Przez internet Polacy nie czytają książek? Nie, kiedyś wcale nie było lepiej

Przez internet Polacy nie czytają książek? Nie, kiedyś wcale nie było lepiej

Przez internet Polacy nie czytają książek? Nie, kiedyś wcale nie było lepiej
Źródło zdjęć: © wawalove
Adam Bednarek
08.12.2017 15:30, aktualizacja: 09.12.2017 15:47

"Zdjęcie z metra w drodze do domu z pracy. Zaczynam się zastanawiać czy tu jest jeden nienormalny tylko?" – taką wiadomość dostała redakcja WawaLove.pl. Fotografia przedstawiała pasażerów wpatrzonych w telefony. Wśród nich znalazła się osoba robiąca coś zupełnie innego - czytała książkę.

Czytelnicy WP stwierdzili, że to znak czasów. “Wszyscy siedzą z nosami w telefonach. To chyba jest już chore.Kiedyś były kontakty międzyludzkie” - napisała jedna z komentujących, a jej opinia zebrała mnóstwo pozytywnych ocen.

Zanim stwierdzimy, że “kiedyś to były czasy”, zerknijmy na jedną fotografię:

Obraz
© Materiały prasowe

Jak widać, to nie technologia sprawiła, że ze sobą w komunikacji miejskiej nie rozmawiamy. Po prostu od zawsze każdy jest zajęty swoimi sprawami. I nie ma w tym niczego złego.

Np. Japończycy w metrze po prostu śpią:

I to normalne. Wracając z pracy wiele osób jest zmęczonych. Zamyślonych. Planuje, jak spędzić wieczór albo co ugotować na spotkanie ze znajomymi. Jedni słuchają muzyki, drudzy patrzą się w okno, a trzeci po prostu przesuwają palcem po ekranie, żeby podróż zleciała szybciej. Inni rzeczywiście czytają - czemu nie? - ale przecież nie czyni ich to wyjątkowymi.

Bo komunikacja miejska to nie biblioteka czy koło dyskusyjne. Nie każdy musi czytać książki w metrze, co wcale nie świadczy o nas źle. Sam bardzo często w ten sposób zabijam czas. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że zatłoczony, głośny wagon to niezbyt idealne miejsce do niektórych lektur.

W Polsce jednak przyjęło się, że czytanie papierowych książek w miejscach publicznych to wyznacznik mądrości. Jak ktoś czyta - oho, widać, że pan inteligent, szacunek. Wręcz wypada, by pokazać swoją klasę.

Widać to szczególnie w sieci. Narodowe ego było połechtane, gdy zagraniczni dziwili się, że w warszawskim metrze wciąż na topie są papierowe książki.

Wiadomo, internet to zło, głupota i strata czasu. Z kolei “papier” - wyznacznik mądrości, obycia i klasy. Jak to dobrze, że “zagraniczni” tak nas widzą!

Pomijam już fakt, że osoby, które siedzą z nosem w smartfonie, być może w tej chwili się czegoś uczą, czytają książkę czy prowadzą dyskusję o sytuacji politycznej w Wenezueli. To bez znaczenia.

Lubimy mądrość na pokaz. Szpanowanie, że się czyta i dzięki temu jest się mądrym. Czasami mam wrażenie, że to właśnie przez to czytelnictwo w Polsce jest tak niskie. Takie podejście zniechęca do czytania.

Wejdźcie na facebookowe profile wydawnictw w Polsce. Zapewniam, że w komentarzach nie zabraknie tego tekstu: “oh, kolejna książka, ileż można, zbankrutuje przez was i znowu nie będę spał po nocach tylko czytał!”. Albo: “już nie mam miejsca na półkach!”. Każda zapowiedź jest dla wielu okazją, by pokazać, jak wspaniali są tylko dlatego, że czytają książki. Nie dość, że czytają, to jeszcze każdy musi wiedzieć, że robią to 24 godziny na dobę. To internetowa wersja fototapety z nadrukiem przedstawiającym półkę z książkami.

Nie mówiąc już o snobistycznych profilach na Facebooku, jak np. “Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki”. Kiedyś dokładnie prześwietliłem jego zawartość i dowiedziałem się, kim jest niestatystyczny Polak.

Kiedy idzie do Biedronki, wcale nie kupuje pomidorów, tylko książkę (serio, ktoś tak napisał, a facebookowe profile szybko to podchwyciły, dodając oczywiście “mam tak samo!”). Jego świat jest lepszy,“kupuje książki za kasę na czynsz” i nie wie co to znaczy “mieć za dużo książek”. Najchętniej chciałby zamieszkać na bezludnej wyspie, bo tylko wtedy miałby czas i spokój na przeczytanie wszystkiego. Wiadomo, statystyczni rodacy w oddawaniu się lekturze tylko przeszkadzają! “Niestatystyczny” Polak przy każdej możliwej okazji musi pochwalić się w internecie, że czyta. I podkreślić, jak wiele traci ten, kto tego nie robi.

Internet to naprawdę wyjątkowo niemiłe miejsce dla tych, którzy nie czytają, a mogliby. Trochę rozumiem, że nie sięgają po książki, skoro czytanie przedstawiane jest tak… elitarnie.

Ci “niestastyczni” na pewno bardzo zasmucili się, gdyby nagle cały wagon metra wyrzucił smartfony i zamienił je na książki. Jak chwalić się wtedy “wyjątkowym” zajęciem?

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)