Informatyka? Dodatkowe godziny do etatu. Pod względem wiedzy nauczycieli jest już gorzej
Nauczyciel – zawód, a raczej powołanie. Niejedna osoba, zafascynowana etosem pedagogiki spod znaku Janusza Korczaka, postanowiła kształcić kolejne żądne wiedzy pokolenia. A jak to wygląda w informatyce?
15.09.2017 | aktual.: 15.09.2017 20:11
Tak działa wolny rynek
Niewidzialna ręka wolnego rynku na razie dość skutecznie przenosi speców z IT do korporacji i software house’ów, gdzie każdy, kto liznął choć odrobinę kodu, może liczyć na tłustą wypłatę oraz komfort pracy. W końcu w naszym kraju ciągle brakuje ludzi w tym sektorze – jest nawet od 30 do 50 tys. wakatów. Firmy sięgają po studentów i przyjezdnych, głównie z Ukrainy. Aleksandra Wesołowska z serwisu Praca.pl tłumaczy mi, jak jest i jakie są prognozy.
- Sprawdzając ogłoszenia ofert pracy dla programistów, na Praca.pl znajdziemy 980 aktywnych ofert. Nasuwa to wniosek, że posiadając kompetencje w dziedzinie IT, ekonomicznie zasadny wydaje się wybór zawodu programisty, a nie nauczyciela. Na stanowiskach deficytowych, a takim z pewnością jest programista, wynagrodzenia szybko rosną. Trendy na rynku pracy potwierdzają, że ogromne zapotrzebowanie na specjalistów IT w firmach będzie utrzymywać się jeszcze przez długi czas, umacniać je będzie szybki rozwój technologii i automatyzacja wielu procesów.
A jak wygląda sytuacja z ofertami dla nauczycieli?
- Przeglądając oferty pracy na nauczycieli ciężko znaleźć ofertę dla nauczyciela informatyki. Głównie poszukiwani są nauczyciele wychowania przedszkolnego i lektorzy języków obcych – mówi Wesołowska
Dlaczego tak jest? Bo szkoły muszą radzić sobie w inny sposób. Nauczycielami są zazwyczaj osoby, które uczą innych zajęć, a godziny informatyki traktują jako formę dorobienia do podstawowej płacy. Postawmy sprawę jasno – osoby z wykształceniem w branży informatycznej po prostu lepiej zarobią w prywatnym sektorze.
To rodzi kolejne pytanie: Czy szkolni informatycy umieją informatykę? Każdy z nas pamięta zajęcia w szkole podstawowej (jeśli jakieś były), które polegały głównie na nauce najbardziej podstawowych narzędzi jak Word czy Paint. Moja nauczycielka nauczyła nas jeszcze, jak zakłada się konto pocztowe, z którego zresztą korzystam do dziś. To jednak było na początku tego stulecia. Czy w tej materii coś się zmieniło?
Na pewno nauczyciele, których informatyka nie jest główną dziedziną, mają łatwiejszy dostęp do materiałów dydaktycznych. Na przykład NASK oferuje cały zestaw do rozwijania swoich kompetencji w ramach programu IT Szkoła można zdobyć niezbędne umiejętności. Sami twórcy chwalą się, że materiały pobrano już kilkaset tysięcy razy. A to bardzo dobry znak. Są jednak takie osoby, które podchodzą do tych rewelacji z rezerwą.
Wsi spokojna, wsi wesoła?
Stowarzyszenie Talent działa od połowy zeszłej dekady. Założone przez Ryszarda Szubartowskiego, matematyka oraz nauczyciela informatyki z powołania, organizuje warsztaty i obozy by kształtować kulturę matematyczną oraz informatyczną u młodzieży. Co ciekawe, skupia się również na upowszechnianiu kultury fizycznej. Zgodnie z ideą starożytnych filozofów, skupia się zatem na rozwijaniu umysłu oraz ciała.
Czytaj także: Wielkie nadzieje. Ministerstwo Cyfryzacji ma realną szansę na cyfrową rewolucję w szkołach
O to drugie dba wiceprezes Stowarzyszenia, Grzegorz Urgacz, który jest nauczycielem wychowania fizycznego. Tłumaczy mi również, dlaczego zdecydowano się, by założyć Stowarzyszenie.
- Powód był prosty: potrzeba rozwoju informatyki. Były takie czasy, że wszyscy zajmowali się wyrównywaniem szans dla mniej utalentowanych dzieci, a tymi zdolnymi nikt się nie przejmował. Ryszard Szubartowski zaczął organizować obozy, a potem powstał pomysł, by te talenty wychwytywać i kształcić – opisuje.
Po wypowiedzi wnioskuję, że nie jest zachwycony poziomem edukacji informatycznej w Polsce.
- Teraz jest znacznie lepiej niż na początku XXI wieku, to fakt. Mamy dostęp do dotacji unijnych czy grantów z MEN, więc możemy rozwijać naszą działalność. Ale czy poziom samej nauki w szkołach wzrósł? Trudne pytanie – zastanawia się. – Od lat występuje tendencja, że kilka szkół ma bardzo wysoki poziom i te szkoły w Polsce kształtują dobrze w kierunku stricte programowania. To jest dosłownie 7-8 miast w Polsce. W kwestii programowania i informatyki istnieje Warszawa, Kraków, Białystok, Lublin, Wrocław i Szczecin. Reszta niestety nie idzie w dobrym kierunku. Tam się nic nie dzieje. Szkoły w dużych miastach, przy uczelniach, mają wyniki. Reszta to zupełnie inna bajka –ponuro konkluduje.
Może w takim razie podłączenie wszystkich szkół do Internetu, co obecnie realizuje Ministerstwo Cyfryzacji, będzie dobrym krokiem naprzód?
- Nie. Dzieci od lat mają do niego dostęp. Do nauki informatyki i programowania nie potrzeba sieci, tylko wiedzę i umiejętności. To muszą być nauczyciele, którzy sami zainteresują się nauką. Wtedy będzie szansa na jakieś dobre wyniki. Dokształcanie ich i zainteresowanie uczniów jest tutaj niezbędne – podkreśla.
Adam (nazwisko do wiadomości redakcji) w ramach planu swoich studiów odbywał praktyki w szkołach. Uczył dzieci informatyki. To co zobaczył, nie napawało go optymizmem.
- W zeszłym roku miałem praktyki w szkole w mieście. A obecnie kończę w małej wiejskiej szkole. I niestety muszę stwierdzić, że dzieci na wsi mają o wiele mniejszą wiedzę w zakresie informatyki - wspomina. - Szkoła w mieście miało koło zainteresowań w gimnazjum. A na wsi nie ma żadnego koła informatycznego ani niczego podobnego – dodaje.
Zapytany o poziom wiedzy nauczycieli, nie przebiera w słowach.
- Poziom wiedzy i umiejętności ujawnia braki w wielu aspektach. Lekcje najczęściej opierają się bezpośrednio na tym co jest w książkach i scenariuszach lekcji bez żadnego dodatkowego wkładu - ocenia. - Głównie dotyczą wiedzy o rzeczach związanych z wordem. To nie jest zasada bo wiem że są szkoły, gdzie poziom informatyki jest o wiele wyższy. Ale zazwyczaj nauczyciele uczą informatyki tylko dlatego że im godzin brakuje i są po jakimś tam kursie, żeby w papierach się zgadzało, że są uprawnieni do nauczania informatyki - podkreśla.
A w ślad za słabymi umiejętnościami szło również wyposażenie.
- Wyposażenie sali na wsi było naprawdę słabe. Była jedna sala z komputerami posiadającymi jeszcze system Windows XP - wspomina. - Nie było też żadnego rzutnika ustawionego na stałe, co bardzo utrudniało prowadzenie zajęć i pokazanie czegokolwiek – mówi.
Duża rolę odgrywała również mentalność uczniów.
- Na jednej lekcji, to akurat była technika, dzieci się źle zachowywały. Zapytałem ich, czy w ogóle wiedzą po co chodzą do szkoły. Jeden chłopak mi odpowiedział, że on i tak ma pracę w polu zapewnioną, więc się nie musi uczyć - mówi mi Adam.
W takiej sytuacji światłowodowy internet na niewiele się zda. Miejmy nadzieję, że 124 mln zł, które MEN planuje wydać na szkolenia, będą dobrą inwestycją.