Samoloty bojowe FA‑50. Zakup, który stał się problemem dla polskiej armii
Informacja o uziemieniu południowokoreańskich samolotów bojowych FA-50, którą w poniedziałek przekazał Onet, wywołała niemałe zamieszenie. Jak potwierdziliśmy, problem faktycznie miał miejsce, a maszyny nie latały od 1 stycznia do 14 marca. Podobnych niespodzianek może być więcej. MON w rozmowie z WP Tech potwierdziło też, że "tego typu zaniedbania przy dokonywaniu zakupów sprzętowych przez poprzednie kierownictwo MON miały miejsce".
"Najnowsze samoloty szkolno-bojowe polskiej armii, koreańskie FA-50, przez kilka miesięcy były uziemione. To efekt zaniedbań i błędów wynikających z kontraktu podpisanego przez poprzedniego ministra obrony Mariusza Błaszczaka" - przekazał w poniedziałek Onet, powołując się na informacje uzyskane od pilotów.
Uziemienie polskich FA-50
Doniesienia skomentował szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Rzeszowie. "Wojsko musiało wykonać ogrom pracy, żeby wszystkie certyfikaty i zgody były wydane. To się zrealizowało, ale ten przykład najlepiej obrazuje, jak powiedzenie o dokonaniu zakupu nie kończy finału i nie jest finałem sprawy. Infrastruktura, zabezpieczenie, przygotowanie uzyskanie wszystkich pozwoleń to jest dopiero finał sprawy" - mówił wicepremier.
Redakcja WP Tech skontaktowała się z Ministerstwem Obrony Narodowej, które potwierdziło, że maszyny w okresie od 1 stycznia do 14 marca pozostawały uziemione. Otrzymaliśmy również uzasadnienie tej decyzji.
Wyjaśniono, że miała ona związek z koniecznością spełnienia obowiązujących przepisów w związku z cofnięciem zgody przez Szefa Inspektoratu Wsparcia SZ na czasową eksploatację maszyn na podstawie decyzji MON nr 186. Jak wyjaśnił MON "zgodnie z umową na dostawę systemu uzbrojenia FA-50 Wykonawca (KAI) został zobowiązany do dostarczenia wraz pierwszym statkiem powietrznym certyfikatów klasyfikacyjnych oraz kart oceny materiałów wybuchowych dla środków pirotechnicznych zabudowanych na samolocie".
Na początku lipca 2023 r. KAI wystąpił do Agencji Uzbrojenia o zmianę terminu dostarczenia tej dokumentacji do końca 31.12.2023 r. Dlatego też, "zgodnie ze stanowiskiem Organu logistycznego (Inspektorat Wsparcia Sił Zbrojnych) oraz Instytucji Eksperckiej (ZWL ISP DG RSZ) ustalono, że w początkowej fazie eksploatacji samoloty będą eksploatowane na podstawie dokumentacji wydanej przez producenta środków pirotechnicznych (Material Safety Data Sheet), jednak nie dłużej niż do końca grudnia 2023 r."
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Wybraliśmy Produkt Roku 2023
W przesłanej nam wiadomości zaznaczono również: "Możemy ocenić, że uziemienie samolotów FA-50 na kilka miesięcy to efekt zaniedbań i błędów wynikających z kontraktu podpisanego przez poprzedniego ministra obrony Mariusza Błaszczaka. Dokumentacja dostarczonych samolotów była niepełna, co miało negatywny wpływ zarówno na szkolenie, jak i na gotowość bojową samolotów. Nie uwzględniono również kwestii zaplanowania polonizacji zakupionego uzbrojenia (brak offsetu)".
FA-50 - samolot, który stał się problemem dla polskiej armii?
Na błędne decyzje poprzedniej władzy uwagę zwraca również pilot wojskowy, który poprosił o zachowanie anonimowości. Przypomina on, że Polska kupiła wersję GF południowokoreańskich samolotów FA-50, czyli Gap Filler. Jak mówi, są to samoloty wypełniające pewną lukę, wersja prowizoryczna zakupiona po to, żeby była tu i teraz. - Ten samolot został kupiony praktycznie bez uzbrojenia, ponieważ to uzbrojenie, które my chcemy do niego, ma być dopiero zintegrowane w momencie, kiedy ten samolot będzie doprowadzony do swojej ostatecznej postaci - wyjaśnia.
- Dla przykładu, Polacy używają wersji AIM-9X pocisku Sidewinder. Ten samolot w wersji FA-50 GF nie jest kompatybilny z 9X, jest kompatybilny ze starszą wersją pocisku 9F. Teraz się okazuje, że Koreańczycy wołają za integrację z nowszą wersją pocisku jakieś straszne pieniądze, co wcześniej nie było w ogóle uzgadniane. Trzeba jednak zaznaczyć, że ten samolot nie jest zły jako taki - podkreśla.
Problemy z południowokoreańskimi samolotami bojowymi rodzą pytanie, czy oby podobne "wyzwania" nie dotyczą innych, pozyskanych w ostatnim czasie sprzętów wojskowych. Zdaniem pilota wojskowego, z którym udało się nam porozmawiać, pod znakiem zapytania jest cały pozostały sprzęt zamówiony z Korei Południowej, który w ogóle nie jest używany w Europie.
- On nie jest zły, ale żeby korzystać z niego w pełni, trzeba by ustanowić w Polsce bazy remontowe, obsługowe itd. Innym ciekawym przykładem jest też zakup 800 wyrzutni rakietowych HIMARS. Ukraina ma ich 50, a ciągle brakuje im rakiet. A przecież oni dostali tych rakiet naprawdę dużo. Warto pamiętać, że my kupiliśmy więcej HIMARS-ów niż Amerykanie do tej pory wyprodukowali - argumentuje.
Informacje o możliwych zaniedbaniach przy dokonywaniu zakupów sprzętowych poprzez poprzednią władzę potwierdził również MON. Nie doprecyzował jednak, o jakie konkretnie umowy może chodzić.
Samoloty-bojowe FA-50 dla Polski
FA-50 Fighting Eagle to lekkie samoloty bojowe produkowane w Korei Południowej przez Korean Aerospace Industries. Polska we wrześniu 2022 r. zamówiła łącznie 48 tych maszyn w konfiguracji analogicznej do zamawianej przez Siły Powietrzne Republiki Korei oraz ich spolonizowane wersje rozwojowe FA-50PL wraz z pakietem szkoleniowym i logistycznym oraz wsparciem technicznym producenta. Maszyny miały razem z myśliwcami F-16 C/D Block 52+ oraz zakontraktowanymi myśliwcami F-35A stanowić trzon polskich siłach powietrznych i pozwalać na realizację różnego rodzaju zadań i misji.
Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski