Dlaczego Polacy nie czytają książek? Przez internet!
Niedawno znowu załamywano ręce nad tym, że Polacy nie czytają ksi ążek. Dlaczego? Moim zdaniem winę ponosi… internet.
I wcale nie chodzi mi o to, że Polacy wolą oglądać głupie filmiki na YouTubie niż czytać Dostojewskiego lub chociaż Sapkowskiego. Po prostu ci, którzy należą do mniejszości i jednak po książki sięgają, nie zachęcają do tego innych.
Wręcz przeciwnie - skutecznie do tego zniechęcają. I między innymi właśnie dlatego ponad 63 proc. Polaków w 2016 roku nie przeczytało ani jednej książki.
Przeciętny internetowy czytelnik to snob. Ktoś, kto się wywyższa. Weźmy na przykład jeden z najpopularniejszych facebookowych profili o czytaniu, który lubi ponad 300 tys. osób - “Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki”.
Już sam fakt, że zostawiamy “lubię to”, sprawia, że trafiamy do wyjątkowego grona. Do elity Polaków, która po książki sięga. Nie czytasz - nie idę z tobą do łóżka. Jesteś za głupi, jesteś “statystycznym Polakiem”.
Niestatystyczny Polak jest za to wyjątkowy. Kiedy idzie do Biedronki, wcale nie kupuje pomidorów, tylko książkę (serio, ktoś tak napisał, a facebookowe profile szybko to podchwyciły, dodając oczywiście “mam tak samo!”). Jego świat jest lepszy,“kupuje książki za kasę na czynsz” i nie wie co to znaczy “mieć za dużo książek”. Najchętniej chciałby zamieszkać na bezludnej wyspie, bo tylko wtedy miałby czas i spokój na przeczytanie wszystkiego. Wiadomo, statystyczni rodacy w oddawaniu się lekturze tylko przeszkadzają!
“Niestatystyczny” Polak przy każdej możliwej okazji musi pochwalić się w internecie, że czyta. I podkreślić, jak wiele traci ten, kto tego nie robi.
Można sparafrazować pewien dowcip, gdy jeden kolega dzwoni do drugiego. W tej wersji brzmiałby:
-Tak słucham?
- Nie mogę teraz rozmawiać, czytam książkę.
- Ale to ty zadzwoniłeś!
- Naprawdę nie mogę, muszę kończyć, czytam!
Gdyby tego typu “śmieszne obrazki” i memy wrzucały wyłącznie humorystyczne profile, nie byłoby problemu. Ale takie wpisy zamieszczają też internetowe księgarnie czy wydawnictwa. I tak czytający kiszą się we własnym sosie.
Nieco snobistyczne podejście do czytania pokazuje też profil “Recenzje z Lubimy Czytać”. Jak sama nazwa wskazuje, zamieszczane są opinie o książkach z portalu, na którym zwykli użytkownicy recenzują książki. Cytowane wpisy to te o kultowych tytułach, które zostały nisko ocenione. Na przykład ktoś dał dwie gwiazdki “Czarodziejskiej górze”, bo uznał, że to oporna książka. Albo wystawił notę 1/10 “Lalce”, stwierdzając, że to "jedna z najgorszych i najbardziej nietaktownych lektur w naszym narodowym spisie".
Nie spodobał ci się “Mistrz i Małgorzata”, wynudził cię “Makbet”, “Treny” Kochanowskiego są według ciebie smętne? Cóż, dzięki tobie prawdziwi koneserzy mają ubaw!
Internet to naprawdę wyjątkowo niemiłe miejsce dla tych, którzy nie czytają, a mogliby. Trochę rozumiem, że nie sięgają po książki, skoro czytanie przedstawiane jest tak… elitarnie.
Zresztą każde hobby internet tak “psuje”. Wpisy o bieganiu czy piciu piwa pełne są specjalistów, dla których bieganie w zwykłych butach lub otwieranie trunku zwykłym otwieraczem to zbrodnia i dowód na to, że tę pasję powinno zostawić się tym, którzy to znają. W przypadku czytania razi to jeszcze bardziej, bo przecież wszyscy by chcieli, żeby Polacy jednak częściej odwiedzali księgarnie.
Chociaż mam wrażenie, że “niestatystyczni” rodacy wcale tego nie chcą - w końcu przestaliby być elitą.