"Może przekonają was bombowce". Przyjaciel Łukaszenki grozi Polsce
Zaprzyjaźniony z Alaksandrem Łukaszenką Grigorij Azarionok groził Polsce na antenie państwowej białoruskiej stacji CTV. W prowadzonym przez siebie programie publicystycznym wspomniał wprost o wojnie, której wynik – jego zdaniem – byłby z góry przesądzony.
12.11.2021 | aktual.: 24.02.2022 16:07
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W świetle ostatnich wydarzeń na polsko-białoruskiej granicy można spotkać się z opinią, że kryzys migracyjny jest elementem wojny hybrydowej prowadzonej przez Mińsk. Specjaliści wskazują, że reżim Łukaszenki sam wykreował tę sytuację, aby wykorzystać uchodźców do osiągnięcia swoich celów politycznych.
Aby wywołać odpowiedni efekt, władze w Mińsku próbują prowadzić wspólnie z Moskwą wojnę psychologiczną z Zachodem. Przykładem działań o takim charakterze są rosyjskie bombowce, które pojawiły się w tym tygodniu nad Białorusią. Oficjalnie samoloty te wzięły udział w kontroli systemu przeciwlotniczego Państwa Związkowego (konfederacji Rosji i Białorusi).
Resort obrony w Moskwie zapowiedział, że loty rosyjskiego lotnictwa strategicznego będą odbywały się odtąd regularnie. Deklarację tę podchwycił wspomniany na początku Azarionok, który niedawno odwiedził obóz dla imigrantów na białorusko-polskiej granicy.
Groźby pod adresem Polski w białoruskiej TV
– Zamierzacie nas zastraszyć? Dzieci płaczą przy waszej granicy, siedząc w zimnie i błocie. (…) Ale jeśli łzy dzieci was nie przekonują, do rozsądku przemówią strategiczne bombowce Tu-22M3 wojskowych sił powietrzno-kosmicznych Federacji Rosyjskiej. Teraz będą latać regularnie razem z nami. Będą was obserwować. Możecie wyrzucić swój NATO-wski złom. Uciekajcie – groził Azarionok.
W trakcie swojej wypowiedzi kilkukrotnie użył słowa "pszeki", będącego na Wschodzie obraźliwym określeniem Polaków. Równie często wspominał o "lachach".
– Łzy dzieci, ogniska, krzyki, płacz kobiet, wściekłość mężczyzn. Tak wygląda sytuacja na granicy polsko-białoruskiej. Im niższa temperatura na zewnątrz, tym większa złość w oczach tych oszukanych mężczyzn. Widziałem to. I zobaczyłem bezczelny oraz bezwstydny śmiech pszeków w twarze dzieci błagających o łyk wody. Lachy, igracie z ogniem – grzmiał Azarionok.
Przyjaciel Łukaszenki grozi Polsce
– A może myślicie, że nikt się nie dowie? Że nie wpuścicie tam ani jednego dziennikarza i wszyscy będą udawać, że wszystko jest "all right" (ang. "w porządku" - red.) ? (…) Białorusini pomogą. Białorusini zrobią wszystko, aby nie dopuścić do śmierci kolejnych dzieci. Każda śmierć jest na waszych rękach – kontynuował. – Szkoda wam benzyny, by zawieźć 2 tys. ludzi do Niemiec? A może straciliście rozsądek? Tak czy inaczej, nie macie szans – stwierdził.
– Ameryka nie będzie za was walczyć. Zapomnieliście swoją historię? Rok 1939 niczego was nie nauczył? (…) Posłuchajcie, zdolności bojowe naszej armii są wystarczające, by całkowicie rozgromić wasz tak zwany sojusz bałtycko-czarnomorski. Nie wspominam nawet o potencjale Państwa Związkowego. Ale nie chcemy zniszczonej Warszawy i uchodźców z Litwy na Bałtyku. Szczerze tego nie chcemy. Opamiętajcie się. Przestańcie prowokować. Nie ma mowy o Rzeczpospolitej od morza do morza, zapomnijcie o tym. Spełnijcie swoje obowiązki i stwórzcie korytarz humanitarny – mówił przyjaciel Łukaszenki.