Piractwo się zmieniło, ale ciągle kwitnie. Możesz nawet nie wiedzieć, że korzystasz z nielegalnego oprogramowania
Współczesne piractwo w niczym nie przypomina szalonych lat 90., kiedy na stadionach i straganach nielegalnym oprogramowaniem handlowali drobni przedsiębiorcy. Dzisiaj to prężny biznes, dzięki któremu bogacą się oszuści, a tracą wszyscy: z użytkownikami na czele.
30.01.2018 | aktual.: 30.01.2018 11:43
Połowa komercyjnych Windowsów jest nielegalna
Na przestrzeni ostatnich 20 lat piractwo znacząco się zmieniło, ale wciąż kwitnie. Największym rynkiem zbytu są jednak nie zwykli użytkownicy, a miejsca, gdzie używa się go komercyjnie. Liczby są porażające. Polski oddział Microsoftu jakiś czas temu przeprowadził zakupy testowe na jednym z serwisów aukcyjnych. W 100 przypadkach na 100 sprzedawane było oprogramowanie naruszające prawa producenta.
- Skala piractwa w Polsce niestety nadal jest wysoka - informuje mnie Marcin Wesołowski z polskiego oddziału Microsoftu. - Według oficjalnych statystyk BSA, organizacji zrzeszającej komercyjnych producentów oprogramowania, wynosi obecnie 48 procent w odniesieniu do programów użytkowanych w przedsiębiorstwach
Nielegalne oprogramowanie trafia do Polski przez Niemcy czy Holandię z Chin, a nawet ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Fałszerze są wszędzie
Chiny to bastion pirackich wersji Windowsa. Prężnie działają fabryki produkujące płyty z pirackim systemem do złudzenia przypominające oryginał. Takie krążki znaleźć można również w Polsce. Wzorowane na prawdziwych, mają jedynie drobne różnice. Brakuje hologramów lub są one imitowane za pomocą przyklejanych etykiet bądź warstw farby.
Fałszerze mają ośrodki także w Polsce. W 2016 r. policja rozbiła rodzinny interes, polegający na sprzedaży fałszywych nośników z systemem Windows i oprogramowaniem Microsoft Office. Płyty powstawały w wartym kilkanaście tysięcy złotych duplikatorze, zaś naklejki sugerujące legalność produktu pochodziły z zewnętrznego źródła. Tylko od stycznia do marca 2016 roku przychody fałszerzy wyniosły przeszło 400 tys. zł.
Przykładem nielegalnej praktyki jest także kradzież kodów dodawanych do wersji OEM. Licencja OEM umożliwia używanie oprogramowania preinstalowanego na sprzęcie komputerowym. Często mamy do czynienia z takimi sytuacjami w fabrykach, a także sklepach. Przestępcy starają się wykorzystywać także orzeczenie Komisji Europejskiej odnośnie wprowadzania do obrotu kluczy licencyjnych ze starych komputerów, sugerując, że sprzedawane przez nich klucze pochodzą właśnie z takich urządzeń. W zdecydowanej większości nie jest to prawda, a nieuczciwi sprzedawcy nie są w stanie zapewnić wymaganych przez orzeczenie KE dokumentów potwierdzających legalność oferty.
Bywa też tak, że sprzedawane kody pochodzą np. z programów dla uczelni czy małych firm. Studenci lub przedsiębiorcy mogą korzystać z nich za darmo lub w niższej cenie nabyć licencje grupowe. Bywa, że dochodzi do nadużyć i pracownicze lub szkolne kody sprzedawane są na portalach aukcyjnych.
Uwaga na portale aukcyjne
Bo to właśnie tam pirackimi kopiami handluje się najczęściej. To za sprawą złudnej anonimowości. Sprzedawcom wydaje się, że trudniej będzie ich namierzyć. Tym bardziej, że fałszerze nie zapominają o byciu ostrożnym. Sprzedaż prowadzona jest pod przykrywką legalnie działającej firmy, która jednak jest zarejestrowana w innej części kraju niż prowadzona sprzedaż. Utrudnia to namierzenie przestępców.
- Zjawisko przestępczości polegającej na handlu nieoryginalnym oprogramowaniem oczywiście nie dotyczy jedynie internetu czy portali aukcyjnych. Jednak z uwagi na rosnącą popularność zakupów cyfrowych za pośrednictwem serwisów aukcyjnych uwrażliwienie internautów na ten problem wydaje się kluczowe - mówi Marcin Wesołowski z polskiego oddziału Microsoftu.
Do pirackiego oprogramowania przyciąga cena. A że podróbki wiernie naśladują oryginał, kupujący są zadowoleni. Warmińsko-mazurska policja, opisując działalność schwytanych przestępców, zwróciła uwagę na to, że przez pozytywne oceny trudniej namierzyć handlujących pirackimi wersjami:
- Jak przyznają sami policjanci, sprawa była na tyle trudna do wykrycia, gdyż na portalu aukcyjnym nie było żadnych negatywnych komentarzy. Kupujący byli zadowoleni, że nabyli towar po niższej cenie, który sprawnie działał, a ponadto mieli przekonanie, że zakupiony przedmiot posiada wszystkie atrybuty legalności – nośnik DVD, certyfikat autentyczności oraz dowód zakupu.
Złudna radość
Może się jednak okazać, że kupując nielegalne oprogramowanie, oszczędność będzie tylko chwilowa. Pirackie wersje systemów Windows szczególnie narażone są na ataki hakerów. Według badań przeprowadzonych przez IDC na zlecenie Microsoftu, co trzeci komputer, na którym jest zainstalowane nieoryginalne oprogramowanie, jest narażony na infekcję wirusem.
Pokazał to głośny przykład wirusa WannaCry - szyfrującego komputery i żądającego okupu. Szkodnik w maju 2017 roku sparaliżował wiele urządzeń na całym świecie. Ucierpieli przede wszystkim ci, którzy nie korzystali z aktualizacji Windowsa. O ile w przypadku użytkowników legalnego oprogramowania nieinstalowanie aktualizacji może być wynikiem nieuwagi lub celowego ignorowania łatek, tak “właściciel” pirackiej kopii wyboru nie ma. Aktualizacji nie dostanie, bo pirackie oprogramowanie jest ich pozbawione.
A pamiętajmy, że dziś wirusy nie tylko szyfrują dyski i żądają okupu. Takie programy śledzą ofiary i wykradają wrażliwe dane. Utracić można nie tylko dostęp do skrzynki pocztowej czy serwisów społecznościowych, ale przede wszystkim do konta bankowego.
Milionowe straty
Przeprowadzone w 2014 r. badanie “Powiązania pomiędzy nielegalnym oprogramowaniem a naruszeniami cyberbezpieczeństwa” pokazuje, że w skali globalnej straty przedsiębiorstw w wyniku działań zorganizowanych grup cyberprzestępców będą sięgać 315 mld dolarów rocznie. Co ważne, ataki te dotyczą nie tylko firm komercyjnych, ale także instytucji z sektora publicznego, gdzie też trafia nielegalne oprogramowanie. Analiza sugeruje, że koszty administracji publicznej związane z radzeniem sobie ze skutkami złośliwego oprogramowania mogą wynieść ponad 50 miliardów dolarów rocznie.
Ale lista “stratnych” jest znacznie większa. Na handlu nielegalnym oprogramowaniem traci jego producent. Poszkodowani są również legalni sprzedawcy i dystrybutorzy, którzy po prostu nie zarabiają na sprzedaży. Trudno jest konkurować z nielegalnym handlarzem, który może sobie pozwolić na zaniżoną cenę.
O jakich sumach mowa? Wobec trzech osób, które w internecie nielegalnie handlowały kluczami aktywacyjnymi do programów Microsoftu, zasądzono obowiązek zapłaty odszkodowania w wysokości 600 tysięcy złotych oraz karę ograniczenia wolności. Tak wyrządzone przez nich szkody oszacował Sąd Rejonowy w Opolu. To jak dotąd najwyższa suma, jaką ukarani zostali handlarze pirackim oprogramowaniem w Polsce.
Jak się chronić przed nieuczciwym sprzedawcą?
Jak nie nadziać się na fałszywe oprogramowanie? Przede wszystkim korzystać ze sprawdzonych, zaufanych sklepów i sprzedawców. Sygnałem alarmowym powinna być wyjątkowo niska cena na portalach aukcyjnych lub w innych miejscach. Jeśli mamy wątpliwości, warto dopytać. Czy oprogramowanie zostanie dostarczone w oryginalnym opakowaniu, czy licencja ma jakieś ograniczenia? Najlepszym sposobem uchronienia się przed piracką kopią jest korzystanie ze sprawdzonych źródeł dystrybucji. Informacje o ryzykach wynikających z nielegalnego oprogramowania znajdują się na tej stronie. Z kolei tutaj można dowiedzieć się więcej o tym, jak sprawdzić, czy oprogramowanie jest oryginalne.
“Chytry dwa razy traci” - to mądre, ludowe powiedzenie dobrze pokazuje, co może spotkać użytkownika nielegalnego oprogramowania. Korzyść jest tylko chwilowa, a konsekwencje poważne.
Partnerem materiału jest Microsoft
Najlepszym sposobem uchronienia się przed piracką kopią jest korzystanie z legalnych źródeł dystrybucji. Więcej informacji o ryzykach wynikających z nielegalnego oprogramowania znajduje się na tej stronie.