Długi łuk. Tajna broń Anglików
Wydawałoby się, że ich broń to tylko kawałek drewna i sznurka. Ale w trakcie wojny stuletniej angielscy łucznicy terroryzowali francuskie wojska.
27.04.2024 | aktual.: 28.04.2024 17:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Skąd w ogóle wzięły się w Anglii długie łuki? I co sprawiło, że Anglicy dostrzegli w nich potencjał? Zdaniem części historyków odpowiedzialny za to mógł być najazd Wilhelma Zdobywcy. Normanowie byli wtedy wyposażeni m.in. w łuki. O tym, jak bardzo są one skuteczne, Anglicy mieli się boleśnie przekonać. Ich ówczesny król Harold Godwinson zginął bowiem podobno trafiony przez normańską strzałę. Inni badacze twierdzą, że dotarły one do Anglii wraz z Sasami.
Jednak łuki w różnej postaci istniały na terenie obecnej Wielkiej Brytanii już znacznie wcześniej. Używali ich bowiem Walijczycy. W 633 roku w starciu z nimi trafiony i zabity strzałą został Offrid, władca Northumbrii. Zresztą Anglicy w wielu potyczkach na własnej skórze mogli odczuć skuteczność walijskich łuków. Z zapisków walijskiego kronikarza Giraldusa Cambrensisa dowiadujemy się, że pod koniec XII wieku jeden z angielskich rycerzy został trafiony strzałą tak, że przeszła ona na wylot przez jego zbroję, a następnie uśmierciła konia, na którym siedział.
Tak walijskich łuczników, którzy uczestniczyli w wyprawie dowodzonej przez króla Edwarda III, opisuje w swojej najnowszej powieści historycznej "Psy z Essex" Dan Jones: "Na końcu ścieżki pojawili się walijscy bracia. Stali ramię w ramię i w ciszy wypuszczali strzały w kierunku uciekających przeciwników – beznamiętnie, jakby strzelali do kaczek na młyńskim stawie".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Broń cokolwiek przyduża
Rola łuków w siłach zbrojnych Anglii stopniowo rosła. Około roku 1343 rozpoczęto wręcz masową aprowizację. Wtedy to do Tower trafiły olbrzymie ilości łuków, cięciw, grotów i strzał. Długi łuk angielski miał się okazać tajną bronią Anglików, która oddała im nieocenione zasługi w bitwie pod Crécy w 1346 roku. Ale nie tylko. Hugh Soar, historyk łucznictwa, określił je mianem "charyzmatycznej broni pośredniej". Łuczników w armii angielskiej uważano za elitę, co przekładało się również na wyższe wynagrodzenie. Strzelania z łuku uczono już kilkuletnie dzieci.
Łuki angielskie wyrabiano przede wszystkim z drewna cisowego. Ze względu na swoją strukturę (posiada dwie faktury drewna, tzw. białą i czerwoną) jest ono bowiem niezwykle elastyczne i zapewnia dużą siłę naciągu. Wykonywano je z jednego kawałka drewna. Nie bez powodu były nazywane długimi łukami angielskimi (English longbow). Ich rozmiary były imponujące: osiągały nawet 2 metry! Zważywszy na nieszczególnie wysoki wzrost średniowiecznych mężczyzn mogło to stanowić pewien problem. Próbowano sobie z tym radzić, wprowadzając zasadę, że posługiwać się takim łukiem może tylko osoba o wzroście powyżej 170 cm, ale znalezienie tak wyrośniętych żołnierzy nastręczało pewnych trudności.
Zobacz także
Ciężki karabin maszynowy średniowiecza
Łucznicy musieli przy tym naprawdę mieć krzepę. Nie na darmo rozwijano u nich tężyznę fizyczną: maksymalny naciąg łuku angielskiego wynosił od 40 do 60 kg (lub od 300 do 500 newtonów, acz dochodził nawet do 800 N!). Zasięg wystrzelonej przez łucznika strzały wynosił w zależności od źródła od 200 do nawet 320 metrów. Rekomendowaną odległością było ok. 50 metrów. Z 20 metrów wyszkolony łucznik mógł już myśleć o bezpośrednim trafieniu w najsłabiej opancerzone miejsca na ciele wroga.
Oprócz rozwoju siły fizycznej przyszłych łuczników ćwiczono oczywiście również w strzelaniu do celu. Aby zostać "wykwalifikowanym" łucznikiem, trzeba było ciężko trenować nawet przez 10 lat! O ile więc np. kusznika dość łatwo było zastąpić, to utrata wyszkolonego łucznika była bardziej dotkliwa. Mimo to przez stulecia Anglicy preferowali łuki nad kuszami. Dlaczego? W trakcie bitwy liczyła się nie tylko celność, ale i szybkostrzelność. Angielscy łucznicy byli w tej dziedzinie mistrzami i mieli znaczącą przewagę nad kusznikami.
W ciągu minuty kusznik mógł wystrzelić zaledwie dwa bełty, podczas gdy angielski łucznik był w stanie wypuścić nawet 5–6 strzał. Niektórzy autorzy wspominają nawet o tempie 12 strzał na minutę! Aczkolwiek taką kanonadę można było prowadzić tylko przez krótki czas. Niemniej upodobniało to angielskich łuczników do żywych karabinów maszynowych. Jak opisuje to Dan Jones w książce "Psy z Essex": "Łucznicy, chronieni przez ukształtowanie terenu, byli w swoim żywiole. Stawali, umieszczali strzałę na cięciwie, naciągali, celowali i strzelali – płynnie i zadziwiająco szybko".
Pancerz? Jaki pancerz?
Niewątpliwym atutem łuków angielskich była siła, z jaką wypuszczały strzały. W źródłach można znaleźć informacje o tym, że były w stanie przebić nawet zbroję płytową! Z kroniki Geralda de Berri można się dowiedzieć np. o pewnym łuczniku z Walii, który przeszył strzałą na wylot drewniane drzwi o grubości 5 cm.
Dowody na niezwykłe zdolności penetracyjne długich łuków znajdujemy także we współczesnych badaniach. Akademia Ministerstwa Obrony w Shivenham postanowiła zbadać skuteczność średniowiecznych grotów. Testy przeprowadzono przy udziale kowala historycznego Hectora Cole’a. Strzelano z łuku o naciągu 70 kg, a cel symulować miał ludzkie ciało chronione przez różnego rodzaju opancerzenie. Jak podaje Roman Jarymowicz, stwierdzono że: "angielski łuk jest zdolny przebić lekką zbroję z odległości 100 metrów".
Śmierć nadejdzie z nieba
Taktyka bitewna angielskich łuczników była dwojaka. Można było wystrzeliwać strzały wysoko w powietrze, aby spadały na wrogów niczym deszcz lub grad. Jak pisze Roman Jarymowicz, najlepszy do tego dystans liczył dwie długości boiska piłkarskiego. W oddalonego przeciwnikiem posyłało się strzały "lobem". Strzelano salwami. Skuteczność – i psychologiczny efekt takiego ataku – trafnie opisuje Dan Jones w książce Psy z Essex:
"Nie słyszał świstu strzał przecinających rozgrzane powietrze. Nie widział tłumu mieszczan uciekających w panice przed niespodziewanym atakiem z góry. Ale te okrzyki mu wystarczyły, by wiedzieć, że rzeź się zaczęła. (…) Nikt nie jest w stanie spokojnie znieść ostrego, zakończonego zadziorami grotu wbijającego się w ciało. Niepokój dodatkowo potęguje strach związany z tym, że nie sposób przewidzieć, skąd nadejdzie kolejna strzała".
Drugą opcją było strzelanie z bliskiej odległości, bezpośrednio w wybrany cel. Część autorów sugeruje, że ponieważ wielu Francuzom udawało się jednak podejść pod angielskie pozycje, może to świadczyć o tym, iż francuskie zbroje były odporne na angielskie strzały. Jednak testy wykazały, że szpikulcowate groty wystrzeliwane z odległości 100 metrów pod kątem 90 stopni były w stanie przebić francuskie pancerze. Istniały zresztą różnego rodzaju groty strzał, które miały zapewniać taki efekt. Przykładowo Heavy War Bodkin miały radzić sobie z większością pancerzy, natomiast Needle Bodkin były "specjalistami" od kolczug.
Tylko koni żal
Nierzadko celem łuczników nie byli jednak żołnierze wroga, ale konie, na których siedzieli. Były one bowiem znacznie słabiej opancerzone niż jeźdźcy. Pancerze osłaniały częściowo jedynie głowę oraz pierś zwierząt. Reszta ciała przykryta była tylko derką ozdobioną skórą, która nie zapewniała praktycznie żadnej ochrony. W zamyśle łucznicy mieli zranić jak najwięcej koni, "uziemiając" rycerzy. Ponadto wprowadzali chaos w szeregi przeciwnika – spanikowane zwierzęta zrzucały jeźdźców i tratowały żołnierzy. Dan Jones w "Psach z Essex" opisuje to obrazowo: "Romford zobaczył, że łucznicy z obu stron wypuścili kolejną serię strzał, która sprawiła, że konie stanęły dęba, a część rycerzy wypadła z siodła".
Przeciwko koniom stosowano nawet specjalne rodzaje grotów zwane "Small Broad Head". Używano dwóch ich rodzajów: gładkich oraz z zadziorami. Te drugie były szczególnie okrutne. Przypominały konstrukcją harpuny. Nie dało się ich usunąć, nie raniąc mocniej zwierzęcia. Dan Jones pisze o tym: "pęk jesionowych strzał zwieńczonych grotami o śmiercionośnych zadziorach, wykonanych w taki sposób, żeby cięły ciało, a podczas wyjmowania boleśnie orały ranę. Cóż… Czego to człowiek nie wymyśli, żeby w jak najokrutniejszy sposób zabijać?".
Inspiracja:
Inspiracją dla napisania artykułu była książka Dana Jonesa Psy z Essex, Znak Horyzont 2024.
Bibliografia
- D. Featherstone, Bowmen of England, Pen & Sword Books Limited, Barnsley 2003.
- R. Jarymowicz, Dzieje kawalerii. Od podków do gąsienic, Bellona, Warszawa 2010.
- Łucznictwo. Teoria i praktyka szkolenia, Polski Związek Łuczniczy, Warszawa 2002.
- M. Magier, A. Nowak, T. Merda, P. Żochowski, Analiza numeryczna balistyki łuków angielskich użytych w bitwie pod Crécy, "Problemy Techniki Uzbrojenia", nr 2/2017.
- M. Marcin, The Longbow and Its Military Use, Bachelor’s Diploma Thesis, Masaryk University Faculty of Arts Bern 2013.
- A. Michalak, Rezerwuar broni władców Albionu. Uwagi na marginesie książki Thoma Richardsona "The Tower Armoury in the Fourteenth Century", Leeds 2016, Royal Armouries, pp. 254, 40 figures, 30 plates, "Acta Militaria Mediaevalia", tom XIV/2018.