NASA rozważa dwie opcje. Chodzi o transport próbek z Marsa na Ziemię
NASA przedstawiła zmieniony scenariusz misji dostarczenia próbek marsjańskich skał na Ziemię. Pierwotny plan spuchł do 11 miliardów dolarów, co skłoniło amerykańską agencję kosmiczną do rozważenia innych opcji.
Nowa koncepcja zakłada jednoczesny rozwój dwóch planów dostarczenia próbek z Marsa na naszą planetę, co ma zwiększyć konkurencję, przyspieszyć projekt oraz obciąć koszty, a decyzję, który z nich zostanie zrealizowany, pozostawiono nowej administracji Donalda Trumpa.
Pomimo rosnących możliwości urządzeń analitycznych na pokładach marsjańskich łazików ich zdolności nadal pozostają daleko w tyle za laboratoriami na Ziemi. W związku z tym częścią misji Perseverance jest pobieranie próbek ze szczególnie interesująco wyglądających miejsc. Każda z nich trafia do specjalnego, tytanowego pojemnika – nieco szerszego niż średnica ołówka i długości około sześciu centymetrów. Łazik Perseverance przybył na Czerwoną Planetę wyposażony w 42 takie fiolki na próbki.
Perseverance poszukuje na Marsie ewentualnych śladów dawnego życia. Naukowcy wiedzą, że miliardy lat temu Mars był ciepły i wilgotny, a takie warunki mogły sprzyjać powstaniu mikrobiologicznego życia. Łazik bada Krater Jezero, który dziś jest suchą, zniszczoną przez wiatr depresją, ale niegdyś, jak uważają naukowcy, miejsce to było deltą rzeki, która mogła zbierać po drodze i gromadzić w osadach ewentualne cząsteczki organiczne i inne potencjalne oznaki życia.
Dostarczenie marsjańskich skał na Ziemię pozwoliłoby naukowcom przeprowadzić znacznie bardziej wyrafinowane analizy. Jednak do tej pory żadnej agencji kosmicznej nie udało się przywieźć z Czerwonej Planety próbki. NASA może zostać wyprzedzona przez CNSA – chińską agencję kosmiczną, która opracowuje plany pobrania i dostarczenia marsjańskich próbek już w 2031 r.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zmiana planów
Pierwotnie misja dostarczenia próbek na Ziemię, czyli Mars Sample Return, miała wystartować w latach 2027-28. Próbki na Ziemię miały dotrzeć na początku lat 30. Misja przewidywała wysłanie na Marsa kolejnego lądownika, który miałby wynieść próbki na orbitę Czerwonej Planety i przekazać je statkowi kosmicznemu, który zabrałby je na Ziemię. Całkowity koszt misji miał wynieść od 5 do 7 miliardów dolarów. Jednak audyt wykazał, że całkowity koszt misji w takim kształcie może osiągnąć nawet 11 mld dolarów, a opóźnienia z nim związane spowodowałyby to, że próbki dotarłyby na Ziemię w okolicach 2040 roku.
W związku z tym NASA rewiduje swoje plany. Administrator agencji Bill Nelson przedstawił na wczorajszej konferencji prasowej zmieniony scenariusz, według którego rozwijane będą jednocześnie dwie koncepcje dostarczenia marsjańskich próbek na Ziemię. To, który projekt ostatecznie zostanie zrealizowany, będzie już zależeć od nowej administracji NASA. Oczekuje się, że agencja ogłosi swoją decyzję w drugiej połowie 2026 r.
– Podążanie dwoma potencjalnymi ścieżkami zapewni, że NASA będzie w stanie sprowadzić próbki z Marsa ze znaczną oszczędnością kosztów i szybciej w porównaniu z poprzednim planem – powiedział Nelson. – Te próbki mają potencjał, aby zmienić sposób, w jaki postrzegamy Marsa, Wszechświat i ostatecznie nas samych – dodał.
– Łaziki NASA znoszą trudne warunki panujące na Marsie, aby zbierać przełomowe próbki naukowe – powiedział Nicky Fox z NASA. – Chcemy sprowadzić je z powrotem tak szybko, jak to możliwe, aby zbadać je w najnowocześniejszych laboratoriach. Powrót próbek z Marsa pozwoli naukowcom zrozumieć historię geologiczną i ewolucję klimatu na tej jałowej planecie, na której w przeszłości mogło istnieć życie, i rzucić światło na wczesny Układ Słoneczny, zanim życie zaczęło się tutaj, na Ziemi. Przygotuje nas to również do bezpiecznego wysłania pierwszych ludzkich odkrywców na Marsa – dodał.
Dwa projekty
We wrześniu ubiegłego roku NASA zaczęła prowadzić konsultacje z naukowcami, inżynierami oraz przedstawicielami przemysłu. Omawiano w nich nowe, tańsze koncepcje dostarczenia marsjańskich próbek na Ziemię. Na stole pozostały dwie opcje. Pierwsza zakłada wykorzystanie sprawdzonego już podczas misji Curiosity i Perseverance systemu EDL (Entry, Descent, Landing). Druga opcja zakłada wykorzystanie możliwości sektora prywatnego – najprawdopodobniej SpaceX albo Blue Origin Jeffa Bezosa.
Pierwsza zakłada wykorzystanie platformy czy lądownika z nieco mniejszą wersją pojazdu Mars Ascent Vehicle, którego zadaniem będzie wyniesienie ładunku na orbitę. Tam zostanie on przechwycony przez Earth Return Orbiter Europejskiej Agencji Kosmicznej. Druga opcja to realizacja systemu lądowania opracowanego przez partnera komercyjnego. Ta koncepcja również zakłada skorzystanie z Mars Ascent Vehicle. Koncepcje różnią się chociażby budową platformy. NASA chce zastąpić panele słoneczne radioizotopowym generatorem termoelektrycznym, który może dostarczać energię i ciepło nawet w sezonie burz pyłowych na Marsie, co pozwoli realizującym misję nie martwić się o zasypanie paneli pyłem. Jednak na konferencji nie podano zbyt wielu szczegółów obu koncepcji.
Przedstawiciele NASA przyznali, że obie rozważane obecnie opcje mogłyby zmieścić się w pierwotnie ustalonych widełkach kosztowych, czyli do 7 miliardów dolarów.
Źródło: NASA, AFP, fot. NASA/ CC0