Polowanie na HIMARS-y. Rosja oferuje za ich eliminację pokaźną kwotę
Nie od dziś wiadomo, że jednym z priorytetowych celów Rosjan, jeśli chodzi o zachodnią artylerię w Ukrainie, jest HIMARS. Kreml wyznaczył nawet specjalne nagrody finansowe dla żołnierzy, którym uda się ten system zniszczyć. Podobnie jak za eliminację niemieckich Leopardów, czy pojazdów opancerzonych dostarczonych przez Stany Zjednoczone.
Serwis The Defence Post, powołując się na informacje Ministerstwa Obrony Rosji, opublikował ciekawe zestawienie "nagród" za niszczenie zachodniego sprzętu wojskowego, który jest wykorzystywany w Ukrainie. Rosjanie za eliminację wrogiego pojazdu opancerzonego mogą otrzymać 50 tys. rubli (600 dolarów), czołgu ok. 100 tys. rubli (1200 dolarów), a systemu rakietowego HIMARS nawet 300 tys. rubli (3600 dolarów). Taka sama nagroda obowiązuje w przypadku zniszczenia ukraińskiego śmigłowca lub samolotu bojowego. Według serwisu jest to część większego programu motywacyjnego dla rosyjskich żołnierzy.
Jak zaznacza The Defence Post "na dzień 31 maja 10 200 rosyjskich żołnierzy otrzymało podobno płatności za zniszczenie ponad 16 000 sztuk ukraińskiego i zachodniego sprzętu wojskowego". Trudno ocenić, czy takie nagrody są faktycznie wypłacane i w jaki sposób Kreml weryfikuje prawdziwość zgłoszeń dotyczących niszczenia ukraińskich czołgów czy śmigłowców. Oferta wydaje się jednak atrakcyjna, szczególnie jeśli zestawi się ją z przeciętnymi zarobkami w Rosji. Według serwisu Trading Economic w marcu 2023 r. wynosiły one nieco ponad 71 tys. rubli, przy czym płaca minimalna plasowała się na poziomie 16,2 tys. rubli. Dlatego też część rosyjskich żołnierzy może próbować podratować w ten sposób domowy budżet.
Zadanie nie jest jednak najłatwiejsze. Ukraińcy oczywiście też ponoszą straty - zarówno w ludziach, jak i sprzęcie wojskowym, ale starają się maksymalnie dbać o bezpieczeństwo, cennych zachodnich systemów rakietowych, takich jak właśnie HIMARS. Sprzęt nazywany potocznie "bogiem wojny" jest jednym ze skuteczniejszych rozwiązań używanych w Ukrainie, pozwalających zadawać armii Putina dotkliwe straty. W ostatnim nagraniu z "Kapitanem HIMARS-em" fikcyjnym bohaterem stworzonym właśnie dla podkreślenia roli tej broni, które ukazało na początku maja, poinformowano, że HIMARS-y są trzymane w obiektach wojskowych wybudowanych w czasach sowieckich, które są zdolne przetrwania ataków nuklearnych. Podkreślono też, że do tej pory żaden taki system nie został zniszczony w Ukrainie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak już informowaliśmy, M142 HIMARS (High Mobility Artillery Rocket System) to lżejsza wersja amerykańskiego systemu rakietowego M270 MLRS. Została opracowana w 1996 roku przez Lockheed Martin w celu zwalczania wrogiej artylerii, piechoty, lekkich transporterów opancerzonych czy wspierania zaopatrzenia i koncentracji wojsk. Mobilny system (wyrzutnie zamontowano na podwoziu kołowym) ma szybko atakować i szybko wycofywać się z miejsca ataku, zanim siły wroga zlokalizują jego położenie. HIMARS może obsługiwać różnego rodzaju amunicję, w tym standardowe rakiety MLRS kal. 227 mm oraz nowoczesną amunicję kierowaną.
Warto również wspomnieć o pociskach M30/M31, które zostały opracowane specjalnie na potrzeby tej wyrzutni. Są one naprowadzane na cel m.in. z wykorzystaniem GPS-u, a ich zasięg szacuje się na 30-70 km. Z wyrzutniami HIMARS można również łączyć pociski taktyczne MGM-140 ATACMS (Army TACtical Missile System), czyli broń precyzyjnego rażenia o zasięgu wynoszącym od 25 do nawet 300 km. W praktyce oznacza to możliwość atakowania i niszczenia celów, bez konieczności umieszczania systemu w pobliżu pola walki.
Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski