Skończyły się lata 10. XXI wieku. Oto najważniejsze technologiczne dokonania tamtej epoki

Śmierć cyfrówek, MP3, forów internetowych i płyt CD. Triumf streamingu, esportu, wszechobecnego internetu i smartfonów w każdej kieszeni. Lata 10. zmieniły nasz świat nie do poznania. Aż ciężko uwierzyć, jak "zacofani" byliśmy jeszcze te kilkanaście lat temu.

Skończyły się lata 10. XXI wieku. Oto najważniejsze technologiczne dokonania tamtej epoki
Źródło zdjęć: © Fotolia
Bolesław Breczko

Do historii odeszły lata 10. XXI wieku. Lata, w których zmieniło się kosmicznie wiele. Zdecydowanie największą zmianą, jakiej doświadczyliśmy w ciągu ostatnich 10 lat, jest rozwój internetu i usług na nim bazujących.

Oczywiście przed 2010 mieliśmy w Polsce całkiem dobry dostęp do sieci, jednak tamta sytuacja nie może równać się z tym, co mamy dziś. Wpływ na to miały dwie branże, które wzajemnie się napędzały. Wszystko zaczęło się od…

Telefonu iPhone

Chociaż jego premiera miała miejsce w 2007 roku, smartfonowa rewolucja nie przyszła z dnia na dzień. Początkowo telefony z dotykowym ekranem były dobrem stricte luksusowym. Dziś można je dostać za grosze i ma je dosłownie każdy. Dla dorosłych jest produktem pierwszej potrzeby.

Jednak to właśnie Apple wyznaczyło kierunek, w którym jak jeden mąż poszli inni producenci sprzętu. Ale sam smartfon, bez połączenia z internetem, jest co najwyżej ekskluzywnym gadżetem, skomplikowanym notatnikiem i raczej średnim aparatem fotograficznym. Prawdziwa zmiana nastąpiła dopiero w latach 10. A miało to związek z…

Szybkim i tanim internetem komórkowym

Nie bez powodu często żartujemy, że telefonowanie to jedna z najmniej przydatnych funkcji smartfonów. Dzieje się tak za sprawą tego, że w cenie niewysokiego abonamentu (kilkadziesiąt złotych miesięcznie) mamy do dyspozycji bardzo szybki internet LTE. Komunikatory, które zastąpiły rozmowy telefoniczne i SMS-y, niezliczone aplikacje, nawigacja satelitarna, media społecznościowe – te, podstawowe dziś, funkcje smartfonów nie byłyby możliwe, gdyby nie internet komórkowy.

Dobrze pamiętam nieodległe czasy, gdy - aby skorzystać w telefonie z internetu - trzeba było szukać miejsca z darmowym Wi-Fi. Do tego jeszcze paręnaście lat temu surfowanie na komórce ograniczało się do sprawdzenia poczty, obejrzenia kilku stron czy przejrzenia Facebooka.

Dziś oczekuję, że absolutnie każdą sprawę załatwię przez aplikację w telefonie. I zazwyczaj tak właśnie jest. No, może oprócz spraw urzędowych, bo - jak wiadomo - administracja państwowa zawsze jest kilka lat za resztą świata. Ten połączony rozwój smartfonów i szybkiego, taniego internetu przyczynił się też do…

Śmierci cyfrówek, MP3 i przenośnych video-playerów

Pamiętacie przenośne odtwarzacze filmów na CD? To był szał końcówki lat 2000. Małe kwadratowe urządzenia, z kilkucalowym ekranem, brzęczącym głośniczkiem i odtwarzaczem CD, były jednym z bardziej pożądanych gadżetów. Dziś wzbudzają śmiech i politowanie. Wyobraźcie sobie, że na telefonie możecie obejrzeć jedynie ten film, który macie nagrany na płycie CD. Przy dostępie do ogromnych bibliotek Netflixa, HBO Go i Youtube'a, taki pomysł wydaje się wręcz prehistoryczny.

Płyty CD odeszły do niszy. Najpierw przyczyniły się do tego tzw. "empetrójki", czyli małe, przenośne urządzenia do odtwarzania muzyki. Ten trend zresztą także zapoczątkował Apple wraz ze swoim iPodem. To co z płytami CD zrobiły playery MP3, z nimi zrobiły smartfony – sprawiły, że są niemal bezużyteczne. Dzięki usługom streamingowym, jak Spotify, Tidal czy Open FM, w ogóle nie musimy przechowywać muzyki w żadnej formie. Wszystko płynie do nas strumieniem z internetu.

Prawie całkowicie zniknęły też cyfrówki, czyli małe i proste w obsłudze cyfrowe aparaty fotograficzne. Trudno się dziwić, bo po co komu dodatkowy bagaż, jeśli wystarczająco dobry ma w smartfonie? Fakt, do lustrzanki nadal mu bardzo daleko. Ale aparaty w smartfonie mają sporą przewagę - zdjęcia z nich można natychmiast obrobić i udostępnić znajomym czy rodzinie. Także samo zgrywanie zdjęć na dysk odchodzi do lamusa.

Cyfrowi atleci i internetowe gwiazdy

Lata 10. XXI wieku przyniosły rozkwit nowych form rozrywki, takich jak esport i streaming gier. Esport, czyli zawodowe rozgrywki w grach komputerowych istniał już w latach 90. ubiegłego wieku. Jednak przez brak szybkiego internetu, nie mógł dotrzeć do szerokiej publiczności. Obejrzeć mecz można było co najwyżej na targach growych albo turnieju w markecie.

W większości krajów stacje telewizyjne nie były zainteresowane transmisją tych rozgrywek. Lukę na rynku zapewnił więc internet. Serwis Justin.tv, który zmienił się w Twitch.tv pozwolił na rozpropagowanie zawodowych rozgrywek w takich grach, jak "Starcraft 2", "League of Legends", "Dota2", "Counter Strike: GO" i innych. To właśnie tam młodzi dostali swoją "telewizję", w której oglądali zarówno globalne, jak i lokalne turnieje. Sam esport to branża warta setki milionów dolarów.

Twitch i internet przyczyniły się też do powstania nowej formy performerów - streamerów. Miłośnicy gier chętnie oglądają nie tylko wirtualne sporty, ale też po prostu to, jak inni grają w gry komputerowe. Czasem są to osoby, które tworzą wartość rozrywkową - angażują widzów, żartują, przyciągają swoją charyzmą. Czasem są to profesjonaliści, którzy pokazują swoje techniki i sposób gry.

Ale zanim streamerzy przyciągnęli miliony widzów, wcześniej bawili nas youtuberzy. Lata 10. do prawdziwy boom w tym temacie. Najpierw amatorskie, potem absolutnie profesjonalne produkcje. Niektórzy wróżyli wręcz śmierć tradycyjnej TV, bo YouTube proponował nowe formaty i pomysły na wideo.

I chociaż tak się nie stało, YouTube stał się przystanią dla milionów osób w Polsce. Do zakładce "Na czasie" regularnie wpadają produkcje czy teledyski, które w ciągu ledwie kilku godzin zyskują po kilkaset tysięcy wyświetleń. To często wyniki lepsze od profesjonalnie produkowanych programów telewizyjnych.

Życie w internecie, internet w życiu

Przez ostatnie 10 lat w ogromnej części zaczęliśmy polegać i żyć w cyfrowym świecie internetu. Czy to źle? Niekoniecznie. Internet stworzył nowe możliwości dla wszystkich niezależnie od wieku, pochodzenia czy wykształcenia. Ba! Nawet często przez nas krytykowane media społecznościowe zbliżyły do siebie ludzi, pomogły utrzymać kontakty, a czasem przyczyniły się do stworzenia czegoś dobrego - jak rozprzestrzeniające się viralowo zrzutki na cele charytatywne.

Czy w takim razie nasze "ucyfrowienie" to wyłącznie coś dobrego? Też niekoniecznie. Codziennością staje się internetowy hejt i cyberbulling, czyli np. prześladowanie w sieci. Zmagamy się z polaryzacją debaty publicznej, która często ma swój początek właśnie w sieci. Pojawiają się problemy kradzieży danych i tożsamości, a kolejne firmy muszą borykać się z wymuszeniami okupu na skutek ransomware, ataków szyfrujących dane.

Przed dalszą cyfryzacją naszego życia i zależności od internetu nie ma ucieczki - to oczywiste. Warto jednak zachować balans i zdrowy rozsądek, aby cyfrowe życie nie było tym jedynym. I właśnie tego sobie i Wam życzę w latach 20. XXI wieku.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (24)