Raport WMO pokazuje "planetę na krawędzi". W 2024 r. mogą paść kolejne rekordy
Nowy raport Światowej Organizacji Meteorologicznej potwierdza, że 2023 rok był jak dotąd najcieplejszy w historii pomiarów. Dodatkowo padły rekordy poziomu emisji gazów cieplarnianych, zakwaszenia oceanów, podnoszenia się poziomu morza, czy cofania się lodowców. Prognozy na 2024 r. również nie napawają optymizmem. Klimatolog prof. Bogdan Chojnicki z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu ostrzega: - Jest szansa, że rok 2024 r. stanie się najgorętszym rokiem w historii pomiarów.
Raport Światowej Organizacji Meteorologicznej (ang. World Meteorological Organization, WMO) "State of the Global Climate 2023" przypomina, że 2023 r. był najcieplejszym rokiem w historii pomiarów, a średnia globalna temperatura przy powierzchni Ziemi wyniosła 1,45°C (z marginesem niepewności ± 0,12°C) powyżej poziomu bazowego z epoki przedindustrialnej. Sekretarz Generalna WMO, Celeste Saulo zwróciła uwagę, że "nigdy nie byliśmy tak blisko – choć w tej chwili tymczasowo – dolnej granicy 1,5°C określonej w porozumieniu paryskim w sprawie zmian klimatycznych". Dodała też, że społeczność WMO "ogłasza światu czerwony alarm". Z kolei szef ONZ Antonio Guterres stwierdził, że raport ukazuje "planetę na krawędzi".
"Planeta na krawędzi"
Prof. Bogdan Chojnicki w rozmowie z WP Tech zwraca uwagę na ryzyko związane z tą sytuacją. - Niebezpiecznie zbliżyliśmy się do progu 1,5°C, a wiemy, że po przekroczeniu progu ocieplenia o 2°C sprawy zaczną się toczyć samorzutnie, co oznacza, że system klimatyczny bez naszej "pomocy" będzie się zmieniał i toczył w zupełnie nowym kierunku. Dalszy wzrost temperatury i w ogóle zmiana systemu klimatycznego potoczą się już same - mówi naukowiec.
Zdaniem eksperta system klimatyczny będzie wówczas nadal funkcjonował, ale stanie się zupełnie inny. Dla ludzkości oznacza to potężne koszty adaptacji do warunków, w których będą panować nie tylko wysokie temperatury, ale i np. intensywne susze i intensywne opady deszczu w miejscach, które już teraz mierzą się z takimi problemami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: SięKlika #27: Wielka Stopa i AI, Polacy nie chcą elektryków, E-mail z „Policji”, Bitcoin żyje!
W raporcie WMO eksperci podkreślają, że zmiany klimatyczne to znacznie więcej niż tylko temperatura powietrza. W 2023 r. mogliśmy obserwować rosnące temperatury oceanów, coraz większe ich zakwaszenie, cofanie się lodowców, czy utratę lodu morskiego na Antarktydzie. Przykładowo, fale upałów dotknęły średnio jedną trzecią powierzchni wszystkich oceanów, a lodowce na całym świecie doświadczyły największej utraty lodu od czasu rozpoczęcia pomiarów w 1950 r. Dane są jednoznaczne, ale wielu z nas wciąż trudno uwierzyć w globalne ocieplenie. Według eksperta może to wynikać z naszej natury.
Często spotykanym problemem jest także mylenie pogody z klimatem i argumentowanie, że skoro spadł śnieg i jest zimno, globalne ocieplenie nie może istnieć. Różnicę pomiędzy tymi zagadnieniami w prosty sposób przedstawia prof. Chojnicki: - Pogoda jest jak nastrój, podczas gdy klimat to określony charakter. My tutaj mówimy więc o zmianie charakteru, a nie - o zmianie nastroju. Nastrój każdego dnia może być inny, a zmiana charakteru to daleko poważniejsza zamiana, która stawia przed nami zdecydowanie trudniejsze wyzwania, które wymagają znacznie więcej wysiłku i pracy.
W 2024 r. padną kolejne rekordy?
Rekordowy pod wieloma względami 2023 r. już za nami, ale naukowcy alarmują, że to 2024 r. może się najgorętszym rokiem w historii pomiarów. Prof. Chojnicki wskazuje na kilka przemawiających za tym argumentów. - Przede wszystkim jest to zjawisko El Niño, które już się wyłącza, ale jego "echo" wciąż jest odczuwalne, oceany, które są najcieplejsze w historii obserwacji prowadzonych od 1982 r., mamy też dużą aktywność słoneczną. Trzeba pamiętać, że zbliżamy się do jej maksimum. To wszystko zebrane razem wpływa na duże prawdopodobieństwo, że 2024 rok zaowocuje nowym rekordem. Widać to już trochę w Polsce, gdzie wegetacja roślin w wyniku rekordowo wysokich temperatur zaczęła się dwa tygodnie wcześniej niż zazwyczaj - wymienia.
Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski