Myślisz, że kobiety niczego nie wymyśliły? W takich warunkach też miałbyś problem
Wiesz, kto jest twórcą zmywarki do naczyń? Komu zawdzięczamy kevlar, materiał tak silny i wytrzymały, że wykorzystywany w kamizelkach kuloodpornych czy kaskach? Kto wymyślił wycieraczki samochodowe, a kto odpowiada za pierwszy dom ogrzewany energią słoneczną? Odpowiedź na te wszystkie pytania brzmi: kobiety.
Zgadzam się, licytowanie się na wynalazki i odkrycia jest najlepszym dowodem na to, że kobiety nie są traktowane równo. Wciąż z niedowierzaniem przyjmuje się, że kobiety mogły coś wymyślić. A to już łatwa droga do dyskusji o tym, które odkrycie było bardziej przełomowe czy wartościowe. Głupota.
Fakt, że kobiety mają swoje wybitne osiągnięcia w świecie nauki i technologii, powinien być oczywisty. Nie jest? Może dlatego, że częściej próbuje się przypomnieć, CO kobietom zawdzięczamy (a więc próbując obalić głupią tezę), a nie JAK do tego doszły. To drugie podejście pozwala lepiej spojrzeć na to, dlaczego o dokonaniach się zapomina lub zwyczajnie nie wie.
W książce “Upór i przekora. 52 kobiety, które odmieniły naukę i świat” znajdziemy nie tylko sylwetki zapomnianych kobiet, których wpływ na naukę był ogromny. Znacznie ciekawsze są fragmenty pokazujące przeszkody stawiane przed kobietami. I tylko przed nimi.
Niby wszyscy wiemy, że nie tak dawno temu kobiety nie mogły głosować w wyborach czy też kształcić się tak jak mężczyźni. O tych nierównościach jednak bardzo łatwo się zapomina i z łatwością głosi, że “kobiety niczego nie osiągnęły”, wszystko zawdzięczamy mężczyznom i *z czegoś to przecież musi wynikać. *
Zwolennicy takiego podejścia do sprawy rzecz jasna nie mają na myśli nierówności. A tych nie brakowało.
Helen Taussig, twórczyni kardiologii dziecięcej, ze względu na swoją płeć nie została przyjęta na uniwersytety Harvarda, Browna i Johnsa Hopkinsa. W innej szkole dowiedziała się, że kobiety wprawdzie mogą uczestniczyć w zajęciach, lecz nie mogą zdobyć dyplomu.
Gertrude Elion, której badania doprowadziły do powstania serii leków przeciwnowotworowych, nie mogła znaleźć zatrudnienia w laboratorium, ponieważ obawiano się, że jako jedyna kobieta będzie rozpraszać resztę załogi.
Mary Anning, jedna z pierwszych brytyjskich paleontologów, była wykluczana z akademickich dyskusji na temat jej odkryć, właśnie ze względu na płeć i pochodzenie. Naukowcom nie przeszkadzało to jednak w czerpaniu korzyści z jej prac.
To z kolei historia Ellen Swallow Richards, twórczyni ekonomii gospodarstwa domowego, opisana w książce “Upór i przekora. 52 kobiety, które odmieniły naukę i świat”:
Kiedy Richards w 1870 roku przyjęto do MIT, była pierwszą w dziejach kobietą rozpoczynającą studia na tej prestiżowej uczelni. Władze instytutu pozwoliły jej na uczestnictwo w zajęciach bez opłacenia czesnego na zasadach pewnej polisy ubezpieczeniowej. Gdyby ktokolwiek powiązany z uczelnią skarżył się na jej obecność, władze MIT mogły stwierdzić, że tak naprawdę wcale nie jest studentką, a co więcej, jej przyjęcie w żadnym razie nie stanowi precedensu dla powszechnego przyjmowania kobiet do grona studentów. Richards nie miała świadomości swojego formalnego statusu na MIT. Po latach przyznała: Gdybym zdawała sobie sprawę, na jakich zasadach mnie przyjęto, nie zgodziłabym się na to
Wspólny mianownik jest jeden - kobiety nie mogły rozwijać się i pracować naukowo, bo były kobietami. Nie chcieli ich profesorowie, uniwersytety unikały, na ich rozwiązania krzywo patrzyła armia - np. Hertha Ayrton stworzyła coś w rodzaju wachlarza, pozwalającego rozproszyć gaz, który zabijał żołnierzy w okopach I wojny światowej. Wojsko wykorzystało go dopiero w 1917 roku, a według Rachel Swaby powodem uprzedzeń był fakt, że wachlarz to gadżet kobiecy.
Fakt, że o tych osiągnięciach nie wiemy lub zapominamy, wynika po części też z tego, że naukowczyniom nie zależało na sławie. Walczyły o swoje, by móc pracować, odkrywać, tworzyć, a czy zasługi im się przypisze - to było mniej ważne.
Gdyby było więcej takich osób jak rodzina Sally Ride, pierwszej Amerykanki w kosmosie, dziś z pamięcią mogłoby być trochę lepiej. Ojciec Sally prostestował w prasie, gdy w reklamach uczelni przedstawiano wyłącznie mężczyzn jako astronautów. “ Jako ojciec pierwszej amerykańskiej astronautki wiem z pierwszej ręki, że dziewczęta również mają ambicję zajmować się matematyką i naukami ścisłymi, my zaś powinniśmy zachęcać je do tego, tak aby »przyszłość Ameryki oderwała się od ziemi«” - pisał.
Oczywiście możemy machnąć ręką i stwierdzić, że to “stare czasy”. Choć z drugiej strony, jeśli pomyślimy sobie, że jeszcze w 1873 roku szanowany naukowiec twierdził, że “wytężanie umysłu podczas menstruacji” może być dla kobiety niebezpieczne, to nagle dojdzie do nas, że to wcale aż tak dawno temu nie było. “Nieodległy” od nas świat tak właśnie myślał, a my skutki tego odczuwamy do dziś.
I właśnie dlatego różnica czasu nie ma znaczenia. Po prostu pominięcie dokonań naukowych kobiet ma swoje konsekwencje do dziś. To nie tylko wspomniane wcześniej głupie, niesprawiedliwe komentarze czy branżowe stereotypy. Pewien sposób myślenia pozostał żywy do dziś.
Kiedy do Polski przyjechała Susan Wojcicki, szefowa YouTube’a i jedna z najważniejszych osób w Google, w notce na stronie kancelarii prezydenta mogliśmy przeczytać, że:
Coś, co wydawałoby się normalne, jest swego rodzaju “odkryciem”. A jednak można - być szefem, matką, a przy tym przynosić zyski swojemu pracodawcy. Tak, jest 2017 rok, a my wciąż potrzebujemy na to dowodów.
Rozdzielenie płci od osiągnięć? Niemożliwe.