Robert Biedroń: Górnicy muszą dostać gwarancję pracy w zielonym przemyśle [WYWIAD]
– Zamykanie kopalń? Tak, ale z gwarancją miejsc pracy dla górników. Uchodźcy klimatyczni? Tych, którzy uciekają przed głodem czy brakiem wody, mamy moralny obowiązek przyjąć – mówi WP Tech kandydat na urząd prezydenta Robert Biedroń w rozmowie z serii "Wywiady dla Klimatu".
15.06.2020 | aktual.: 21.06.2020 21:44
Mateusz Czerniak, WP Tech: 2035 r. odejście od węgla, 2050 całkowita bezemisyjność, to daty w klimatycznym kalendarzu Roberta Biedronia. Jak to ma wyglądać w praktyce?
Robert Biedroń, eurodeputowany, kandydat na urząd Prezydenta RP: Kryzys klimatyczny to moim zdaniem największe wyzwanie dla ludzkości w XXI wieku. Inne problemy, takie jak migracje czy ubóstwo, są w dużej mierze pokłosiem bierności polityków w tej sprawie. Nie możemy dłużej udawać, że problemu nie ma. Trzeba tu i teraz podjąć realne działania: zmienić nasz miks energetyczny wprowadzając jak najwięcej odnawialnych źródeł energii, zakazać importu węgla z Rosji.
Rok temu, kiedy mówiłem, że musimy odejść od węgla do 2035 r., politycy różnych opcji twierdzili, że to populizm. Dzisiaj ci sami ludzie i te same partie polityczne mówią, że jednak trzeba to robić.
Mniemam, że pod hasłem odnawialne źródła energii (OZE) ma pan na myśli energetykę wiatrową i słoneczną. A energetyka jądrowa?
Jestem sceptyczny co do tego rozwiązania. Między innymi dlatego, że energia jądrowa staje się coraz mniej opłacalna i jest zdecydowanie mniej bezpieczna niż odnawialne źródła energii. Na świecie raczej wygasza się elektrownie jądrowe, a nie buduje.
Poza tym budowa elektrowni jądrowych trwa wiele lat, a technologia w tym czasie idzie bardzo szybko do przodu. Dlatego ważne są źródła odnawialne – coraz tańsze, coraz bardziej powszechne.
To prawda, ale żaden kraj nie uczynił swojej energetyki bezemisyjną poprzez same OZE, nie licząc energetyki wodnej, która w Polsce nie ma racji bytu. Jeśli nie chcemy energetyki jądrowej, to żeby się całkowicie zdekarbonizować, będziemy musieli spalać biomasę – zmielone drzewa – albo importować energię zza granicy. No więc jak?
Obecnie importujemy węgiel, który wykorzystujemy do produkowania energii. I kolejne rządy tylko wzmacniają ten proceder.
Możemy łudzić się, że w Polsce powstanie elektrownia jądrowa, ale żaden rząd mimo planów nie był w stanie jej do tej pory wybudować. To jest politycznie i organizacyjnie bardzo trudna kwestia, ponieważ uzależnia nas od zewnętrznego dostawcy technologii i jego wiedzy dotyczącej tej technologii.
Dlatego dla mnie kierunkiem jest OZE przy tymczasowym utrzymaniu obecnych źródeł energii, do czasu całkowitej dekarbonizacji.
Dobrze, ale powiedzmy już o momencie tej całkowitej dekarbonizacji. Z pierwszej części pana wypowiedzi mam rozumieć, że naszym zapleczem energetycznym na czas kiedy "nie będzie świeciło i wiało", będzie import czystej energii zza granicy?
Nie po to dzisiaj czołowe ośrodki na świecie pracują nad wydajnością baterii, żeby za 20-30 lat to miało stanowić problem. Tak, możemy importować energię, ale niech to będzie import energii z państw partnerskich Unii Europejskiej, a nie import węgla z Rosji.
Zobacz także
Skoro już jesteśmy przy tym temacie, to jak rozwiązać kwestie górników, którzy stracą miejsca pracy?
Górnicy przede wszystkim chcą wiedzieć, co ich czeka. Kolejne rządy mamią górników, nie pokazując jakiegokolwiek planu na odchodzenie od węgla i zastąpienie niebezpiecznych miejsc pracy w górnictwie miejscami pracy w zielonej gospodarce.
Skonstruowanie takiego planu jest możliwe, jeżeli Polska będzie ściśle współpracowała z UE w ramach Nowego Zielonego Ładu i Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Problem w tym, że Unia Europejska w tym kontekście chce wziąć sobie za kryterium praworządność. A do tej daleko jest rządowi Prawa i Sprawiedliwości.
Tydzień temu na Śląsku po raz kolejny rozmawiałem z górnikami o ich sytuacji. Są rozgoryczeni, że rząd sprowadza węgiel z Rosji, a nie kupuje naszego. Że nie mają perspektyw. Że warunki pracy stają się coraz trudniejsze. Oni chcą po prostu wiedzieć, co ich czeka.
Śląscy samorządowcy zdają sobie sprawę, że naszego węgla nie ma na 200 lat, tak jak mówi prezydent Duda, dlatego przygotowują szkoły w ten sposób, żeby kolejne pokolenia rodzin górniczych miały kompetencje do wykonywania innych zawodów. I w tym trzeba ich wspierać.
Czyli konkretnie – czy górnicy, którzy stracą pracę, będą mieli zagwarantowane miejsca w tzw. zielonych sektorach gospodarki?
Tak, taka gwarancja musi się pojawić. Chcę, aby Śląsk przeszedł sprawiedliwą transformację, żeby powstały tam nowe miejsca pracy w energetyce, np. przy produkcji modułów fotowoltaicznych.
Następna kluczowa kwestia przemiany energetycznej – energooszczędność. Czy widzi pan jakiś plan termomodernizacji budynków w Polsce?
Jeśli chodzi o energooszczędność, to w Słupsku zrobiłem już sporo w tym temacie. Na przykład programy wymiany żarówek dla najbardziej potrzebujących, którzy zaczęli oszczędzać w ten sposób 20 proc. na rachunkach.
[FACT CHECK: Prawda. 5 tys. żarówek trafiło do Słupska, choć trzeba zaznaczyć, że stało się to przy współpracy z Ikeą, która sfinansowała je w ramach swojego programu]
Wymienialiśmy też termostaty w części naszych instytucji i urzędów. Najubożsi sami nie poradzą sobie z przejściem na bardziej ekologiczne rozwiązania. Także rząd powinien wspierać samorządy, np. w podłączaniu do sieci ciepłowniczej kolejnych budynków.
A inna sprawa z tym związana – jak skłonić deweloperów do budowania bardziej energooszczędnych mieszkań?
Deweloperzy nie budują energooszczędnych mieszkań, bo to się im po prostu nie opłaca. Często kierują się zasadą "jak najszybciej i jak najtaniej".
Jestem wielkim zwolennikiem czegoś, co się działo i dzieje w większości krajów Europy Zachodniej – państwo musi podjąć się budowy tanich mieszkań socjalnych na wynajem i właśnie takie mieszkania mogłyby spełniać te standardy, o których mówimy.
Dobrze, a skoro już jesteśmy przy Słupsku i powiedział pan o tym, co się panu podczas kadencji udało, to ja zapytam o to, co się nie udało. Obiecywał Pan tańsze bilety komunikacji miejskiej i obietnicy nie spełnił. Dlaczego?
Dlatego, że kiedy zostałem prezydentem Słupska, to odziedziczyłem piąte najbardziej zadłużone miasto w Polsce. Ta katastrofa finansowa mogła doprowadzić do tego, że mogłem albo sprzedać tę spółkę, która prowadziła komunikację miejską, albo zwiększyć ceny biletów, bo innej drogi nie było.
[FACT CHECK: Fałsz. Słupsk był podczas kadencji Roberta Biedronia 12. a nie 5. najbardziej zadłużonym miastem]
Ja natomiast nie tylko nie sprzedałem tej spółki i nie podniosłem cen biletów, ale udało mi się zakupić nawet nowoczesne autobusy. Także dzięki temu Słupsk jest teraz jednym z miast z najczystszym powietrzem w kraju.
[FACT CHECK: To prawda, Słupsk jest jednym z miast z najczystszym powietrzem w kraju. Jednak wszystkie miasta z najczystszym powietrzem w Polsce to miasta położone na północy kraju. Trudno więc powiedzieć na ile ten wynik to kwestia zarządzania miastem, a na ile czynnik geograficzny]
A Instytut Zielonej Energii? Plany powołania tej instytucji także nie zostały zrealizowane.
Jeszcze z poprzednim rządem chcieliśmy stworzyć w Słupsku instytut, który koordynowałby wszystkie prace związane z transformacją energetyczną, ale niestety rząd Prawa i Sprawiedliwości zablokował później te plany.
Udało nam się jednak, wspólnie z miejskimi spółkami, instytucjami i lokalnymi przedsiębiorcami zapoczątkować budowanie Słupskiego Klastra Bioenergetycznego, mającego na celu stworzenie lokalnej, samowystarczalnej sieci energetyczno-ciepłowniczej.
Przejdźmy do bardziej aktualnej sprawy. Susza. Czy kiedy był pan prezydentem Słupska, to zadbał pan o to, żeby w przyszłości nie doszło tam do takich braków w dostępie do wody, jak np. w zeszłym roku w Skierniewicach?
Słupsk jest przykładem miasta, które jako jedno z pierwszych zareagowało na ten problem. Kiedy zostałem prezydentem, zaczęliśmy wdrażać program unijny dotyczący zarządzania wodami opadowymi.
[FACT CHECK: Częściowa prawda. Z jednej strony rzeczywiście opracowano projekt budowy zbiorników na wody opadowe, ale Biedroniowi nie udało się wtedy przekonać radnych do jego wdrożenia, dopiero w ostatnim czasie miasto poczyniło dalsze kroki w tym temacie]
Jak Pan wie, w Polsce cały czas funkcjonuje całkowite betonowanie miast, co sprawia, że woda nie ma gdzie spływać. My w Słupku zawiązaliśmy współpracę z wodociągami, dotyczącą zarządzania wodami opadowymi i dzisiaj w tym mieście retencjonowanie wody działa bardzo dobrze. Przechodziłem o to wielkie boje z radnymi z PiS-u i Platformy, którzy domagali się kolejnych wybetonowanych parkingów i wyasfaltowanych dróg.
Chciałbym zresztą, żeby rząd pomógł uporać się z tą sprawą samorządom w całym kraju. Zarówno mieszkańców, jak i radnych, trzeba uświadomić, że dalsze betonowanie to brak wody w kranie i podtopienia.
Udało się. Zostaje pan prezydentem Polski. Z jakimi inicjatywami ustawodawczymi wychodzi pan w kontekście kryzysu klimatycznego?
Pierwsza rzecz to pakiet antykryzysowy dla klimatu, który będzie redukował zużycie paliw kopalnych. O tej sprawie już rozmawialiśmy
Druga rzecz to pakiet dla lasów, który ma zabezpieczyć 10 proc. lasów przed szkodliwą ingerencją człowieka i pożarami. W ramach tego pakietu chciałbym powołać też Agencję Ochrony Przyrody, która będzie miała kontrolę nad takimi procesami. Poza tym chciałbym utworzyć Fundusz Dzikiej Przyrody, który będzie zabezpieczał i przywracał naturze część jej pierwotnych terenów. Fundusz byłby zasilany z przychodów uzyskanych z gospodarki leśnej.
Następna kwestia to związany z suszą powszechny system ubezpieczeń dla rolników, pomoc w modernizacji wodociągów dla samorządów oraz kwestie retencji, o których mówiłem wcześniej.
Chciałbym także w sposób symboliczny powołać Rzecznika Praw Zwierząt.
Coś bardziej odległego – naukowcy przewidują, że według – mówiąc eufemistycznie – mniej optymistycznych scenariuszy, do 2070 roku od miliarda do nawet trzech i pół miliardów ludzi będzie żyć w warunkach skrajnych temperatur, jakie dzisiaj występują tylko na Saharze.
To spowoduje masową migrację. Setki milionów uchodźców klimatycznych ruszą z Afryki na granice Europy, a przecież Europa nie radziła sobie z jednym milionem w podobnej sytuacji. Co Robert Biedroń jako jeden z przywódców europejskich zrobiłby w momencie takiego kryzysu. Wpuścić wszystkich? Trzymać ich na granicy?
Musimy po prostu zrobić wszystko, żeby te najczarniejsze scenariusze się nie spełniły. Poza tym musimy stworzyć system, który pozwoli nam dzielić się naszym dobrobytem z tymi, którzy tego dobrobytu nie mają. Z przerażeniem patrzę na podejście do tej sprawy takich polityków, jak Donald Trump, czy Andrzej Duda, którzy pielęgnują egoizmy narodowe. Jeśli tak będzie się dalej działo, to zapłacimy za to wysoką cenę.
Ale to nie jest odpowiedź na moje pytanie. Pytanie brzmi – jeśli czarny scenariusz się spełni, to czy według Roberta Biedronia powinniśmy przyjąć uchodźców klimatycznych do państw UE, w tym Polski? Podkreślmy, że to państwa europejskie i USA wyemitowały najwięcej CO2, nieporównywalnie więcej niż państwa Afryki, więc etycznie będą mieli w tej sprawie bardzo mocne argumenty.
Nie chcę rozważać takiego scenariusza, ponieważ jest to najczarniejszy…
Czyli nie odpowie mi pan?
Wie pan dlaczego? Ja mam całkowicie solidarne stanowisko w sprawie migracji, ale widzę inny powód. Odpowiadanie na takie pytania to dobre rozgrzeszenie dla polityków i wzmacnia egoizm w stylu – "poczekajmy, może się jakoś ułoży".
A to nie jest tak, że nie odpowie mi pan, bo wie, że duża część Polaków nadal nie jest chętna, żeby przyjmować żadnych uchodźców?
Nie. Moje stanowisko zawsze było w tej sprawie jasne...
No więc? Da się na to pytanie odpowiedzieć: tak, powinniśmy przyjąć, bądź nie…
Pan uważa, że to jest czarno-białe?
Czarno-białe nie, ale jeśli ojczyzny tych ludzi nie będą się nadawały do zamieszkania, to nie widzę innych opcji, niż przyjęcie ich na nasze tereny albo… no właśnie, co?
Jeżeli mamy możliwości otworzyć nasz dom dla tych, którzy uciekają przed głodem, brakiem wody, ekstremalnym upałami, to jest to nasz obowiązek moralny, żeby ich przyjąć.
Coś lżejszego na koniec – jak przekonać Polaków, że to wszystko, o czym rozmawiamy, jest w ogóle potrzebne?
Po pierwsze nie wolno zrzucać odpowiedzialności na ludzi. To politycy swoją postawą i odwagą do zmian muszą wyznaczyć kierunek. A obywatele, kiedy zobaczą, że te zmiany po pierwsze sprawiają, że żyje im się bardziej komfortowo, a po drugie, że są opłacalne, po prostu postawią na nie, bo będą wiedzieć, że to leży w ich interesie.