Niezwykłe znalezisko w Libanie. Uparty Polak postawił na swoim i odnalazł zaginiony sprzęt
Wszyscy mówili, że to niemożliwe i pociągi, które Liban kupił od Polski w latach 70. XX wieku, już dawno zostały zniszczone. Michał Bis postanowił się o tym przekonać na własne oczy i pojechał na Bliski Wschód. Dzięki temu wiemy, że polskie lokomotywy przetrwały wojnę i wciąż mogą jeździć. Teraz Polak chce nakręcić film o ich niezwykłej historii.
24.11.2017 | aktual.: 26.02.2019 11:10
Libańscy kolejarze w samych superlatywach wypowiadają się o polskich lokomotywach. W Libanie SU45 ciągnęły ropę naftową, olej napędowy i cement z Bejrutu, a także niemieckie pasażerskie wagony. Przetrwały wojnę i kursowały aż do 1997 roku. Potem słuch o nich zaginął.
Michał od lat fotografuje pociągi. Nakręcił film dokumentalny “Złote gody EU06", który otrzymał pierwszą nagrodę na międzynarodowym festiwalu filmów w Austrii. Postanowił, że kolejne jego dzieło będzie o SU45 w Libanie. Trzeba je było tylko odnaleźć.
Nikt nie wierzył, że to możliwe. Słyszał, że maszyny zostały pocięte, zniszczone, nie przetrwały wojennej zawieruchy. Od 2012 roku zasypywał pismami libańską ambasadę w Warszawie, ale nikt nie był zainteresowany pomocą. Nie odpowiadano też na prośby o zgodę na filmowanie. Gdy Polak opowiadał o planach związanych z podróżą do Libanu, wszyscy myśleli, że blefuje.
Wszystko się zmieniło, gdy Michał poznał na Facebooku Libańczyka. Okazało się, że jego wujek pracował na libańskiej kolei i zna osoby, które jeździły polskimi maszynami przez wiele lat. W 2015 roku Michał poleciał do Bejrutu.
SU45 w Libanie
Historia Michała i jego podróży do Libanu jest tak samo intrygująca, jak losy polskich lokomotyw. Libańska kolej dalej nie była zainteresowana pomocą. Bezinteresowną, dodajmy, bo dyrektor państwowej kolei, owszem, mógł wyrazić zgodę na filmowanie, ale liczył, że w zamian dostanie jakiś “prezent”. Na szczęście po dwóch dniach ciężkich negocjacji dał Michałowi zielone światło.
SU45 - polski fiat na libańskich torach
Jeszcze przed II wojną światową produkowaliśmy bardzo dobre lokomotywy parowe, które wysyłane były do Związku Radzieckiego, Maroka, Wietnamu i Filipin.
Po wojnie sami musieliśmy odbudować transport kolejowy. Produkcja przedwojennych parowozów pozwoliła szybko uzupełnić braki w taborze, ale wiadomo było, że zastępstwa należy już poszukać w nowoczesnej trakcji spalinowej. Padł pomysł, by odkupić licencję od Austriaków, którzy mieli ciekawą lokomotywę, ale drogą i na dodatek nieprzetestowaną, więc zakup był ryzykowny. Postawiono więc na lokomotywę skonstruowaną przez zakłady Cegielskiego. Dzięki kontaktom z włoskim Fiatem, udało się pozyskać nowoczesny silnik i tak powstała polska uniwersalna lokomotywa spalinowa SU45. Nazywana też przez kolejarzy “fiatem”.
Wraz z postępem elektryfikacji w Polsce lokomotywy spalinowe odstawiono na boczny tor. Ale zakłady Cegielskiego wiedziały, że mogą sprzedać maszyny innym państwom. Rozmowy prowadzono z Grecją czy Syrią, ale tylko z Libanem udało się doprowadzić negocjacje do szczęśliwego zakończenia.
Wejście na teren zakładów, nad bramą widoczne logo firmy.
Podróż z Polski do Libanu trwała miesiąc. Konwój składał się z wagonów z częściami, wagonu socjalnego i trzech lokomotyw SU45. Liban chciał kupić w sumie 20 maszyn, ale skomplikowana sytuacja polityczna (w latach 1975–1990 trwała wojna domowa pomiędzy muzułmanami a częścią ugrupowań chrześcijańskich) spowodowała, że stanęło na trzech maszynach wyprodukowanych przez zakład Cegielskiego w Poznaniu.
Allah nie widzi wódki w butelce po Pepsi
Konwój mknął przez Polskę, Czechosłowację, Węgry, Jugosławię, Bułgarię, Turcję, by w końcu przez Syrię dotrzeć do Libanu. Uczestniczyło w nim 30 osób, w tym cała ekipa, która na miejscu miała szkolić libańskich kolejarzy. Michał dotarł do niektórych członków załogi. Kierownik całej wyprawy wspomina, że podróż i pobyt w Libanie to największa przygoda jego życia. I scenariusz na kapitalny film. W Turcji koleje tureckie zgubiły wagon. W Syrii muzułmanie integrowali się z Polakami, pijąc wódkę z butelki po Pepsi, by Allah myślał, że to cola.
Na każdym postoju ekipa budziła sensację. SU45 robiły wrażenie, jeszcze w latach 80. lokomotyw zazdrościli nam Niemcy. Były jak na tamte czasy nowoczesne, a z wyglądu bardzo awangardowe. Do połowy lat 80. XX jeździły do Berlina Wschodniego i Lipska. Do dziś może robić to wrażenie - uśmiecha się Michał.
SU45 na polskich torach
Załoga została w Libanie przez rofwyk. Razem z rodzinami. Polscy specjaliści jeździli po kraju i uczyli miejscowych obsługi maszyn. Pomiędzy dzielnicami latały rakiety, a Polacy tłumaczyli, jak obsługiwać stworzone w naszym kraju SU45. Raz część załogi pojechała samochodem na cywilnych rejestracjach i niewiele brakowało, by zapłacili za to życiem. Nikt nie chciał im uwierzyć, że są tylko polskimi ekspertami od pociągów z delegacji, chciano ich zastrzelić.
Szef wyprawy to człowiek legenda. Libańscy kolejarze mimo upływu wielu lat do dziś ciepło wspominają kierownika Pilarskiego. Zapamiętali go jako człowieka wykształconego, kulturalnego, na poziomie. On sam zaś na wyprawie do Libanu nieźle się dorobił. Nie chciał tam zostać, nie myślał też o ucieczce z kraju, co za komuny było normą. Po powrocie do Polski odszedł z zakładów Cegielskiego. Za zarobione pieniądze wykształcił dzieci, a jego syn mógł założyć znany w całej Wielkopolsce warsztat samochodowy i pozwolić sobie na spokojne, wygodne życie. Z Libanu przywiózł specjalny dokument tożsamości, na podstawie którego zawsze wpuszczony zostałby do kraju, nawet bez polskiego paszportu.
Polskie pociągi w wojskowej bazie
Polskie lokomotywy SU45 stoją w wojskowej bazie w Bejrucie, która pilnowana jest przez żołnierzy z bronią automatyczną. Są sprawne, nadają się do dalszej jazdy. Wymagany jest tylko przegląd, wymiana akumulatorów, ewentualnie niewielki remont, by stojąca od lat konstrukcja znowu pracowała sprawnie. Tyle że w warunkach libańskich może być z tym problem.
- Liban po latach wojen i konfliktów nie ma torów. Najpierw trzeba by odbudować szlaki kolejowe, ale na to się nie zanosi - tłumaczy Michał.
Liban od lat targany jest konfliktami
Na miejscu Polak rozmawiał z libańskimi kolejarzami pamiętającymi SU45. W Polsce jego rozmówcami byli pracownicy zakładów Cegielskiego, w tym członkowie konwoju, z legendarnym kierownikiem na czele. Michał chce stworzyć film opowiadający niezwykłą historię polskich maszyn.
PKP Cargo rezygnuje
W 2012 roku tematem filmu zainteresowało się nawet PKP Cargo. Firma miała objąć mecenatem pracę Michała. Umowy były niemalże na stole. Ze stanowiska prezesa odszedł jednak Wojciech Balczun, który w 2016 roku został szefem ukraińskich kolei, a nowy nie był zainteresowany współpracą z Michałem. Podobnie jak inne spółki z grupy PKP, do których wielokrotnie zwracał się autor.
Środki na film o SU45 w Libanie zbiera więc na portalu wspieramkulture.pl. Potrzebuje 10 tys. zł. - Zgromadzone środki chciałem przeznaczyć na postprodukcję filmu tj. wszystkie prace związane z profesjonalnym montażem w studio, koloryzacją, pracą lektora i tłumacza polsko-arabskiego - tłumaczy.
Michał już szykuje kolejną wyprawę - w przyszłym tygodniu leci do Maroka, żeby odszukać kolejne polskie maszyny sprzedane w czasach komuny. Naszą lokomotywę, która w tamtym okresie trafiła do Maroka, można nawet obejrzeć w filmie “Klejnot nilu”. Ponoć jeszcze kilka spalinówek wciąż jest na torach. Michał chce to sprawdzić, uwiecznić, zebrać materiał do kolejnego dokumentu.
A jak zbiórka na film o Libanie się nie uda? - Najwyżej wezmę kredyt - stwierdza Michał, który za wszelką cenę chce doprowadzić pracę do końca.
Planujesz utrwalić Wasze wspólne wspomnienia? Zrób to, korzystając ze zniżek ze strony empikfoto.pl kody rabatowe.