Ponad 50 lat temu zamrożono pierwszego człowieka w nadziei, że medycyna kiedyś pozwoli go wskrzesić

Zamrażanie ciała po śmierci jest coraz bardziej popularnym trendem. W Dolinie Krzemowej działają nawet rozległe farmy kriogeniczne, w których martwi milionerzy oczekują na nieśmiertelność.

Ponad 50 lat temu zamrożono pierwszego człowieka w nadziei, że medycyna kiedyś pozwoli go wskrzesić
Źródło zdjęć: © Youtube.com

04.08.2017 | aktual.: 04.08.2017 13:29

Wokół krioniki narosło wiele mitów. Chyba najpopularniejszym jest ten związany z Waltem Disneyem, który po śmierci miał zostać zamrożony, a jego funckje życiowe mają zostać przywrócone po 100 latach (w 2066 r.). To jednak tylko miejska legenda. W rzeczywistości jego ciało zostało pochowane na cmentarzu Glendale w Kaliforni po uprzedniej kremacji.

Ponad 50 lat temu poddano zabiegowi zamrożenia pierwszego człowieka - Jamesa Bedforda. Był on profesorem psychologii na Uniwersytecie w Kaliforni. W pracy zajmował się doradztwem zawodowym, ale do historii przeszedł ze względu na zabieg, któremu poddał się po śmierci.

Bedford chorował na raka nerki z przerzutami do płuc. W czasach, w których żył, ten rodzaj nowotworu był zupełnie nieuleczalny. Jego ciało 12 stycznia 1967 roku zostało więc zamrożone w nadziei, że w niedalekiej przyszłości medycyna będzie w stanie poradzić sobie z problemem. Zabieg zamrożenia wykonano kilka godzin po jego śmierci.

- Krioprezerwacja ma być mostem postawionym pomiędzy dzisiejszą medycyną a medycyną w przyszłości – powiedział w wywiadzie dla BBC Max More, prezes przedsiębiorstwa Alcor, jednej z największych na świecie firm zajmujących się zamrażaniem ludzi.

Zwolennicy krioniki twierdzą, że ci, którzy dziś są martwi, jutro mogą zostać wyleczeni. Na potwierdzenie tych słów często przytaczają obrazową sytuację: 50 lat temu jeśli musielibyśmy udzielać pomocy komuś poszkodowanemu w wypadku, sprawdzilibyśmy, czy oddycha. Na tej podstawie określilibyśmy, czy żyje. Dzisiaj zastosowalibyśmy RKO i wezwali pomoc medyczną, która dysponuje zaawansowaną wiedzą na temat ratowania życia.

Dzisiaj wiemy, że ludzie, których kiedyś uznano by za zmarłych, mogliby bez przeszkód żyć jeszcze przez wiele lat. Obecnie trzeba stwierdzić śmierć całego mózgu, jednak ta granica przesuwa się coraz dalej.

Fani krioprezerwacji zapewniają, że wraz z postępem medycyny uda się przywrócić zmarłych do życia. Trzeba jednak wspomnieć, że jeszcze nikt nigdy nie próbował wybudzać żadnej zamrożonej osoby. A wątpliwości jest dużo.

Zwykłe zamrożenie jest dla organizmu śmiertelne. Aby tego „efektu ubocznego” uniknąć, „pacjentom” podaje się krioprotektant - substancję chroniącą zamrażany obiekt. Uszkodzenia próbek biologicznych powodowane są często przez powstawanie kryształków lodu w czasie ich zamrażania. Krioprotektant przynajmniej w teorii pozwala tego uniknąć. W takie naturalne krioprotektanty są wyposażone m.in. niektóre zwierzęta żyjące na Arktyce i Antarktydzie, by chronić swoje tkanki przed uszkodzeniami w czasie hibernacji.
W przypadku Bedforda krioprotektant został wstrzyknięty. Co oznacza, że z dużym prawdopodobieństwem mózg Bedforda nie zachował się w dobrym stanie. Obecnie w zabiegach krioprezerwacji używa się innej metody. Podaje się go metodą perfuzji (stosuje się sztuczny system krążenia pozaustrojowego zastępujący serce).

Największą wadą krioniki wydaje się jednak fakt, że w przypadku zamrażania całego ciała człowieka (lub chociaż jego mózgu) – nie udało się opracować sposobu na bezpieczne odmrożenie. I jak do tej pory nie podano żadnej konkretnej daty wskazującej, kiedy zostanie odmrożony pierwszy człowiek.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (214)