Rosjanie kpią z USA i Izraela. Zakłócają systemy GPS
Rosyjska baza w Syrii stale zakłóca działanie systemów GPS. Sygnał jest na tyle uszkodzony, że w niektórych miejscach praktycznie bezużyteczny. A zasięg urządzenia Rosjan stale rośnie - jego działanie zauważono nawet na stacji ISS.
Syria to dziś jedno z najbardziej krwawych pól do popisu dla światowych mocarstw. Rosja, Izrael, Turcja czy Stany Zjednoczone próbują zagarnąć tego kawałka świata dla siebie jak najwięcej. A przy okazji trwa tutaj zimna wojna, polegająca nie na bezpośredniej walce, a jak największemu utrudnianiu życia swoim przeciwnikom.
Tak w skrócie można powiedzieć o tym, co aktualnie wyprawiają Rosjanie w Syrii. Na terenie tego państwa posiadają kilka swoich baz, a jedna z nich jest dosyć specyficzna - Humajmim. W promieniu 224 km od jej lokalizacji, systemy GPS są praktycznie bezużyteczne.
Według "Times of Israel" , piloci latający na Bliskim Wschodzie zaczęli napotykać zakłócenia systemów GPS wiosną 2018 roku. Problem polega na tym, że "strona trzecia" utrudnia sygnałowi z satelitów dotarcie do odbiorników w samolotach.
Działa to tak, że urządzenia GPS nie otrzymują odpowiedniego sygnału, a dodatkowo ich lokalizacja jest fałszowana. Wydaje im się, że są gdzie indziej, niż faktycznie się znajdują. A wszystko okazało się być sprawką Rosjan.
Początkowo problem był zauważany tylko przez samoloty przelatujące na wyższych wysokościach. Poprzez zakrzywienie Ziemi sygnał jest znacznie bardziej efektywny na dalszych odległościach, niż krótszych. Jednak w ostatnich tygodniach problemy z GPS zaobserwowano nawet na lotnisku Ben Guriona w Tel Awiwie.
Problem pojawia się w momencie lądowania i startowania samolotów, co finalnie może okazać się bardzo niebezpieczne. Prawdopodobnie wygląda na to, że nadajnik zakłócający został przeniesiony gdzieś wyżej. Podobne skutki działania rosyjskiego systemu wykryto także nad lotniskiem na Cyprze.
Według naukowca z Uniwersytetu Teksańskiego, profesora Todda Humphreysa, źródłem sygnałów zakłócających jest baza lotnicza Humajmim. Do takich wniosków doszedł po długich badaniach z wykorzystaniem między innymi czujników umieszczonych na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Todd Humphreys jest na 90-95 proc. pewien, że sygnał pochodzi z tej bazy. I dodaje też, że "Sygnał jest na tyle silny, że można go spokojnie wykryć w kosmosie" - co jest niepokojące. Działania Rosjan mogą doprowadzić do niepotrzebnej tragedii, a jeśli do tego dojdzie, o konflikt wojskowy nie będzie już trudno.