Morawiecki zaprasza amerykańskich żołnierzy z Niemiec do Polski. To wcale nie poprawi naszego bezpieczeństwa
"Donald Trump chce wycofać 9,5 tys. amerykańskich żołnierzy z Niemiec" - poinformował Wall Street Journal. W odpowiedzi premier Mateusz Morawiecki powiedział, że chciałby, aby część z nich znalazła się w Polsce. Nawet jeśli do tego by doszło, wcale nie musiałoby to poprawić bezpieczeństwa Polski.
Stany Zjednoczone mają bazy wojskowe na całym świecie. Najwięcej amerykańskich żołnierzy stacjonuje w Japonii, a na drugim miejscu są Niemcy. Tam jest ich 34,5 tysiąca. Donald Trump chce ograniczyć tę liczbę do 25 tysięcy - donosi Wall Street Journal. W odpowiedzi na tę informację premier Polski powiedział, że chciałby, aby część żołnierzy wycofanych z Niemiec przyjechało do nas.
Mateusz Morawiecki stwierdził w RMF24, że dzięki prowadzonym rozmowom widzi taką możliwość. Jego zdaniem byłoby to dalsze wzmocnienie wschodniej flanki NATO. Jednak sama obecność dodatkowego tysiąca lub dwóch tysięcy amerykańskich żołnierzy w Polsce wcale nie musi oznaczać, że będziemy bezpieczniejsi.
- Przede wszystkim każdy tysiąc amerykańskich żołnierzy wycofany z Europy to cios dla NATO - mówi w rozmowie z WP Tech ekspert Fundacji Stratpoints, gen. bryg. rez. dr Jarosław Stróżyk. - Pokazuje to wewnętrzny rozłam w sojuszu, negatywnie wpływa na zaufanie partnerów i na szybkość w podejmowaniu decyzji i działań w razie ewentualnego zagrożenia.
Wojsko USA w Niemczech
Amerykanie mają w Niemczech kilka w pełni funkcjonalnych baz wojskowych. Największą z nich jest Ramstein Air Force Base, w której mieści się dowództwo US Air Force w Europie i Afryce oraz centralne dowództwo sił powietrznych NATO. W Ramstein znajduje się lotnisko, które wykorzystywane jest przede wszystkim przez 86. skrzydło lotnictwa transportowego zapewniające m.in. wsparcie logistyczne, ewakuację i transport medyczny, rozpoznawcze oraz wsparcie dla jednostek bojowych US Air Force.
Druga baza US Air Force w Niemczech znajduje się w Spangdahlem. Jest domem dla 480. skrzydła myśliwców F-16 i innych jednostek wsparcia. Poza Siłami Powietrznymi w Niemczech stacjonują też Wojska Lądowe Stanów Zjednoczonych, czyli US Army. Łącznie to ok. 20 tysięcy żołnierzy w pięciu bazach służących na śmigłowcach bojowych i transportowych, wozach opancerzonych i artylerii.
W Polsce brakuje zaplecza logistycznego
Przeniesienie nawet części tego sprzętu do Polski jest niemożliwe w krótkim okresie. Każda armia, a tym bardziej amerykańska, wymaga bowiem rozległego zaplecza logistycznego i technicznego. Każda jednostka sprzętu wymaga mechaników, personelu naziemnego i specjalistycznych urządzeń.
Tego w Polsce nie mamy, a ewentualna budowa trwałaby latami - i to nawet, jeśli znalazłyby się na to pieniądze. Polska prawdopodobnie sama musiałaby sfinansować pobyt Amerykanów, bo Donald Trump często mówił o tym, że Stany Zjednoczone nie będą "chronić innych za darmo".
Zaplecze logistyczne to tylko jeden problem. Drugim jest zaplecze socjalne. Amerykanie, którzy stacjonują w Niemczech, przyjeżdżają tam na 2-3 letnie tury. Ściągają swoje rodziny i chcą mieć ze sobą "kawałek Ameryki". W Ramstein są amerykańskie szkoły szpitale, banki, sklepy i usługi. Jeśli Polska chciałaby gościć żołnierzy z USA u siebie na dłużej niż kilka miesięcy, jak ma to miejsce teraz, to musiałaby zapewnić im podobne warunki. To także jest niewykonalne w krótkim czasie.
To decyzja polityczna
Przeniesienie żołnierzy opuszczających Niemcy do Polski jest też mało prawdopodobne z innego powodu.
- Jeśli przeciek podany przez Wall Street Journal okaże się prawdą, to decyzja Trumpa będzie wynikiem jego polityki zagranicznej, niechęci do Niemiec i Angeli Merkel oraz sympatii do Rosji i Władimira Putina - komentuje generał.
Jeśli Donald Trump wycofuje się z Niemiec, aby przypodobać się Putinowi, to tym mniej prawdopodobne, że jeden albo drugi zgodzi się na budowę stałej bazy amerykańskiej w Polsce.
- Nie wierzę, że wszyscy Amerykanie wycofani z Niemiec przyjadą do Polski – mówi wiceprezes Fundacji Stratpoints. – Będziemy mogli mówić o sukcesie, jeśli trafi do nas 20 proc. z nich. Rozumiem ofertę premiera Morawieckiego, ale to jest poza jego zasięgiem, a powodów jest kilka od tych prozaicznych, że nie mamy infrastruktury, po te polityczne, na które jako Polska nie mamy wpływu.