"Rodzice pytali, czy kurs dla dziewczynek jest prostszy". Programowanie jest dla każdego

"Rodzice pytali, czy kurs dla dziewczynek jest prostszy". Programowanie jest dla każdego

"Rodzice pytali, czy kurs dla dziewczynek jest prostszy". Programowanie jest dla każdego
Źródło zdjęć: © Girls Code Fun | Karolina Cikowska
Grzegorz Burtan
13.10.2017 15:05, aktualizacja: 13.10.2017 17:24

Kobieta w IT – brzmi egzotycznie? Nie powinno. Pomimo sporej dysproporcji zatrudnienia, droga dla rozwoju kobiet w tym sektorze dalej stoi otworem. Mimo pewnych utrudnień, jakimi pozostają stereotypy w naszym kraju czy brak odpowiedniej edukacji na poziomie szkolnym.

Co się stało?
Wychowanie oraz nauka to najbardziej prawdopodobne wytłumaczenia tych sytuacji, że mężczyźni stanowią ogromną większość zatrudnionych w branży informatycznej. Jak jednak kobiety trafiają do tego zawodu? I co je zainspirowało do pracy w IT? Zapytałem o to Wiktorię (nazwisko do wiadomości redakcji), która pracuje na stanowisku Junior Software Analysis Engineer w jednej z dużych korporacji.

- Zajęcia z informatyki miałam już w podstawówce, chociaż nieszczególnie je lubiłam. Za to kółko informatyczne po lekcjach bardzo. Na początku uczęszczałam tylko ja, ale potem też czasem moje koleżanki które udało mi się namówić na dołączenie – wspomina. - Chociaż tam głównie chodziłam po to, żeby pograć z kolegami i koleżankami w gry internetowe. Albo czytać strony, modne wtedy było bardzo poszkole.pl. Nie dostawaliśmy konkretnych zadań, każdy po prostu robił co mu się podobało, oczywiście pod okiem nauczyciela – mówi.

To zatem, niestety, dość popularny obraz, jaki można spotkać na lekcjach czy kółkach informatyki – surfowanie po sieci zastępuje próba wytłumaczenia jakiegokolwiek zagadnienia. Wiktoria zainteresowała się czymś więcej, niż graniem z powodu brata, który fascynował się komputerami. Bakcyl został zatem złapany przez rodzeństwo.

- Szkoła nie była szczególnym źródłem inspiracji. Pamiętam, że na informatyce miałam pierwszą styczność z programowaniem - My logo. To program, w którym żółwik poruszał się po wpisaniu komend. Koncepcja mi się podobała, ale trochę nie nadążałam za innymi dziećmi i nauczycielem więc było mi głupio i się zniechęciłam – mówi. - A nauczyciel był bardzo miły i chętnie wszystko tłumaczył. Ja jednak byłam nieśmiałym dzieckiem i bałam się prosić go o pomoc, więc pomagał mi kolega który siedział obok – dodaje.

Szkoła nie była również instytucją, która zniechęciła Wiktorię do samego programowania. Wtedy nie wiedziała nawet, że to było programowanie, przyznaje. Stwierdza natomiast, że raczej zniechęciła się do samego programu i jego nauki na lekcji. A programowaniem, tak na poważnie, zainteresowała się, kiedy doszła. do wniosku, że chce iść na studia informatyczne.

- Żadne inne kierunki mi się nie podobały. Myślałam wtedy dużo o tym, w jakim zawodzie się widzę. Zawsze po głowie chodziła mi informatyka, bo lubiłam wszelaką technologię. Ale byłam bardzo słaba z matematyki w szkole, więc myślałam, że się nie nadaję – przyznaje. - Dopiero po przejrzeniu ofert kierunków stwierdziłam, że dosłownie nic innego mi się nie podoba i ze wsparciem brata postanowiłam jednak spróbować . Po prostu wiedziałam, że chcę się uczyć o technologii. Ostatecznie w tym momencie jestem na drugim roku studiów zaocznych i radzę sobie bardzo dobrze z matematyką – podkreśla.

Czy zdarzyło jej się odczuć, że to męski świat? Pytanie o tyle uzasadnione, że w 2016 roku blisko 75 proc. zatrudnionych w IT było mężczyznami.

- Tak, najbardziej pierwszego dnia na studiach. Wokół byli prawie sami mężczyźni. Ale dość szybko się przyzwyczaiłam i już tego nie odczuwam – mówi. - Nie chodziło tu nawet o wyrobienie sobie grubej skóry bo nie czułam takiej potrzeby. Nikt nie traktował mnie inaczej ze względu na płeć, ale troszkę się bałam, że tak będzie i pewnie stąd to uczucie. Jedyne seksistowskie uwagi zdarzają się w internecie. Nie mam nic przeciwko żartom, ale granica dobrego smaku jest, niestety, często przekraczana – dodaje.

Na pytanie, czy na poziomie edukacji szkolnej potrzebne są zachęty bezpośrednio skierowane do uczennic, Wiktoria odpowiada przecząco. Uważa bowiem, że system wsparcia nauki programowania powinien być dla obu płci i mieć na celu pokazanie różnych możliwości, jakie niesie praca w branży technologicznej. Jej zdaniem, możliwy zapis na konkretny kursy po ich prezentacji by wystarczył. Wtedy każdy mógłby znaleźć coś, co zainteresuje jego lub ją i zdobyć jakąś wiedzę o perspektywach kariery. Trudno bowiem pójść w stronę konkretnej technologii jeśli się nie ma pojęcia, że takowa istnieje, konkluduje.

Szerszy obraz
O tym, jak wyglądają lekcje informatyki w Polsce, pisaliśmy szerzej już wcześniej. Chociaż niektóre szkoły stawiają na dodatkowe zajęcia w postaci kółek zainteresowań, brakuje jednak sprofilowanego dla płci wsparcia. Takie istnieje dopiero na poziomie akademickim, jak powstały w 2006 roku inicjatywa Dziewczyny na Politechniki, promująca wśród młodych kobiet kierunki ścisłe na wyższych uczelniach.

Sporo światła na sytuację kobiet na rynku pracy rzuca wydany przez firmę Hays raport "<Kobiety w IT>". Jego lektura jest dość pouczająca. Wśród respondentek na przykład nie występuje właściwie problem bezrobocia (co nie powinno dziwić, zważywszy na ogromny deficyt w tym sektorze). Tylko 32 proc. zbadanych pracowały wyłącznie z mężczyznami, pozostałe zaś stwierdziły, że ich zespoły są zróżnicowane płciowo, a niemal połowa nie posiada wykształcenia kierunkowego. Pojawia się również pewien zgrzyt. Mianowicie, większość pytanych stwierdziła, że na płaszczyźnie zawodowej jest im trudniej niż mężczyznom.

Jak to zmienić?
Szansę na to, by bliżej poznać świat IT, dają na razie dziewczynkom organizacje pokroju Girls Code Fun. Karolina Cikowska, współzałożycielka, tłumaczy mi, jak w ogóle narodził się pomysł na organizowanie kursów oraz warsztatów, skierowanych do dziewczynek.

- Nie jesteśmy programistkami. Pracowałyśmy w międzynarodowej firmie i zauważyłyśmy, że kiedy odbywały się spotkania, dotyczących nowych technologii, nie było na nim żadnych kobiet – wspomina. - Uznałyśmy, że pora to zmienić. Wiedziałyśmy, że istnieją organizacje, organizujące kursy i spotkania z tego zakresu dla dorosłych kobiet, ale dla nas to mogło być trochę za późno. Dlatego założyłyśmy fundację, które skupiają się na dziewczynkach w wieku 8-12 lat – dodaje.

Cikowska tłumaczy, że motywacją dla stworzenia Girls Code Fun był fakt, że świat zmienia się w szybkim tempie. Osoba, która jest całkiem nieobeznana w temacie zmieniających się technologii, nie dojdzie daleko. Trzeba przygotować następną generację dziewczynek do tego, że one też muszą się znać na tej tematyce. Inaczej zostaną z tyłu, tłumaczy mi.

- Widzimy też, że wiek jest bardzo istotny. Dziewczynki w przedziale wiekowym 8-10 lat są bardzo otwarte na naukę programowania i bardzo dobrze im to idzie. Niestety, kiedy skończą 12 czy 13 lat, zaczynają dawać o sobie znać stereotypy, które zostały zakorzenione w ich mózgu. To jest widoczne zwłaszcza na wydarzeniach – opowiada. - Kiedy młodzież usłyszy słowo programowanie, od razu są zniechęcone. Nie pomaga otwarta postawa, bo* myślą w kategoriach "to nie dla mnie" czy "to dla mnie za trudne"*. Po prostu się boją – konkluduje.

Rodzice niestety nie pomagają w zachęcaniu dziewczynek do takiej formy aktywności.

- Rodzice nie są tego świadomi, ale oni, szkoła, całe otoczenie, ma rolę w powielaniu pewnych szkodliwych stereotypów, gdzie pokazuje się pracowników IT jako mężczyzn. Przykładowo, kiedy zaczęliśmy prowadzić zajęcia, kilkoro rodziców zapytało nas, że skoro są one dla dziewczynek, to są prowadzone w prostszy sposób. To oczywista nieprawda, ale pokazuje pewien sposób myślenia – mówi Cikowska.

Na koniec warto jednak zadać pytanie: czy kursy dedykowane dziewczynkom nie są formą pozytywnej dyskryminacji? Nie. To po prostu usługa skierowana do konkretnej grupy docelowej. Tak działa wolny rynek, jak brzmi stary liberalny aksjomat. Nie zmienia to faktu, że twórczynie Girls Code Fun spotkały się również z takimi opiniami.

- Moim zdaniem to nie jest żadna dyskryminacja. Dziewczynki i kobiety już są zapomniane w tej dziedzinie. Trzeba zmienić pewne schematy myślenia. Nowe technologie to przyszłość, a my pokazujemy kobietom i dziewczynkom, że mogą się w tym odnaleźć – tłumaczy Cikowska. Nauka programowania może być jak najbardziej emancypacyjna. To kobiety rodzą dzieci, a praca programisty pozwala na przykład na pracę zdalną, do tego programiści mogą ustalić elastyczny grafik. Jeśli pewnego dnia zdecydują się założyć rodzinę, łatwiej będzie połączyć im macierzyństwo z pracą zdalną niż biurową – konkluduje współzałożycielka.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)