Rosjanie planują wznowienie produkcji A‑50. Tych AWACS-ów zostało zaledwie kilka
Rosjanie planują wznowić produkcję samolotów wczesnego ostrzegania A-50 Berijew, o czym donosi rosyjska, państwowa agencja informacyjna TASS. Moskwa straciła dwie takie maszyny podczas wojny w Ukrainie, co było istotnym ciosem w jej system koordynowania ataków przy użyciu myśliwców i dronów oraz prowadzenie rozpoznania. Dodatkowo zostało jej tylko kilka działających A-50. Kluczowe jest jednak pytanie, czy zachodnie sankcje i ograniczona dostępność części do samolotów faktycznie pozwolą wznowić produkcję rosyjskich AWACS-ów.
01.03.2024 | aktual.: 01.03.2024 17:33
Wiele informacji podawanych przez rosyjskie media lub przedstawicieli władzy to element propagandy. Takie doniesienia są częścią wojny informacyjnej prowadzonej przez Federację Rosyjską.
Rosjanie mówią o produkcji nowych A-50
Jak już informowaliśmy, według szacunków Ukraińców Rosjanie w 2024 r. stracili dwa samoloty wczesnego ostrzegania A-50 Berijew. Do zestrzelenia pierwszego z nich doszło 14 stycznia nad Morzem Azowskim, kolejne zdarzenie miało miejsce 23 lutego. Maszyna w zmodernizowanej wersji A-50U spadła w Kraju Krasnodarskim. Oznacza to, że Moskwie pozostało ok. 6 nadających się do użytku AWACS-ów. Straty są dotkliwe, ponieważ samoloty A-50 odgrywają kluczową rolę w misjach obserwacyjnych, gromadzeniu danych o ruchach przeciwnika czy koordynowaniu ataków przy użyciu myśliwców i dronów.
Po zestrzeleniu ostatniego z samolotów A-50, Rosjanie stali się ostrożniejsi w ich używaniu, co sugeruje, że obawiają się utraty kolejnej maszyny. Szef rosyjskiego koncernu Rostec, Siergiej Czemiezow, zapewnia jednak, że już niedługo Rosja wznowi produkcję własnych AWACS-ów. Taka decyzja ma wynikać z zapotrzebowania rosyjskich sił powietrznych na te samoloty, a także rzekomego zainteresowania A-50 wśród zagranicznych nabywców. Według Czemiezowa produkcja na pewno zostanie wznowiona, ponieważ przedsiębiorstwa posiadają odpowiednie moce produkcyjne potrzebne do tworzenia stacji radarowych, jak i samych samolotów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wspomniane deklaracje wydają się dość odważne. Kilka dni temu serwis Forbes zwrócił uwagę, że "Rosjanie tracą samoloty 20 razy szybciej, niż są w stanie je zastąpić". Ma to związek z zachodnimi sankcjami nałożonymi na rosyjski przemysł lotniczy, co przekłada się na tempo produkcji nowych maszyn. Z drugiej jednak strony już jakiś czas temu prof. Władimir Ponomariow z Instytutu Bezpieczeństwa i Rozwoju Międzynarodowego, rosyjski opozycjonista i były minister w rządzie Federacji Rosyjskiej odpowiedzialny za gospodarkę, w rozmowie z WP Tech podkreślił, że "sankcje nałożone na Rosję nie przynoszą oczekiwanych efektów. Nie są ograniczeniem dla prowadzenia wojny przez Putina".
Jak uważa prof. Ponomariow, Rosja nie ma też większych problemów z pozyskiwaniem komponentów niezbędnych do zachowania płynności produkcji sprzętu wojskowego. "Nowoczesne komponenty potrzebne do produkcji broni pochodzą z przemytu. Nie został on ograniczony, wzrosły tylko obowiązujące ceny. W zasadzie do produkcji nowoczesnej broni u Putina wszystko pochodzi z przemytu z Zachodu. Są też dostawy z Chin czy np. pociski z Korei Północnej. Te ostatnie też są przestarzałe, ale ogromnym wsparciem jest ich liczba" - mówi ekspert.
A-50 - oczy Rosyjskiej armii
Samolot Berijew A-50 (w kodzie NATO "Mainstay") został opracowany jako następca samolotu Tupolew Tu-126 i jest wynikiem współpracy pomiędzy przedsiębiorstwami Iljuszya i Berijew. Jego konstrukcja bazuje na transportowcu Iljuszyn Ił-76. Maszyna weszła do służby w 1984 r. A-50 ma długość blisko 50 m, wysokość ok. 15 m, a rozpiętość jego skrzydeł wynosi 50,5 m. Samolot może lecieć z prędkością 900 km/h, a jego zasięg szacuje się na 7500 km.
Jednym z ważniejszych elementów wyposażenia tej maszyny jest radar obserwacyjny Liana. Dzięki niemu można wykrywać i śledzić cele powietrzne znajdujące się w odległości 650 km i cele naziemne w odległości 300 km. A-50 może być wykorzystywany w misjach obserwacyjnych, przechwytywania, wspierać ataki naziemne, a także nadzorować działania realizowane na polu walki.
Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski