Parady planet: kiedy, gdzie i czy warto obserwować to kosmiczne zjawisko

Szumnie ogłoszona w styczniu tego roku parada planet ma być najlepiej widoczna z końcem miesiąca. 28 lutego wskazywany był często jako optymalny do oglądania "wszystkich planet naszego układu uszeregowanych w jednej linii". Ile w tym prawdy?

Żółty okrąg to ekliptyka – krzywa, po której poruszają się na
Żółty okrąg to ekliptyka – krzywa, po której poruszają się na
Źródło zdjęć: © Stellarium

Zjawisko rzadkie?

Parada planet to nieformalna nazwa na astronomiczne zjawisko, w którym kilka planet Układu Słonecznego pozornie ustawia się na niebie obserwowanym z Ziemi w szeregu. Terminem tym zwykle określa się sytuację, gdy kilka planet widzimy na niebie wzdłuż tak zwanej ekliptyki, czyli pozornej drogi Słońca po nieboskłonie. W rzeczywistości o żadnej linii prostej nie ma tu mowy. Ekliptyka to wielki okrąg na niebie, wzdłuż którego przez przestrzeń kosmiczną poruszają się różne obiekty Układu Słonecznego. Są to towarzyszące Słońcu planety w liczbie ośmiu, ale także ziemski Księżyc. Ekliptyka tworzy płaszczyznę, w której (z grubsza) zawierają się orbita Ziemi i pozostałych planet. Oznacza to, że wszystkie planety naszego układu na niebie leżą zawsze w jej pobliżu, przez co obserwowane przez ziemskiego obserwatora mogą wydawać się współliniowe.

Jeśli danej planety nie widzimy danej nocy nad horyzontem, nie oznacza to jednak wcale, że jakimś dziwnym sposobem opuściła ona płaszczyznę ekliptyki. Po prostu ta planeta znajduje się wówczas na niewidocznym dla nas aktualnie przedłużeniu okręgu ekliptyki, czyli pod horyzontem. Obrazuje to ilustracja 1.

Żółty okrąg to ekliptyka – krzywa, po której poruszają się na niebie ciała Układu Słonecznego. Z początkiem stycznia o godz. 17. wzdłuż niej widać było kilka planet, a także Księżyc. Niewidoczny wówczas Merkury znajdował się na przedłużeniu ekliptyki pod horyzontem.
Żółty okrąg to ekliptyka – krzywa, po której poruszają się na niebie ciała Układu Słonecznego. Z początkiem stycznia o godz. 17. wzdłuż niej widać było kilka planet, a także Księżyc. Niewidoczny wówczas Merkury znajdował się na przedłużeniu ekliptyki pod horyzontem.© Stellarium

Rano lub wieczorem

Parada planet może być wieczorna lub poranna. Ta obejmująca więcej niż 5 planet nie może zachodzić w środku nocy z dość oczywistych przyczyn: musi ona obejmować co najmniej jedną z planet krążących bliżej Słońca niż Ziemia, czyli Wenus lub Merkurego. A te dwie planety zawsze towarzyszą Słońcu na niebie, poruszając się z natury blisko niego, więc możemy je dostrzec albo krótko po zachodzie Słońca, albo przed jego wschodem.

Choć parady poranne mają swój urok, większość z nas wyczekuje tych wieczornych, niewymagających zrywania się bladym świtem. Dobra wiadomość jest taka, że parada mająca miejsce z końcem lutego należy właśnie do nich.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: SięKlika #38 - wiadomości technologiczne z humorem

Parada czy koniunkcja?

Ciekawymi zjawiskami, które możemy zaobserwować jeszcze częściej niż parady, są koniunkcje planet. Koniunkcja (po polsku: złączenie) oznacza, że dwie lub więcej planety znajdują się bardzo blisko siebie na sferze niebieskiej, gdy patrzymy na nie z Ziemi. W rzeczywistości są one nadal bardzo odległe od siebie w przestrzeni, ale dla obserwatora zdają się często niemal stykać. Powoduje to efekt rzutowania.

W ogólności koniunkcje dwóch planet (a także koniunkcje planety z Księżycem lub jasną gwiazdą) są częste, jednak można wyróżnić tak zwane Wielkie Koniunkcje, podczas których widzimy tuż obok siebie, bardzo blisko na sferze niebieskiej, dwie jasne planety (czyli na przykład Jowisza i Wenus). To zjawiska naprawdę rzadkie. Podczas gdy "zwykłe", mniej bliskie spotkania Jowisza i Saturna na ziemskim niebie zdarzają się co około 20 lat, ostatnia Wielka Koniunkcja Jowisza z Saturnem miała miejsce w 2020, kolejna będzie za lat kilkadziesiąt. A statystycznie szansa na faktycznie ustawienie się wszystkich planet naraz w jednej linii wraz z Ziemią i Słońcem – tak, aby tworzyły one bliską koniunkcję wielu planet na niebie – jest już wyjątkowo rzadka.

Z drugiej strony zwykła, dość powszechna koniunkcja planet, na przykład jasnej Wenus ze znacznie mniej jasnym Uranem, ułatwia odnalezienie tej trudniejszej do dostrzeżenia planety na niebie. Warto zatem wypatrywać i tych zjawisk. Czym jednak różni się koniunkcja od parady? Koniunkcja z geometrycznego punktu widzenia faktycznie polega na tym, że dwie lub więcej planety na krótki czas ustawiają się w jednej linii względem Słońca i nas jako obserwatorów. My widzimy je więc mniej więcej w tym samym miejscu (Ilustracja 2). Podczas parady najczęściej widzimy z kolei planety rozmieszczone ponad horyzontem wzdłuż całej ekliptyki, ale nie są one wtedy blisko siebie. Dzielą je znacznie odległości kątowe (Ilustracja 3).

19 stycznia 205 r. – Wenus w koniunkcji z Saturnem (i znacznie bardziej odległym Neptunem).
19 stycznia 205 r. – Wenus w koniunkcji z Saturnem (i znacznie bardziej odległym Neptunem). © Stellarium
Poranna parada planet sfotografowana (obiektyw 16-mm, matryca pełnoklatkowa) z brzegu jeziora Superior w stanie Minnesota 17 czerwca 2022 r. Widoczne są cztery planety, Merkury znajdował się wtedy za nisko, aby mógł być dobrze widoczny.
Poranna parada planet sfotografowana (obiektyw 16-mm, matryca pełnoklatkowa) z brzegu jeziora Superior w stanie Minnesota 17 czerwca 2022 r. Widoczne są cztery planety, Merkury znajdował się wtedy za nisko, aby mógł być dobrze widoczny. © Skyandtelescope.org | Bob King

Jeszcze o geometrii

Dlaczego wielkie parady i Wielkie Koniunkcje są dość rzadkie? Każda z ośmiu planet naszego układu krąży – z definicji – wokół Słońca na całkiem innej orbicie, a zatem i z inną prędkością. Wynika z tego, że każda kończy swój pełny obieg wokół Słońca w innym czasie. Ziemi zajmuje to oczywiście rok z dokładnością do dni przestępnych, Marsowi około dwa ziemskie lata, a Jowiszowi 12 ziemskich lat. Neptun, planeta położona najdalej względem Słońca, na jego okrążenie potrzebuje aż 165 lat, nietrudno więc obliczyć, że odkąd go odkryto w 1846 roku, okrążył je tylko nieco ponad raz.

Aby kilka z planet o tak różnych okresach obiegów jednocześnie znalazło się (z naszego punktu widzenia) na niebie, ich orbity muszą się znaleźć we właściwej fazie względem siebie samych. Ruch orbitalny planet wewnętrznych, Merkurego i Wenus, jest stosunkowo szybki, więc na ziemskim niebie znajdą się one w podobnym miejscu po dość krótkim czasie. W przypadku planet zewnętrznych (szczególnie Jowisza, Saturna, Urana i Neptuna) okresy orbitalne są, jak wspomniano, bardzo długie, przez co globy te wracają w ten sam obszar nieba, czyli znajdują się ponownie np. na tle tego samego gwiazdozbioru, znacznie rzadziej. Warto sobie uświadomić, że dla Starożytnych planety były po prostu wędrującymi gwiazdami (tyle oznaczało to słowo), które przemieszczały się na tle tak zwanych gwiazd stałych. Starożytni Grecy nie znali wtedy, a w każdym razie nie zaliczali do planet, Urana i Neptuna. Świeciły one dla nich tak słabo i poruszały się na tle gwiazd tak powoli, że brano je po prostu na inne gwiazdy.

Dlaczego nie siedem?

Często ogłaszane ostatnio zjawisko astronomiczne, parada planet z 28 lutego 2025 roku, w zasadzie już trwa. I to od kilku tygodni. W pogodne wieczory w lutym mieliśmy możliwość obserwowania na niebie sześciu planet: Wenus, Marsa, Jowisza, Saturna, Urana i Neptuna. Co więcej, te planety, w nieco tylko innej konfiguracji, świeciły też na niebie w styczniu. Teraz dodatkowa atrakcja polega na tym, że do tej szóstki dołączył (ale tylko na krótki czas) jeszcze Merkury. Jest więc prawdą, że w szczególności 28 lutego siedem planet ustawi się wzdłuż ekliptyki (będącej okręgiem, a nie linią) na niebie. Widok ten nie będzie jednak wyraźnie inny 27 lutego i 1 czy 2 marca. Główna różnica jest taka, że 28 lutego Księżyc, znajdzie się w nowiu, a więc nie będzie przeszkadzał w obserwacji planet. W tych dniach żadna z planet nie będzie przez pewną część wieczoru pod horyzontem. Teoretycznie możemy zobaczyć je niemal naraz. W praktyce wymaga to cierpliwości i wiedzy, a może i szczęścia. Obserwacje należy zacząć zaraz po zachodzie Słońca (w Krakowie około 17:30).

W ostatnich dniach lutego zaczął się okres najlepszej widoczności wieczornej Merkurego w całym roku. Najwyżej nad horyzontem planeta ta znajdzie się jednak dopiero 8 marca. Wtedy będzie go widać najdłużej po zachodzie Słońca na niebie. Czemu więc nie mówimy, że wielka parada planet będzie wtedy? Winę za to po części ponosi… Saturn, który dla odmiany zbliża się już coraz bardziej do Słońca i mija na niebie z Merkurym, a więc jego blask łatwo ginie w słonecznych promieniach. Gdy więc Słońce w najbliższych dniach będzie zachodzić, Saturn i Merkury będą zachodzić krótko po nim, co znacznie utrudni ich dostrzeżenie. Mamy na to tylko kilka minut. I to pod warunkiem, że zachodniego horyzontu nie przesłaniają nam góry lub budynki, bo obie planety będą ponad nim naprawdę nisko.

Warto dodać, że Merkury, choć widoczny "gołym" okiem, jest planetą trudną do zaobserwowania właśnie ze względu na bliskość oślepiającej tarczy słonecznej. Jeśli nie mamy doświadczenia, bardzo uważajmy i nie próbujmy bez przygotowania kierować lornetek czy teleskopów w jego okolice. Sytuacja nie jest wiele lepsza z Uranem i Neptunem. Po pierwsze, Neptun również jest kątowo dość blisko Słońca, więc zachodzi krótko po Merkurym. Po drugie, do dostrzeżenia Urana i Neptuna potrzebny jest teleskop lub silna lornetka. Urana w sprzyjających okoliczności da się wprawdzie dostrzec bez użycia sprzętu, ale wymaga to perfekcyjnej pogody i wzroku oraz nieba jak najmniej zanieczyszczonego światłem. Oznacza to, że z obiecywanych siedmiu planet łatwo będzie nam dostrzec tylko trzy: Wenus, Jowisza i Marsa.

A jest na co patrzeć. Wenus jest obecnie bardzo jasna, widać ją nad zachodnim horyzontem długo po zachodzie Słońca. To najjaśniejsza z planet widocznych z Ziemi i drugi pod względem jasności obiekt nocnego nieba – po Księżycu. Kolejne dwa takie obiekty na liście najjaśniejszych to właśnie Jowisz i Mars. Jowisza znajdziemy teraz wysoko na niebie, ponad składającą się z jasnych i kolorowych gwiazd zimową konstelacją Oriona. Mars jest wyraźnie pomarańczowy i znajduje się powyżej i na lewo od Oriona. Wszystkie trzy planety są niewątpliwie ciekawymi obiektami do obserwacji, a ze względu na dość wczesną porę początku ich dobrej widoczności warto pokazać je teraz dzieciom.

Na koniec dodajmy, że Wenus, Mars i Jowisz były świetnie widoczne nad wieczornym niebie już od początku roku, a będą dość dobrze widoczne do połowy marca. Dokładniej mówiąc, Wenus zacznie wtedy zachodzić coraz szybciej wraz ze Słońcem i na pewien czas stanie się niewidoczna. Mars i Jowisz pozostaną na nocnym niebie, choć też zachodząc już coraz wcześniej, nieco dłużej: pierwszy do czerwca, a drugi do kwietnia.

Parada planet widoczna wieczorem 28 lutego nad południową Polską. Zaznaczono kierunki świata i żółty okrąg ekliptyki. Saturn jest tu już pod zachodnim horyzontem, a Neptun gubi się w poświacie słonecznej.
Parada planet widoczna wieczorem 28 lutego nad południową Polską. Zaznaczono kierunki świata i żółty okrąg ekliptyki. Saturn jest tu już pod zachodnim horyzontem, a Neptun gubi się w poświacie słonecznej. © Stellarium
Źródło artykułu:Elżbieta Kuligowska

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)