Nowa strategia przemysłowa Pentagonu. Ma usprawnić zakupy uzbrojenia
Rosja próbuje podbić Ukrainę. Chiny rzucają wyzwanie na zachodnim Pacyfiku. Na Morzu Czerwonym ugrupowania partyzanckie wspierane przez Iran atakują cywilną żeglugę. To tylko kilka punktów zapalnych na mapie świata. Wszystkie mają większe lub mniejsze znaczenie dla USA, które muszą być gotowe do interwencji w obronie swoich interesów lub sojuszników.
25.03.2024 | aktual.: 25.03.2024 14:46
Początek nowej ery rywalizacji mocarstw po zakończonym okresie pax americana wymaga dostosowania nie tylko polityki i sił zbrojnych, ale również przemysłu. Wojna w Ukrainie z całą ostrością ukazała, jak wielkie zasoby są potrzebne do prowadzenia współczesnego konfliktu pełnoskalowego i jak szybko wyczerpują się zapasy magazynowe, o ile dane państwo w ogóle nimi dysponuje. Biorąc pod uwagę obie powyższe kwestie amerykański Departament Obrony przyjął pierwszą w historii strategię przemysłową mającą zreorganizować, ustandaryzować i usprawnić zakupy uzbrojenia.
Błędy dywidendy pokoju
Po zakończeniu zimnej wojny spadek zagrożenia wybuchem nieograniczonej wojny spowodował znaczące zmiany w sposobach pozyskiwania uzbrojenia i związkach sił zbrojnych z przemysłem. Arsenały znacząco ograniczano, wiele firm zbrojeniowych upadało bądź zmieniło profil produkcji, linie produkcyjne demontowano w imię doraźnych oszczędności.
Dzisiaj, w czasach rosnącego napięcia, zmiany wprowadzone kilkanaście lat temu odbijają się czkawką i rządy państw zachodnich nie są w stanie zamawiać uzbrojenia w sposób równie efektywny co zcentralizowane i autorytarne rządy Chin czy Rosji. Dotyczy to nawet USA, najpotężniejszej armii świata z budżetem sięgającym 800 mln dolarów rocznie, która często musi się mierzyć z problemami braku zasobów do prowadzenia operacji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W USA głównym błędem popełnionym po zakończeniu zimnej wojny było dopuszczenie do nadmiernej konsolidacji przemysłu zbrojeniowego. Na początku lat 1990-tych w USA rdzeń przemysłu zbrojeniowego stanowiło około 50 przedsiębiorstw. Dzisiaj jest to pięć wielkich koncernów. Konsolidacja była prowadzona z myślą o skuteczniejszej walce i uzyskaniu pozycji hegemonicznej na rynkach międzynarodowych. Jednak to samo stało się również na amerykańskim rynku krajowym, a poszczególne koncerny stały się w wielu obszarach monopolistami.
Lockheed Martin, Northrop Grumman, Boeing czy RTX (dawniej Raytheon) zdobyły taką pozycję, że mogą narzucić swoje warunki handlowe nawet Pentagonowi. Przykładowo cena systemów przeciwlotniczych Stinger od lat 1990-tych wzrosła dziesięciokrotnie, sześć razy bardziej niż inflacja, ponieważ w USA nie ma żadnej konkurencji oferującej podobny system uzbrojenia. A gdyby nawet pojawiła się jakaś nowa firma, to od razu zostałaby wykupiona przez RTX. Tak dzieje się nie tylko w branży zbrojeniowej, ale również informatycznej, gdzie startupy i niewielkie firmy są na bardzo wczesnym etapie wykupywane przez Facebooka, Microsoft, Google czy Amazon aby uniemożliwić narodzenie się konkurencji.
Podobne przypadki można mnożyć, co doprowadziło do sytuacji, w której nawet stosunkowo niewielkie firmy będące pomniejszymi poddostawcami wyspecjalizowały się w produkcji jakichś elementów i są ich jedynymi producentami zdolnymi do narzucenia Departamentowi Obrony ceny kilkukrotnie wyższej bez obawy, że Pentagon zwróci się do kogoś innego. Sytuację pogorszyło dodatkowo odejście w dużej mierze od wyspecjalizowanych zespołów negocjacyjnych na rzecz transakcji całkowicie cyfrowych.
Jednak największym błędem była redukcja lub całkowita likwidacja zapasów magazynowych, niezależnie czy chodzi o całe systemy uzbrojenia, części zamienne czy amunicję. Jest to posunięcie znane również z innych branż przemysłu, na przykład motoryzacji czy AGD i w założeniu ma przynieść oszczędności na magazynowaniu, zarządzaniu zapasami i pozwolić na bardzie efektywne zarządzanie.
Ponadto często magazynowanie zapasów powierzono przemysłowi rezygnując ze składnic wojskowych wierząc, że prywatny biznes będzie w stanie uzyskać niższe koszty magazynowania i zarządzania. Jednak w rzeczywistości stało się dokładnie odwrotnie, a co więcej okazało się, że w chwili próby tych zapasów często zwyczajnie nie ma.
Próba naprawy
Ogłoszona przez Pentagon strategia przemysłowa ma służyć przynajmniej częściowemu odwróceniu opisanych wyżej trendów. Dzięki niej efektywność zakupów ma się zwiększyć, podobnie jak dostępność sił. A to wszystko bez powiększania budżetu. Rozwiązaniem ma być powrót do tego co już było: utworzenie dużych zapasów części zamiennych, zwłaszcza amunicji oraz odtworzenie wyspecjalizowanych zespołów do spraw negocjacji z przemysłem i zarządzania kontraktami i zapasami. Ma to pozwolić na stworzenie bufora pomiędzy potrzebami operacyjnymi, a możliwościami produkcyjnymi.
W razie zaistnienia kryzysu czy wojny siły zbrojne będą natychmiastowo dysponowały zasobami do prowadzenia intensywnych działań przez określony czas dając przemysłowi czas na rozkręcenie produkcji na skalę wojenną. Rozwiązanie ma być korzystne również dla przemysłu, ponieważ utrzymywanie zapasów będzie oznaczało zamówienia dłuższych serii produkcyjnych, co przełoży się na stabilność firm i ze względu na efekt skali może przełożyć się na niższe koszty. Zamawianie większych ilości sprzętu, wyposażenia, amunicji czy części sprawi, że robienie interesów z wojskiem będzie bardziej atrakcyjne, co może zachęcić nowe przedsiębiorstwa do składania ofert zwiększając tym samym konkurencję wśród firm zbrojeniowych.
Wreszcie, urzędnicy Departamentu Obrony zakładają, że oszczędności poczynione na lepiej negocjowanych kontraktach z przemysłem będą większe niż koszty związane z utworzeniem i utrzymywaniem zapasów. Jednocześnie dostępność części i amunicji zostanie znacznie polepszona przekładając się na zwiększone możliwości sił zbrojnych.
Teraz głównym zadaniem stojącym przed Pentagonem jest przekonanie do swojego planu liderów przemysłu zbrojeniowego i polityków w Kongresie. To pierwsze może być szczególnie ciężkim zadaniem biorąc pod uwagę zyski osiągane przez główne koncerny zbrojeniowe dzięki obowiązującemu systemowi. Amerykańskie uzbrojenie jest znacznie droższe od porównywalnego rosyjskiego czy chińskiego i tylko w pewnej części ma to związek z kosztami pracy czy wyższą jakością. Dużą rolę odgrywają tu również zyski producentów.
Kierownictwo Departamentu Obrony zdaje sobie jednak sprawę z konieczności zmian, ponieważ o ile wojna jest toczona na polach bitew to wygrywa się ją głownie w fabrykach. Amerykanie pokazali już kilka razy w historii, że ich rozkręcony na pełną moc przemysł zbrojeniowy nie ma sobie równych. Teraz chodzi o to by go skierować w odpowiednią stronę. Od tego zależą nie tylko szanse na wygraną USA w potencjalnej wojnie z Chinami, ale też bezpieczeństwo amerykańskich sojuszników, którzy w większości kupują uzbrojenie w USA.