Zemsta więźniów Auschwitz na oprawcach z SS. Sięgnęli po broń, której Niemcy śmiertelnie się bali

Radzieccy jeńcy przetransportowani jesienią 1941 roku do Auschwitz byli traktowani gorzej niż zwierzęta. Głodzenie, praca pond siły oraz szalejąca epidemia tyfusu sprawiały, że codziennie umierały ich dziesiątki. Ale paradoksalnie, to właśnie śmiercionośna choroba dała im okazję do zemsty na oprawcach.

Obóz w Auschwitz
Obóz w Auschwitz
Źródło zdjęć: © Domena publiczna | peter89ba

22.01.2024 17:32

Historię opisał w książce Ucieczka z Auschwitz Andriej Pogożew. Był on jednym z nieszczęśników, którzy latem 1941 roku, w trakcie inwazji niemieckiej na ZSRS, dostali się do niewoli, a następnie zostali przetransportowani do Auschwitz.

Epidemia tyfusu w Auschwitz

Po latach relacjonował, że niedożywieni więźniowie szybko zaczęli chorować na tyfus plamisty. Choroba, z uwagi na brak opieki lekarskiej i horrendalne warunku bytowe, zbierała mordercze żniwo:

 Pogożew był jednym z setek tysięcy radzieckich żołnierzy wziętych
Pogożew był jednym z setek tysięcy radzieckich żołnierzy wziętych © Licencjodawca

Chorzy i zdrowi leżeli obok tych, którzy zmarli na tyfus. Naszych oprawców nie interesowało, ilu z nas było zdrowych, ilu chorych.

Wszy w walce z Niemcami

Właśnie w tych makabrycznych okolicznościach jeden z towarzyszy niedoli o nazwisku Wiktor Kuzniecow wpadł na genialny w swej prostocie sposób na to, jak zemścić się na nieludzkich esesmanach. Pogożew pisał:

Wiktor zatarł radośnie ręce i uśmiechnął się ponuro. Nagle wyraz jego twarzy zmienił się; mściwie pogroził komuś pięścią.

– Dobrze się czujesz? – spytałem zaniepokojony, rozglądając się dookoła.
– Oczywiście, co za pytanie!
A potem ciągnął:
– Wiecie co? Możemy zarażać tę esesmańską hołotę wszami z tyfusem! Pomyślcie tylko!

Plan zdecydowanie przypadł do gustu późniejszemu autorowi Ucieczki z Auschwitz, ponieważ "był bardzo prosty" i leżał w zasięgu możliwości jeńców. Wszy – oceniał – "mogły stać się tajną bronią. I to jaką bronią!".

Inni więźniowie również ochoczo przyklasnęli pomysłowi Kuzniecowa. Nie ma się zresztą czemu dziwić. W końcu jak podkreślał Pogożew jeńcy po raz pierwszy od miesięcy mieli "realną szansę zemścić się za śmierć kolegów, zemścić za nasze cierpienia".

Szybko pojawiły się rezultaty

Osadzeni od razu przystąpili do opracowywania metod wykorzystania chorobotwórczych "pocisków". Szybko okazało się, że:

Najlepszym sposobem przenoszenia czy też „wystrzeliwania” wszy było pstryknięcie palcem środkowym i kciukiem – ruch palców był niemal niewidoczny. Najlepsze stanowisko znajdowało się na dolnej pryczy, skąd też był wystarczający zasięg.

Po dwóch dniach przygotowań dotychczasowe ofiary w końcu zdecydowały się na użycie swojej, trzymanej w papierowych torbach, improwizowanej broni biologicznej. Zamierzano przystąpić do działania w trakcie liczenia więźniów. Jak można przeczytać w Ucieczce z Auschwitz:

W każdym dogodnym momencie strzelaliśmy w esesmanów, (…) i tłumaczy. (…) Bardzo szybko pojawiły się pierwsze rezultaty. Najpierw zachorował tłumacz. Kiedy padło na „Białego Królika” [tak nazywano szczególnie okrutnego esesmana – przyp. R.K], prawie tańczyliśmy z radości!

Niemcy zmieniają reguły

Więźniowie z innych baraków szybko podchwycili pomysł Kuzniecowa. Jednakże skala sukcesu okazała się zgubna. Niemcy, sami lub dzięki donosowi któregoś z osadzonych, zorientowali się, że fala zachorowań w ich szeregach nie jest dziełem przypadku. W efekcie:

Pewnego dnia tłumacz otworzył drzwi i ogłosił, że odtąd zmienia się sposób liczenia. Na dany sygnał wszyscy muszą się znów położyć na pryczach, twarzami w stronę przejścia, ale z policzkami przyłożonymi do desek pryczy. Twarz mają obejmować obie ręce z szeroko rozstawionymi palcami.

Każdego kto nie dostosowałby się do tych wytycznych miała czekać śmierć, zaś nawet najmniejsze "poruszenie się skutkowało okrutnym biciem, które często kończyło się śmiercią podejrzanego". Tak zakończyła się akcja zarażania strażników tyfusem.

Źródło artykułu:WielkaHISTORIA.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (20)