Polacy lubią teorie spiskowe. I są w stanie zapłacić 300 zł, żeby posłuchać wykładu o jaszczuroludziach
W panteonie twórców teorii spiskowych nie ma osoby bardziej znanej od Davida Icke'a. Od prawie trzech dekad Brytyjczyk z zapałem godnym lepszej sprawy opisuje spiski elit i rasę jaszczuroludzi, którzy "rządzą światem". W sobotę miał wykład we Wrocławiu, ale fani, z którymi rozmawialiśmy, byli zawiedzeni.
Wrocław, Centrum Kongresowe przy Hali Stulecia. W audytyorium mieszczącym nawet 1000 osób zajęte jest jakieś 3/4 dostępnych miejsc. Za wstęp, w zależności od sektora, trzeba było zapłacić 250 lub 300 zł. Kiedy większość osób spędza weekend w klubach, kinach, w domu przed telewizorem lub na grzybach, zebrani w sali będą przez pięć godzin słuchać, co lub kto rządzi światem i jakie zagrożenia czyhają na każdym kroku. Wszystko z ust starszego mężczyzny - byłego piłkarza i cenionego dziennikarza sportowego.
Zobacz Też: Dlaczego wierzymy w teorie spiskowe?
Kariera golkipera
David Icke swoje lata młodości spędził grając na pozycji bramkarza. Najpierw w latach 1967-1971 był w młodzieżowej drużynie Coventry City, a między rokiem 1971 a 1973 grał w seniorach zespołu Hereford United. Na jego koncie wylądowało 37 wystąpień między słupkami - czyli niewiele. Karierę przerwało reumatoidalne zapalenia stawów. Postępujący ból był tak duży, że Icke nie mógł już grać. Później zresztą zainteresował się medycyną alternatywną, która miała mu pomóc w ukojeniu bólu.
Nie zerwał jednak z narodowym sportem wyspiarzy. Przeprowadził się do Leicester, gdzie zaczął pracę jako reporter sportowy dla lokalnego oddziału radia BBC, później awansując do roli reportera ogólnokrajowego. Wydał również książkę o tym, jak odnaleźć się w świecie futbolu. A potem nastąpiły już lata 90. - i nic nie było takie samo.
Objawienie przyszło do Icke'a w postaci głosu, który mówił do niego, gdy ten był na zakupach ze swoim synem. To było w marcu 1990 roku. Rok później Icke wystąpił w programie Terry'ego Wogana w BBC. Odcinek popularnego, rozrywkowego talk show przeszedł do historii. Występujący w turkusowym ortalionie David nie tylko powiedział, że jest Mesjaszem, ale że w tym roku Wielką Brytanię czeka katastrofa. Icke został bezlitośnie wyśmiany, a później pod jego domem gromadziły się tłumy, czekające aż "Mesjasz" wyjdzie z ukrycia.
Icke usunął się w cień - ale nie całkowicie. Zamiast występować w telewizji, zaczął wydawać książki, w których tłumaczył i wykładał swoje poglądy. A jego poglądy są następujące: ludzkość jest zniewolona przez rasę zmiennokształtnych jaszczuroludzi z kosmosu, którzy przybyli na Ziemię kilka tysięcy lat temu. Reptilianie pochodzą z okolicy konstelacji Smoka (Alfa Draconis).
Ludzie-jaszczury kontra ludzie
Oto, co dokładnie głosi teora Davida. W przeciwieństwie do ludzi, reptilianie wyewoluowali z gadów, stąd ich wygląd. Mają około dwa i pół metra wzrostu, łuskowatą skórę, brak włosów oraz charakterystyczne pionowe źrenice. Do tego posiadają zdolności parapsychiczne i telekinetyczne. Mieli przybyć w okolicach czwartego tysiąclecia przed naszą erą. Ich główny cel jest prosty: kompletna centralizacja władzy i stworzenia totalitarnego superpaństwa, gdzie każdy ruch człowieka będzie monitorowany, a on sam zostanie zredukowany do niewolniczego trybika w maszynie tyranii.
Wszystkie duże instytucji federalne, banki, międzynarodowe korporacje i politycy są oczywiście częścią spisku. Reptilianami mają być takie osoby, jak Królowa Elżbieta II, George W. Bush, Hillary Clinton czy papież Benedykt XVI. Reptilianie mają być odpowiedzialni za zamach 11 września, Holocaust czy promowanie satanizmu w sposób podprogowy.
Icke jest niezmordowany w swojej krucjacie. Trwające nawet 10 godzin prelekcje wygłosił w kilkudziesięciu krajach, wydał masę dokumentów DVD i napisał ponad 20 książek skupionych wokół próby dekonstrukcji, jak naprawdę działa świat.
Zdarzały się po drodze potknięcia, jak powoływanie się na "Protokół Mędrców Syjonu", czyli antysemicką fałszywkę stworzoną przez carskie służby, przez co sam został oskarżony o antysemityzm. A w jego prelekcjach pojawia się właśnie coś innego - empatia, solidarność, zrozumienie i egalitaryzm. Oczywiście wszystko po to, by ludzkość wyrwała się z okowów gadziej niewoli. To pewnie przez to spotkania z nim jednak cieszą się jakąś popularnością, nie każdy zostaje celebrytą światka teorii spiskowych.
Z wizytą u Davida
Administratorzy satyrycznego fanpage'a o teoriach spiskowych Niebezpieczna Kapliczka wybrali się na wykład Icke'a we Wrocławiu. Podzielili się z WP Tech swoimi wrażeniami z wydarzenia i opowiedzieli, o czym mówił David zebranym w Centrum Kongresowym.
- Jeśli ktoś przyszedł z nadzieją na usłyszenie czegoś o reptilianach, satanistycznych sektach pedofilskich czy okultystycznych tajnych stowarzyszeniach, z czego słynął Icke w przeszłości, mógł czuć się rozczarowany, bo tego prawie w ogóle nie było - wspominają. - Zamiast tego był dosyć łagodny przekaz o tym, żeby nie ufać rządzącym, wystrzegać się uzależnienia od mediów społecznościowych, odciąć się od szumu informacyjnego, zorientować się, że w dużej mierze kultura i polityka są sterowane odgórnie przez różne grupy wpływu. Do tego lekko new-ageowy, popularnonaukowy bełkot o poziomach percepcji, fizyce kwantowej z wiedzą na poziomie memów z internetu i potrzebie przeciwstawienia się (pokojowego) wojnom, przemocy i podziałom - dodali.
Zobacz Też: Orgonity, czyli "leczące" kamienie
Icke drwił też trochę z obecnej fali politycznej poprawności i tego, że wszyscy obrażają się o wszystko. Jednak nie skręcało to w rejony "prawicowych oszołomów", jak nazwali to nasi rozmówcy, chociaż niektóre wnioski były trochę mylne, ale ich zdaniem nie dyskwalifikujące. Nie było też żadnego rasizmu czy antysemityzmu, o co czasem się Icke'a oskarża.
Kto postanowił wybrać się na spotkanie z badaczem reptilian? Przedział wiekowy był duży, bo od nastolatków aż po osoby starsze. Długowłosi fani Korwina-Mikke (zwani "kucami"), ludzie w dredach, nawet trochę "łysych pakerów, ludzi w garniturach i ładnie ubrane kobiety".
- Trochę osób o wyglądzie lekkich oszołomów, ale tak naprawdę w kuluarach tłum nie różnił się od, powiedzmy, ludzi na rynku miejskim w czasie jakiejś imprezy masowej typu jarmark świąteczny - zaznaczają administratorzy. - Na pewno część była mocno wkręcona, inni z ciekawości, część może dla "beki". Ale cena 250 lub 300 zł jest dosyć zaporowa dla ludzi całkiem przypadkowych. Zakładamy, że większość dobrze wiedziała, na co idzie - podkreślają.
Czy jednak wydanie takiej kwoty było tego warte?
- Dla nas było to lekko rozczarowujące. Icke nie pojechał "po bandzie" z teoriami spiskowymi jak zdarzało mu się w przeszłości, co go tak naprawdę rozsławiło - zauważają uczestniczy. - Warto jednak było na żywo obejrzeć ikonę świata spiskowego, który jest dobrym mówcą, ma kondycję i brytyjskie, suche poczucie humoru. Nie żałujemy, ale drugi raz za takie pieniądze byśmy nie poszli - konkludują.
Niektóre osoby są po prostu marką samą w sobie i warto iść choćby po to, by mieć potem świadomość, że widziało się absolutną ikonę.