Muzeum ze śmigłami. Polskie śmigłowce to latające eksponaty
Wczoraj awarii uległ wojskowy śmigłowiec Mi-2 z bazy w Inowrocławiu. Ten wypadek zwraca uwagę na tragiczny stan śmigłowców w Polsce. Te bardziej pasują do muzeum niż na wojnę.
Zaledwie tydzień temu Polacy podziwiali polskie śmigłowce wojskowe na Wielkiej Defiladzie Niepodległości w Warszawie. Brały w niej udział także Mi-2, które są najstarszymi maszynami tego typu w Wojsku Polskim. Niektóre z nich zbliżają się do pięćdziesiątki.
Mi-2 to najliczniej produkowany śmigłowiec przez zakłady lotnicze PZL Świdnik. Z tej fabryki w świat wyleciało blisko 5500 tych maszyn. Był to stosunkowo tani i prosty w budowie oraz obsłudze wielozadaniowy śmigłowiec. Był używany zarówno w wojsku, policji, straży granicznej, Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym czy transporcie prywatnym. Jednak czasy świetności Mi-2 dawno już minęły. Latające dziś śmigłowce mają prawie 40 lat i bardziej nadają się do muzeum niż do latania.
- Mimo, że Mi-2 mają dwa silniki, to są one tak słabe, że obowiązują go przepisy takie jak śmigłowce jednosilnikowe – mówi WP Tech Paweł K. Malicki z Defence24.pl. – Oznacza to, że mają ograniczenia w lotach nad terenami zabudowanym, akwenami wodnymi czy w nocy.
W sytuacji bojowej Mi-2 nie mają żadnego zastosowania na nowoczesnym polu walki. W wojsku służą obecnie do "wylatywania godzin" przez pilotów i do sporadycznych misji transportowych (powietrzna taksówka).
Niestety Mi-2 nie są jedynymi "latającymi zabytkami" wśród polskich, wojskowych śmigłowców. Wielka Defilada Niepodległości zaprezentowała nam całą "wystawę" podobnych maszyn. Śmigłowce transportowe Mi-8, bojowe Mi-24 czy morskie Mi-14 również są już "na wykończeniu", bo kończą im się resursy, czyli maksymalny okres używania. Muszą je zastąpić nowe śmigłowce, np. Mi-8 i Mi-14 miały zastąpić H225 Caracal, jednak podpisany już przetarg został unieważniony. Obecnie przetarg na zakup następców zaledwie 8 nowych maszyn stanął w miejscu.
Nad Warszawą pokazał się także inny "śmigłowy zabytek" czyli morski Kaman SH-2G. Cztery takie maszyny dostaliśmy od Amerykanów razem z fregatami klasy Oliver Hazard Perry w latach 2002-2003. Wyprodukowane w latach 90. śmigłowce niebawem będą musiały zostać wycofane ze służby przez brak dalszego wsparcia ze strony producenta. Z czterech polskich Kamanów na defiladzie pojawił się tylko jeden.
Sprawa nie jest też świetna jeśli chodzi o śmigłowce szturmowe czyli Mi-24. Pierwsze maszyny dostarczono Polsce w roku 78. Najmłodsze pochodzą z roku 86,czyli mają jedynie 32 lata. Mimo, że Mi-24 są w dość dobrej kondycji, to ich zdolności bojowe są mocno ograniczone. Od lat Mi-24 nie dysponują bowiem swoim podstawowym uzbrojeniem, czyli kierowanymi pociskami przeciwpancernymi. Mi-24 mają być docelowo zastąpione przez nowe śmigłowce szturmowe Kruk, chcą je dla Polski budować m.in. Boeing – oferujący AH-64E Apache Guardian, Bell – oferujący AH-1Z Viper oraz Leonardo – proponujący współprace przy opracowaniu nowego śmigłowica AW249.
Na tym tle pozytywnymi akcentami są Mi-17, czyli nowsza wersja Mi- 8 i W-3 Sokół. Pełnią one zadania transportowe, wsparcia pola walki, ratownicze, czy transportu VIP. Sokoły służą też w TOPRzre, gdzie są bardzo chwalone przez pilotów. Niestety poza Sokołami i Mi-17 polskie śmigłowce wojskowe bardziej pasują do muzeum niż do nowoczesnego pola walki, a to właśnie tam powinny móc się wykazać.