Rakieta hipersoniczna "Kindżał" - rosyjska mistyfikacja? [KOMENTARZ]
Z informacji ujawnionych przez rosyjskie ministerstwo obrony wynika, że przedstawiony przez prezydenta Rosji Władimira Putina nowy pocisk hipersoniczny "Kindżał" to tak naprawdę podczepiona pod samolot rakieta, wykorzystywana wcześniej w lądowym systemie taktycznym "Iskander-M".
15.04.2018 | aktual.: 18.05.2018 18:02
O systemie "Kindżał" stało się głośno po przemówieniu prezydenta Rosji Władimira Putina, wygłoszonym 1 marca 2018 r. do m.in.: członków Zgromadzenia Federalnego, rządu, sądów najwyższego i konstytucyjnego, gubernatorów oraz przedstawicieli najważniejszych mediów. Putin w swoim ponad godzinnym wystąpieniu zaprezentował m.in. sześć nowych systemów uzbrojenia, które według niego pozwolą Rosji uzyskać przewagę militarną nad krajami zachodnimi.
Jednym z nich miał być wysoce precyzyjny kompleks naddźwiękowych pocisków rakietowych "Kindżał", który według rosyjskiego prezydenta nie ma światowego odpowiednika. Zastosowane w nim rakiety mają się poruszać z prędkością hipersoniczną – a więc co najmniej pięciokrotnie przekraczającą prędkość dźwięku (która wynosi 1062 km/h na wysokości 11000 m). Putin przypominał wtedy, że jest to broń rozwijana tylko "w krajach o wysokim potencjale naukowym i zaawansowanych technologiach" i jednocześnie ujawnił, że w Rosji jest ona już od 1 grudnia 2017 r. wykorzystywana operacyjnie (pełniąc pilotażową służbę na lotniskach Południowego Okręgu Wojskowego).
Sama rakieta ma być (i jest) przenoszona przez samoloty wielozadaniowe (obecnie ciężkie samoloty myśliwskie MiG-31) i po zrzuceniu ma lecieć samodzielnie z prędkością dziesięciokrotnie przekraczającą prędkość dźwięku - cały czas wykonując manewry. Dzięki temu ma ona możliwość przenikania przez wszystkie, istniejące systemy obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej atakując cele znajdujące się w odległości ponad 2000 km za pomocą bojowych głowic: konwencjonalnych i jądrowych.
Większość analityków na postawie tych skąpych informacji uznało, że Rosjanie rzeczywiście opracowali zupełnie nowy system uzbrojenia jednak wątpili, że jest on w operacyjnym wykorzystaniu. Zdjęcia ujawnione z prób rakiet „Kindżał” pokazały, że rosyjska propaganda poszła o wiele dalej.
Po pierwsze już na pierwszy rzut oka było widać że rakieta podwieszona pod samolotem MiG-31 nie była jakimś nowatorskim rozwiązaniem, ale wyraźnie została zaadoptowana z już istniejących systemów uzbrojenia. Wskazywał na to chociażby kształt pocisku, brak charakterystycznych dla systemów hipersonicznych detali oraz nieobecność technologii stealth.
Rosjanie prezentując film z testów systemu "Kindżał" próbowali nadać tajemniczości całemu systemowi rozmywając wygląd pocisku, ale nie wiadomo, na ile wynikało to z rzeczywistej potrzeby ukrycia jakiś tajemniczych, nowatorskich szczegółów, a na ile z celowej dezinformacji. Na zdjęciach zaprezentowanych przez rosyjski resort obrony pocisk przecież nie był już rozmyty. To właśnie na nich było widać wyraźnie, że z wyglądu i kształtu „Kindżał” przypomina rakietę zastosowaną w systemie lądowym "Iskander-M". Wykorzystywany tam pocisk ma długość 7,3 m, średnicę 0,92 m i waży około 4000 kg. Sama waga nie stanowi problemu, ponieważ samoloty MiG-31 mają udźwig ponad 5000 kg, a dodatkowo rakieta przed zamontowaniem na samolocie na pewno przeszła prace adaptacyjne, związane m.in. z pozbyciem się silnika startowego wynoszącego pocisk z wyrzutni naziemnej oraz dołożeniem stałych stateczników.
Nie wiadomo, jaki typ rakiety stosowanej w systemie "Iskander-M" został zaadoptowany przez Rosjan i na ile został on zmodyfikowany. Ciekawa jest natomiast informacja przekazana przez Putina, że "Kindżał" może atakować cele na odległości większej niż 2000 km. Może to oznaczać, że również odpalane z wyrzutni na powierzchni lądu rakiety "Iskander-M" wcale nie mają zasięgu 500 km (zgodnie z traktatem INF), ale znacznie większy. Trudno jest bowiem przypuszczać, że w krótszym pocisku udało się rosyjskim konstruktorom znaleźć miejsce na umieszczenie dodatkowego zapasu paliwa rakietowego.
_Rakieta "Kindżał" to prawdopodobnie modyfikacja pocisku balistycznego wykorzystywanego w systemie "Iskander-M". _
Pytań jest zresztą o wiele więcej. Na filmie nie było np. widać lotu rakiety i uderzenia w cel. Nie wiadomo więc, czy chodzi rzeczywiście o próbę operacyjnego systemu uzbrojenia, czy też tylko o sprawdzenie możliwości przenoszenia "Iskanderów-M" przez samoloty. Jak na razie wiele jednak wskazuje na to, że "Kindżał" to kolejna mistyfikacja rosyjska. Sądząc po opisach w zachodnich mediach – zakończona pewnym powodzeniem. Trzeba jednak pamiętać, że Rosja celowo nie zachowuje transparentności odnośnie budowy swoich systemów broni. Z kolei moment prezentacji "Kindżała" był prawdopodobnie związany z kampanią wyborczą i prowadzoną walką informacyjną, choć z drugiej strony sama możliwość użycia podobnych pocisków również przez samoloty daje pewien dodatkowy potencjał bojowy.
Autor: Maksymilian Dura