Największy taki statek na świecie. Atomowy potwór Rosjan
Rosjanie od dawna tracą swoją pozycję technologiczną, która jeszcze za czasów zimnej wojny pozwalała praktycznie na równi konkurować z rozwiązaniami, jakie powstawały w USA czy w Europie Zachodniej. Jest jednak takie pole, na którym wciąż są niedoścignieni i tworzą sprzęty, których może zazdrościć im cały świat. Trwają prace wykończeniowe największego atomowego lodołamacza na świecie. Arktika - bo tak nazwano jednostkę - to prawdziwy gigant, który swoimi rozmiarami przewyższa niejeden okręt wojskowy i statek handlowy.
Flota lodołamaczy
Rosja to najbardziej aktywny i zdeterminowany kraj, jeśli idzie o aktywność polarną. Utrzymywanie floty atomowych lodołamaczy pozwala jej na znaczące skrócenie szlaków transportowych, ale także, w razie potrzeby, może być częścią doktryny obronnej. Według Rosjan, lodowe przejście północno-wschodnie może stać się ważniejszym szlakiem handlowym niż Kanał Sueski. Skute lodem akweny to również jedne z najlepszych strategicznie miejsc, z których potencjalnie można odpalić pociski balistyczne. Jednak zbyt gruba powłoka lodu może być problemem dla okrętów podwodnych, na których są zamontowane głowice tego typu. To właśnie dlatego, pomimo kłopotów finansowych, Rosja nie oszczędza na sprzęcie i buduje kolejne, coraz większe jednostki.
Lodołamacz o napędzie atomowym
Arktika to prawdziwy gigant i jak do tej pory największy lodołamacz o napędzie atomowym, jaki kiedykolwiek powstał. Kadłub jednostki mierzy aż 174 metry długości - to zaledwie o 13,5 metra mniej, niż liczy wysokość warszawskiego Pałacu Kultury i Nauki (mierzonej do dachu). Równie imponująca jest szerokość, która wynosi 34 metry - to prawie tyle, ile dwa postawione jeden za drugim przegubowe autobusy Solaris Urbino 18. W parze z rozmiarami idzie także moc okrętu, która wynosi 80 000 KM. Jest to możliwe dzięki zainstalowaniu pod pokładem dwóch reaktorów atomowych o łącznej mocy 60 MWe. Ich paliwem jest nisko wzbogacony uran, który jest znacznie tańszy w pozyskiwaniu i bezpieczniejszy niż jego wysoko wzbogacona odmiana. Producent deklaruje, że uzupełnianie paliwa ma odbywać się raz na siedem lat, a żywotność reaktora to minimum 40 lat. Wszystko to, w połączeniu z ogromną wypornością wynoszącą 33 500 ton, pozwoli na bezproblemowe kruszenie tafli lodu o grubości nawet trzech metrów lub podwodnych brył lodu zanurzonych do głębokości czterech metrów. Pojemne ładownie, a także instalacje do produkcji słodkiej wody pozwalają Arktice wykonywać swoje zadania nawet przez ponad pół roku bez zawijania do portu.
Jak działają lodołamacze?
Jednostki tego typu mają specjalnie zaprojektowany i wyjątkowo solidnie wzmocniony dziób, dzięki któremu są w stanie wpłynąć na taflę lodu i zmiażdżyć ją swoją masą. Lód stawia spory opór, dlatego właśnie lodołamacze wyposażane są w bardzo mocne silniki.
Ambitne plany
To jednak nie koniec ambitnych planów Moskwy. Pod koniec października 2016 r., wicepremier Dmitrij Rogozin ogłosił, że kolejne planowane jednostki będą jeszcze potężniejsze. Na konferencji prasowej określił nawet wstępne plany. Nowe lodołamacze mają dysponować reaktorami atomowymi o mocy 110 MW i być w stanie kruszyć lód o grubości od pięciu do sześciu metrów. W ten sposób Rosja chce utrzymać możliwość żeglugi przez Morze Północe przez cały rok, niezależnie od warunków pogodowych i mrozu. Należy się także spodziewać, że nowe lodołamacze będą jeszcze większe. Jak podkreślił Rogozin, mają one torować drogę nawet największym gazowcom, które dziś omijają tę trasę.