiacze życia. Ot, chociażby czujnik zdejmowania, który stopuje muzykę, gest przyłożenia dłoni do słuchawki, uruchamiający tryb transparetny, kiedy musisz czego posłuchać (chociaż wciąż mam poczucie, że uchylenie słuchawki działa równie dobrze…) czy…

Z wielką przyjemnością zapisuję po stronie cech dobrych fakt, że jest możliwość podłączenia dwóch urządzeń na raz, czyli multipoint. Jak oglądający więcej moich recenzji już się pewnie zorientowali, jestem fanem tej funkcji. Brawo, Sony - teraz jeszcze poproszę w słuchawkach true wireless…

Na plus można zapisać też intuicyjne i zaskakująco wygodne gesty dotykowe, za pomocą których można sterować odtwarzaną muzyką, głośnością czy rozmowami. Fajnie nie musieć się uczyć, jak coś zrobić, bo działa tak, jak wydaje ci się, że powinno…

Bardzo dobrą cechą jest też czas pracy na baterii: Sony WH-1000XM5 są w stanie zapewnić ci imponujące 30 godzin słuchania muzyki, audiobooków czy oglądania filmów. To coś z 10 godzin więcej, niż trwa najdłuższy pasażerski lot na trasie międzykontynentalnej, z Australii do Londynu, więc chyba nigdy nie będziesz potrzebował więcej!

THE BAD: Cechy złe

Co my tu mamy złego? Cóż, nie udało się najwyraźniej poprawić systemu automatycznego dostosowywania trybu pracy. Algorytm ma swoje ograniczenia, przełącza tryby, kiedy wcale nie jest to potrzebne (samochód w korku jest traktowany jakbym szedł, zatrzymał się, szedł, zatrzymał się, jechał, szedł, zatrzymał się… szlag może trafić), a kiedy jest, przełączanie bywa za wolne (na przykład, kiedy biegnie się do autobusu). Jak dla mnie, funkcja do wyłączenia, póki nie będzie lepszego sposobu rozpoznawania, co należałoby zrobić.

Druga rzecz zła, to cena. Że są drogie? No są - poprzednie też były, prawda? Prawda, ale tym razem cena jest jeszcze wyższa, sięgając dwóch tysięcy złotych.

THE UGLY: Cechy brzydkie

Doszliśmy do tego bolesnego miejsca, w którym mówię, co Sony udało się trochę zepsuć przy próbie wprowadzenia dużych zmian w serii WH-1000X. Otóż, nowe słuchawki się nie składają. W ogóle. Wokółuszne słuchawki z ANC chętnie zabiera się w długie loty samolotem, tymczasem WH-1000XM5 są - zwłaszcza z pokrowcem - wyraźnie większe, niż konkurencja i trochę nie chciałoby mi się poświęcać tyle miejsca w bagażu podręcznym. Brzydko!

PODSUMOWANIE

Słuchawki Sony WH-1000XM5 są godnymi następcami całej linii swoich poprzedników - z generacji na generację szczegóły się zmieniają (zasadniczo na lepsze), ale pozycja pozostaje ta sama: na samym szczycie. W najnowszym modelu Sony naprawdę zaszalało z jakością ANC… ale zanim zaplanujesz WH-1000XM5 w podróż, sprawdź, czy będziesz miał na nie miejsce.

Plusy
  • Lekki, elegancki, subtelny wygląd
  • Wzorcowy system ANC
  • Bardzo dobra jakość dźwięku
  • Czujnik zdejmowania z uszy
  • Włączanie trybu transparentnego przez przyłożenie dłoni do słuchawki
  • Multipoint
  • Wygodne i intuicyjne gesty dotykowe do kontroli funkcji
  • Długi czas pracy na baterii
Minusy
  • System automatycznego dostosowywania trybu pracy do tego, co robi użytkownik jest mocno niedoskonały
  • Wysoka cena - wyższa, niż miał poprzedni model
  • BRZYDKIE: Słuchawki nie są składane, a ich etui transportowe - bardzo duże

Konstanty Młynarczyk, redaktor WP Tech