Armata zbyt droga dla Rosji. Kreml woli zamawiać gorsze, ale tańsze czołgi

Armata zbyt droga dla Rosji. Kreml woli zamawiać gorsze, ale tańsze czołgi

Czołg T-14
Czołg T-14
Źródło zdjęć: © Vitaly V. Kuzmin, CC BY-SA 3.0 Deed
11.03.2024 15:53

Rosjanie w 2015 r. zaprezentowali czołg T-14 Armata, który miał wejść do służby w setkach egzemplarzy. Do tej pory wyprodukowano ich tylko około trzydziestu, a Rosja woli zamawiać gorsze, ale tańsze T-90M.

W chwili prezentacji T-14 był symbolem zmian zachodzących w rosyjskich wojskach lądowych. Historycznie radzieckie i rosyjskie czołgi były silnie uzbrojone, nieźle opancerzone, ale przede wszystkim znacznie mniejsze, lżejsze i prostsze w produkcji od zachodnich odpowiedników. Natomiast T-14 swoimi charakterystykami upodabnia się ideowo właśnie do takich konstrukcji jak Leopard 2A7 czy M1A2 Abrams. Posiada kompozytowy pancerz, zaawansowane wyposażenie elektroniczne, system obrony aktywnej Afganit i wieżę bezzałogową z armatą 2A82-1M kaliber 125 mm.

T-14 w czasie defilady na Placu Czerwonym w Moskwie
T-14 w czasie defilady na Placu Czerwonym w Moskwie© kremlin.ru

W 2015 r. T-14 był uważany przez niektórych za najbardziej zaawansowany czołg świata. Jednak stopień zaawansowania technicznego ma również swoje minusy. Przede wszystkim czas opracowania tak skomplikowanego i innowacyjnego uzbrojenia jest znacznie dłuższy niż w przypadku starszych, bardziej tradycyjnych typów uzbrojenia. Dotyczy to nie tylko Rosji, ale jest zjawiskiem powszechnym w przemyśle zbrojeniowym.

Wystarczy wspomnieć jak długo trwa rozwój myśliwca F-35, który nadal nie osiągnął ostatecznej konfiguracji. W przypadku Rosji to zjawisko występuje z większym nasileniem ze względu na znaczne zacofanie techniczne względem zachodu w wielu dziedzinach. W związku z tymi problemami prawie dziewięć lat po pierwszej publicznej prezentacji, czołgi T-14 nadal nie weszły do produkcji seryjnej i w czasie prób mierzą się z wieloma problemami technicznymi, zwłaszcza jeśli chodzi o napęd.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: SięKlika #27: Wielka Stopa i AI, Polacy nie chcą elektryków, E-mail z „Policji”, Bitcoin żyje!

Jednak najważniejszym problemem jest cena T-14. Jak przyznał Sergiej Chemezow, prezes konsorcjum Rostec odpowiedzialnego za produkcję T-14 i T-90, nowy czołg jest zbyt drogi i jest bardzo mało prawdopodobne aby został zamówiony w najbliższym czasie w ilościach pozwalających myśleć o jego masowym zastosowaniu w wojnie w Ukrainie. Uwzględniając specjalne niższe ceny stosowane przez rosyjskich producentów w przypadku zamówień od własnego ministerstwa obrony, cena T-14 jest szacowana na około 6 mln dolarów za sztukę podczas gdy T-90M ma kosztować około 2 mln dolarów. Przy tym ten ostatni jest uzbrojony w tą samą armatę i wyposażony w kilka systemów pochodzących z T-14. Dlatego w obecnej sytuacji Rosji bardziej opłaca się kupić trzy T-90M zamiast jednego T-14.

Mimo rozwoju trwającego ponad 10 lat T-14 nie może się uporać z problemami technicznymi
Mimo rozwoju trwającego ponad 10 lat T-14 nie może się uporać z problemami technicznymi© Mil.ru | 1978

W wywiadzie dla agencji RIA Novosti prezes Chemezow przyznał, że w tej chwili dla rosyjskich sił zbrojnych liczy się przede wszystkim ilość, a dopiero później jakość sprzętu wojskowego. Dlatego ministerstwo obrony woli zmawiać większe ilości tańszego uzbrojenia. Ponieważ nic nie wskazuje aby w najbliższych latach sytuacja miała się zmienić istnieje prawdopodobieństwo, że T-14 w ogóle nie wejdzie do służby, albo stanie się to z dużym opóźnieniem. W gospodarce wojennej, a tak teraz funkcjonuje Rosja, ważniejsze jest zapewnienie stabilnych dostaw sprawdzonego uzbrojenia niż wdrażane nowych, potencjalnie awaryjnych i droższych modeli.

Cena ma znaczenie także w ewentualnej konfrontacji z Zachodem. Najnowocześniejsze czołgi zachodnie mogą kosztować nawet około 20 mln dolarów. I nawet jeśli przyjąć, że Leopard 2A7/A8, M1A2 SEPV3 czy Leclerc są czołgami znacznie lepszymi od T-90, to Rosja za cenę jednego czołgu zachodniego jest w stanie wystawić sześć lub siedem swoich czołgów, a trudno zakładać, że w razie wojny stosunek zwycięstw dla czołgów zachodnich będzie wynosił 1:7 lub więcej. W wojnie nieograniczonej po raz kolejny może się okazać, że ilość jest ważniejsza niż jakość.

T-14 składa się z czterech głównych przedziałów: kierowania, bojowego, napędowego i bezzałogowej wieży
T-14 składa się z czterech głównych przedziałów: kierowania, bojowego, napędowego i bezzałogowej wieży© Vitaly V. Kuzmin, CC BY-SA 2.5 Deed

Podobnie sytuacja wygląda z innymi rodzajami uzbrojenia. Myśliwiec Su-35 kosztuje rosyjskie ministerstwo obrony trzy raz mniej niż wynosi cena Eurofightera czy Rafale’a. Su-57 jest trzy razy tańszy od F-35, a przecież jest od niego większy i ma dwa silniki. Wielozadaniowe atomowe okręty podwodne typu Jasień-M są kupowane po około 800 mln dolarów – trzy razy taniej od amerykańskich jednostek typu Virginia.

Oczywiście trzeba ponownie przypomnieć, że rosyjska gospodarka, zwłaszcza przemysł zbrojeniowy funkcjonuje na zupełnie innych zasadach niż na Zachodzie. Na rynku międzynarodowym różnice w cenach pomiędzy uzbrojeniem rosyjskim, a zachodnim nie są aż tak duże. Mimo tego państwa Zachodu muszą ponownie przeanalizować swoje podejście do projektowania sprzętu wojskowego tak aby utrzymując przewagę technologiczną zmniejszyć lukę cenową.

Źródło artykułu:konflikty.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie