Nie zmyślajmy! Lata 90. wcale nie były takie zacofane i wolne od technologii
17.03.2017 15:56, aktual.: 19.03.2017 11:40
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Motyw “kiedyś było lepiej, bo nie było internetu” dotarł już nawet do poezji. Tak absurdalnego tworzenia alternatywnej historii jeszcze nie widzieliście.
W sieci niezwykle dużą popularnością cieszy się wiersz Krzysztofa Jaworskiego “Szalone lata 90.”. Jeśli nie pamiętacie, to 20 lat temu “żyliśmy jak zwierzęta” nie mając iPadów i internetu. Świat był piękny, bo wszystko było “zapisane w gwiazdach”, a nie jak dzisiaj na pendrive’ach. Wielu ten czas właśnie tak wspomina, bowiem wiersz zawsze jest chętnie udostępniany i komentowany w stylu: “tak było, ach, ta dzisiejsza młodzież, ile oni tracą, siedząc z nosami w smartfonach”. Cały wiersz znajdziecie tu.
Od zawsze ludzie cieplej myślą o przeszłości - to w końcu lata młodości, wszystko było lepsze i przyjemniejsze. Tym bardziej gdy współczesność jest trudna w zrozumieniu.
- Coraz mniej rozumiemy świat, cofamy się więc instynktownie do czasów nam znanych, gdy życie było prostsze - mówił mi Piotr Gnyp, szef działu badań w Platige Image, kiedy pytałem, dlaczego tak bardzo nie lubimy nowoczesności.
Idealizowanie młodości to jedno, tworzenie alternatywnej historii - to drugie. Popularność takiego myślenia zaczyna zwyczajnie dziwić, bo jesteśmy świadkami kreowania świata, który nigdy nie istniał. Powtarzane są ewidentne kłamstwa, a ludzie mówią: "tak, właśnie tak było!". Jak to możliwe?!
Rany, lata 90. nie były nawet 30 lat temu! Hej, to pokolenie, które niedawno skończyło studia lub niedawno właśnie je zaczęło! I tak, jeszcze pamięta:
- wypożyczalnie kaset VHS, dzięki którym można było “tracić czas przed telewizorem”
- automaty z grami nad morzem
- stragany z pirackimi grami
- premierę pierwszego PlayStation (w Europie odbyła się w 1995 roku)
- Pegasusa
- walkmany i discmany
- filmy 3D lecące w telewizji
Liczba gadżetów z lat 90. jest wręcz przytłaczająca, o czym świadczy tekst z Gadżetomanii: "Szkolny lans w latach 90. Jakie gadżety były wtedy na topie?"
We wspomnianym wierszu poeta wspomina, że nie było “niesamowitych rzeczy” (wprawdzie dosadniej), wymazując z pamięci premiery takich filmów jak “Matrix” (1999) czy “Piąty Element” (1997). Lata 90. to też czas pierwszych komórek, ba, wirtualna rzeczywistość, która dopiero teraz stała się powszechna, właśnie wtedy była na ustach tych, którzy interesowali się technologiami. I poczytać można było o niej w polskiej prasie - ale cisza, w latach 90. przecież nikt nie kupował kultowych pism, takich jak "Reset", "Top Secret" czy "Secret Service"! Przynajmniej według poety...
Trzydziestoparoletni dziadkowie nie pamiętają, że pierwszego maila w Polsce wysłano pod koniec 1990 roku. W 1992 roku pojawił się pierwszy komercyjny dostawca Internetu ATM S.A., a w 1996 Telekomunikacja Polska pozwala łączyć się z siecią przez modem telefoniczny. Tak, to oznacza, że już wtedy w polskich domach były komputery. Rzeczywiście, może nie zapisywało się na pendrive’ach, ale na dyskietkach - już tak.
Cel takiego gadania jest prosty - wywyższenie się. Dzisiaj młodzież ma Facebooka i głupie gierki, za to my - siłą nas trzeba było wyciągać z dworu, boiska nawet o 4:00 nad ranem były pełne, ta technologia wcale nie robiła na nas wrażenia!
Te same osoby, wspominając “stare, dobre czasy”, czasami zapomną się i zaczynają opowiadać, ile to godzin spędzili przy “Diablo”, “Baldur’s Gate” lub w salonach z automatami. Jak zaczytywali się w kultowe pisma, które dziś powracają, właśnie dlatego, że tyle w nas sentymentu. To nic, że rzekomo o grach i technologii nikt nie myślał i nie miał na nią czasu. No chyba że lata 90. były właśnie dlatego wspaniałe, że doba miała 48 godzin, a w “nowoczesności” tylko 24. Głupi Facebook!
Echa gadżeciarskich lat 90. odnajdziemy nawet w pop-kulturze. Książka Łukasza Orbitowskiego "Inna dusza" osadzona jest właśnie w tym okresie i mnóstwo w niej odniesień do tamtej rzeczywistości. Jest mnóstwo fragmentów, które dzisiaj budzą radość i zwyczajną nostalgię. Trudno się nie uśmiechnąć czytając relację z gry w "Tekkena", rozmowę o "Diablo" czy "Tomb Raiderze", opis sklepu komputerowego albo płyt, dzięki którym w domu będzie można uzyskać kinową jakość. Czyli tak, technologia była obecna na każdym kroku.
Na współczesność narzeka się od zawsze, więc każdy chce w końcu powiedzieć: “kiedyś to było lepiej”. O ile nastolatkowie z lat 60., 70. czy nawet 80. mają trochę łatwiej, bo rzeczywiście wtedy technologii było w Polsce mniej - co nie znaczy, że nie było niczego: były kina, komiksy, książki - tak późniejsze pokolenia mają problem. Ale nic sobie z tego nie robią, ośmieszając się tekstami o “zacofanych” latach 90. To pewnie dopiero początek śmiechu, bo za kilka lat usłyszymy wiersze o “magicznej” pierwszej dekadzie XXI wieku, wolnej od internetu i nowych technologii. Wtedy to były czasy - powiedzą przyszli trzydziestolatkowie - a nie to co dzisiaj, rozszerzona rzeczywistość, komu to potrzebne! Za moich czasów, w 2008 roku, nikt nie miał smartfonu! Tak będzie, mogę się założyć.
Bo jakoś nie wierzę w to, że ludzie w końcu zrozumieją, że postęp jest rzeczą naturalną, fajną, rozwijającą i wartościową. Nie ma sensu obrażać się, że mamy tyle wspaniałych rzeczy i możemy ich używać. Jasne, trzeba korzystać z nich głową, ale nie oznacza to, że ich obecność sprawia, że życie jest gorsze, mniej wartościowe czy nudne. To tylko zależy od nas. A jeżeli ktoś poprawia je sobie zmyślaniem o młodości - cóż, to już nie problem technologii...