Nierealistyczny optymizm w obliczu koronawirusa. Badanie na polskich studentach
Chociaż trwa pandemia COVID-19, to badanie pokazuje, że ludzie wierzą, że sami mają małe szanse na zachorowanie. - W psychologii nazywamy to nierealistycznym optymizmem. Normalnie pomaga, ale teraz jest zagrożeniem — mówi prof. Dariusz Doliński z SWPS.
05.06.2020 11:14
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Nierealistyczny optymizm pojawia się wtedy, gdy osoba myśli, że coś złego jej się nie przytrafi nawet jeśli statystyki mówią co innego - mówi w rozmowie z WP Tech psycholog prof. dr hab. Dariusz Doliński z SWPS. - To na przykład przekonanie, że nie potrąci nas samochód, gdy wyjdziemy na ulicę lub, że nie grozi nam zawał serca choć, to jedna z głównych przyczyn zgonów na świecie.
"Ignorancja jest błogosławieństwem"
W "normalnej" sytuacji zjawisko nierealistycznego optymizmu pomaga funkcjonować ludziom bez stałego zamartwiania się. Osoba taka nie zaprząta sobie głowy myśleniem o potencjalnych zagrożeniach. Jednak w sytuacji pandemii koronawirusa takie nastawienie zwiększa ryzyko zachorowania.
- Osoby nierealistycznie optymistyczne nie przestrzegają zaleceń lekarzy - tłumaczy psycholog. - Nie noszą masek, nie myją rąk wystarczająco często i nie zachowują bezpiecznej odległości od innych.
Niepoprawny optymizm
Z badania, które przeprowadził prof. Doliński wynika, że w obliczu pandemii COVID-19 badani są nierealistycznie optymistyczni. Większość z nich nie wierzy, że zachorują. Pierwsza tura badań pokazała, że bardziej optymistyczni są mężczyźni niż kobiety, jednak w kolejnych turach panie "dogoniły" panów w optymizmie. Badanie zostało przeprowadzone na 170 studentach szkoły SWPS
Po przeprowadzeniu badań w innych krajach okazało się, że Polacy nie są odosobnieni w swoim nastawieniu, a zagrożenie bagatelizują też np. Irańczycy i Amerykanie, chociaż jedni i drudzy zostali bardzo mocno dotknięci przez koronawirusa.
- Obserwujemy tu zupełnie odwrotne zachowanie niż w przypadku wybuchu elektrowni atomowej w Czarnobylu w 86 roku - mówi prof. Doliński. - Wtedy podobne badanie pokazało, że Polacy są nierealistycznie pesymistyczni, czyli większość uważała, że są narażeni na kontakt z radioaktywnym materiałem np. w mleku lub warzywach.
"Przy Czarnobylu było gorzej/lepiej"
Według psychologa takie nastawienie może wynikać z tego, jak nagle pojawiło się jedno i drugie zagrożenie. W przypadku Czarnobyla było to nagłe, niespodziewane i nieznane zdarzenie. Dodatkowo ukrywane przez władze radzieckie zadziałało mocniej na ludzką świadomość. Z kolei pandemia koronawirusa SARS-CoV-2 rozprzestrzeniała się stosunkowo powoli. Zanim trafiła do Polski, to od miesięcy była opisywana przez media. Czujność uśpiła też stosunkowo niska śmiertelność choroby, która szybko została określona, jako "nie groźniejsza niż grypa".
- Polacy w ogóle są dość specyficzną grupą, jeśli chodzi o kwestie optymizmu i pesymizmu - mówi psycholog. - Z jednej strony jesteśmy kulturą narzekającą, w odróżnieniu od np. Amerykanów, którzy zawsze mówią, że "jest świetnie". Z drugiej strony jednocześnie uważamy, że choć ogólnie sprawy mają się źle, to my sami sobie radzimy całkiem nieźle. I dokładnie takie nastawienie towarzyszy Polakom także podaczas pandemii.