Rozciągnięta tarcza antyrakietowa Polski. Propozycja przedstawiona w USA

Dziennikarze serwisu "The Hill" dotarli do pisma stworzonego przez członków amerykańskiej Komisji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, w którym apelują do administracji Joe Bidena o przychylność, gdyby Polska zwróciła się z prośbą o możliwość rozszerzenia swojej obrony powietrznej.

Operacyjna wyrzutnia systemu Mała Narew na MSPO 2023.
Operacyjna wyrzutnia systemu Mała Narew na MSPO 2023.
Źródło zdjęć: © materiały własne | Przemysław Juraszek
Karolina Modzelewska

Możliwość rozszerzenia obrony powietrznej ma w głównej mierze polegać tutaj na zestrzeliwaniu rosyjskich rakiet nad terenem Ukrainy, gdyby stanowiły one zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski. W rozmowie z WP Tech Łukasz Pacholski, ekspert magazynu "Lotnictwo Aviation International", zwrócił uwagę na możliwości Polski w tym zakresie, ale też związane z tym wątpliwości.

W piśmie Joe Wilson i Steve Coheh poprosili Joe Bidena "o przyznanie Polsce upoważnienia do przechwytywania i neutralizowania pocisków nad Ukrainą, w szczególności tych, które grożą naruszeniem polskiej przestrzeni powietrznej". Jak zaznaczyli: "uważamy, że zapewnienie tej zdolności jest niezbędnym krokiem w obronie terytorium NATO i ochronie jednego z naszych najważniejszych sojuszników".

Tarcza antyrakietowa Polski zostanie rozszerzona?

Członkowie amerykańskiej Komisji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie w dokumencie wspomnieli również o słowach ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, które padły podczas wrześniowego wywiadu dla brytyjskiego dziennika "Financial Times". Polityk stwierdził wówczas, że "Polska i inne kraje graniczące z Ukrainą mają obowiązek zestrzelić nadlatujące rosyjskie pociski, zanim wejdą w ich przestrzeń powietrzną".

"Osobiście jestem zdania, że gdy wrogie pociski rakietowe są na kursie wejścia w naszą przestrzeń powietrzną, byłoby uzasadnioną samoobroną uderzenie w nie, ponieważ gdy przekroczą naszą przestrzeń powietrzną, ryzyko zranienia kogoś odłamkami jest znaczne" - argumentował szef polskiego MSZ. Piastujący wówczas stanowisko sekretarza generalnego NATO Stoltenberg odrzucił tę propozycję, twierdząc, że grozi ona "staniem się częścią konfliktu" przez NATO. Jego następca Mark Rutte nie odniósł się jeszcze do tej sprawy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Bo zdrowie jest najważniejsze! Biohacking w służbie ludzkości - Historie Jutra napędza PLAY #2

Polityka i bezpieczeństwo w tle

W rozmowie z WP Tech Łukasz Pacholski, ekspert magazynu "Lotnictwo Aviation International" podkreśla, że Polska posiada możliwości zestrzeliwania rosyjskich rakiet w przestrzeni powietrznej nad Ukrainą. - Mamy już dwa zestawy systemów Patriot. Są to zestawy, które zostały zamówione w ramach pierwszej fazy Programu Wisła. Do tego posiadamy przynajmniej dwa zestawy przeciwlotnicze Mała Narew, czyli systemy krótkiego zasięgu, rozwijane we współpracy z przemysłem europejskim, przede wszystkim z MBDA - wyjaśnia.

Ekspert zwraca jednak uwagę na pewne wyzwania związane z potencjalnym podjęciem decyzji o zestrzeliwaniu rakiet nad Ukrainą. - Największym problemem tej całej sytuacji jest to, że jakakolwiek ingerencja ze strony polskiej obrony przeciwlotniczej nad terytorium Ukrainy, mogłaby być różnie odebrana przez Rosjan. Z jednej strony jako faktyczne zaangażowanie NATO w konflikt ukraińsko-rosyjski. Z drugiej mogliby wykorzystać ją na swoją korzyść, ponieważ zarówno konfiguracja polskich systemów Patriot, jak i konfiguracja zestawów Narew są nadal dużą tajemnicą dla Rosjan, szczególnie jeśli patrzymy na częstotliwości pracy stacji radiolokacyjnych, służących do kierowania ogniem. Dla nich bojowe wykorzystanie tych systemów byłoby więc okazją do zebrania bezcennych danych wywiadowczych - mówi.

Kolejną istotną kwestią jest to, jak sami Ukraińcy odbieraliby taką decyzję. Istnieje bowiem ryzyko, że szczątki zestrzeliwanych rosyjskich rakiet spadałyby na zamieszkałe obszary Ukrainy, stwarzając poważne zagrożenie dla ludności cywilnej, a także infrastruktury krytycznej. - To dobrze widać na przykładzie incydentów, kiedy coś wlatywało do nas. Z jednej strony obiekt był nad Polską, czyli w polskiej przestrzeni powietrznej, a z drugiej strony istniała obawa, że zestrzelenie obiektu i odłamki lub wrak rosyjskiego pocisku, który spadnie na zamieszkałe obszary, wyrządzą więcej szkód, niż sam krótki przelot nad Polską i ponowny powrót do przestrzeni powietrznej Ukrainy - zaznacza Łukasz Pacholski.

- Kwestia aktywnego wykorzystania polskich systemów przeciwlotniczych jest więc przede wszystkim decyzją polityczną. Musielibyśmy rozważyć, czy nam się to faktycznie opłaca. Bo możliwości już mamy. Owocują umowy, które zostały zawarte w przeszłości. Sprzęt przeciwlotniczy systematycznie spływa do jednostek, żołnierze się szkolą, osiągają już wstępne poziomy gotowości operacyjnej, a to pokazuje, że w sytuacji faktycznego zagrożenia ten sprzęt mógłby zostać użyty - podsumowuje ekspert.

Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie