Producenci kurkumy z Bangladeszu mogli celowo dodawać do niej ołów
Badacze odnaleźli w kurkumie, która jest niezwykle popularną przyprawą w Bangladeszu, ilości ołowiu 500-krotnie przekraczające krajowe normy. Co najbardziej zatrważające, ten groźny pierwiastek znalazł się tam nieprzypadkowo.
Naukowcy z Uniwersytetu w Stanford, którzy wykonali szereg analiz i rozmów z producentami przypraw oraz rolnikami, odkryli, że poziomy ołowiu w kurkumie przekraczają w Bangladeszu 500-krotnie krajowe normy. Wyniki ich badania zostały opublikowane w czasopiśmie "Environmental Research".
Badacze rozpoczynając swoje analizy, sądzili, że może to być spowodowane skażeniami gleby, wody lub innych surowców, ale ich odkrycie okazało się dużo bardziej bulwersujące – kurkuma była zanieczyszczona ołowiem o żółtym pigmencie i najprawdopodobniej dodawano go do tej przyprawy, żeby osiągnąć jej specyficzny kolor.
Źródła tego procederu trzeba upatrywać w latach 80., kiedy to wielka powódź nawiedziła Bangladesz i sprawiła, że rośliny kurkumy stały się pozbawione intensywnej barwy. Popyt na jasnożółtą przyprawę mógł doprowadził producentów do zabarwiania go żółtawym chromianem ołowiu.
Ołów to niezwykle toksyczny pierwiastek
Jak informują naukowcy, ołów jest substancją, w przypadku której nie ma bezpiecznej ilości spożycia. Szczególnie wrażliwe na działanie tego pierwiastka są dzieci, u których może zaburzyć prawidłowy rozwój.
Wiedza o problemach obywateli Bangladeszu związanych z ołowiem nie jest nowa – naukowcy badają poziom tego metalu we krwi mieszkańców już od 2014 roku. Analizy te wykazały, że aż 30% kobiet w ciąży miało podwyższony poziom ołowiu we krwi.
Na razie nie wiadomo nic o tym, jakoby skażona kurkuma miałaby być eksportowana za granicę. Jednak trzeba wziąć pod uwagę fakt, że Bangladesz to jeden z największych producentów tej przyprawy na świecie.
Źródło: Futurity.org, ScienceAlert.com