Miasto na morzu. Naftowe Kamienie – 300 kilometrów mostów i 2 tys. szybów wiertniczych
Budować! – rozkazał Józef Stalin. Brak stałego lądu nie był przeszkodą. Pośrodku morza powstało futurystyczne miasto, połączone bezkresnymi mostami. Dziś jest gigantycznym wrakiem.
04.11.2018 | aktual.: 04.11.2018 15:24
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Gdzie powstała pierwsza instalacja do wydobywania ropy naftowej spod dna morskiego? Dziś z eksploatacją podmorskich złóż kojarzą się przede wszystkim koncerny amerykańskie, brytyjskie czy skandynawskie, ale to mylny trop. Pierwszą na świecie platformę wiertniczą uruchomił bowiem Polak na Morzu Kaspijskim, a jego pomysł stał się fundamentem, na którym później Stalin oparł swój pomysł Naftowych Kamieni – miasta zbudowanego na morzu.
Gdy spojrzymy na to miejsce korzystając z Map Google’a, nie zobaczymy niczego poza bezkresem morza. Ale jeśli wybierzemy się na wycieczkę do Azerbejdżanu, koniecznie odwiedźmy Półwysep Apszeroński. Gdy wsiądziemy tam na statek i pożeglujemy na wschód, po kilku godzinach ujrzymy coś niezwykłego.
Miasto jak z futurystycznego filmu
W 1995 roku Kevin Costner nakręcił film "Wodny świat" z sobą w roli głównej. Dzieło imponujące rozmachem i zaangażowanymi środkami nie odniosło kasowego sukcesu. Mimo upływu lat broni się jednak nie tylko epickim rozmachem, ale także sugestywną wizją ekologicznej katastrofy i pokrytego wodą globu. Życie toczy się tam na nielicznych, wzniesionych na wodzie atolach – oazach cywilizacji wśród bezkresu oceanu.
Płynąc po Morzu Kaspijskim moglibyśmy odnieść wrażenie, że oto jesteśmy na planie "Wodnego świata". Albo – jeszcze lepiej – że przenieśliśmy się do filmowej rzeczywistości, bo rozmach tego, co ukazało się naszym oczom, przekracza wielokrotnie możliwości największych studiów filmowych.
Bloki mieszkalne wyłaniają się z fal
Rosjanie - który to już raz? – pokazali, że niemożliwe nie istnieje. Zawstydzili fantastów i filmowców i pośrodku niczego zbudowali miasto na wodzie. Nie jakąś tam platformę wiertniczą, ale prawdziwe miasto, z blokami mieszkalnymi, 9-piętrowym hotelem robotniczym, biblioteką, boiskiem i fabryką lemoniady. Osiedla mieszkalne i budynki użyteczności publicznej połączyli z instalacjami przemysłowymi siecią 300 kilometrów mostów, zapewniając mieszkańcom miast dostęp do 2 tys. obsługiwanych przez nich szybów naftowych.
I choć dzisiaj wszystko rdzewieje, rozpada się i chyli ku nieuchronnemu upadkowi, jeszcze niedawno było przykładem triumfu ludzkiej determinacji nad przeciwnościami natury.
Polacy tworzą przemysł naftowy
Rejon Morza Kaspijskiego ma długą tradycję wydobycia ropy. To właśnie tam, jeszcze w czasach carskiej Rosji, powstawały zręby przemysłu naftowego. Gdy w rejonie Baku wyrastał las szybów, pustynni koczownicy z półwyspu arabskiego nawet nie śnili o wydobywaniu surowców. W latach 70. XIX wieku to właśnie na Morzu Kaspijskim wydobywano najwięcej. Na drugim miejscu były Stany Zjednoczone z monopolem Standard Oil Rockefellera. Na trzecim – zagarnięta przez zaborców, polska Galicja.
Nie będzie przy tym przesadą stwierdzenie, że fundamenty przemysłu naftowego stworzyli Polacy. Świat zawdzięcza im dwa kluczowe wynalazki. Pierwszą kopalnię ropy naftowej zaprojektował i zbudował Ignacy Łukasiewicz, do którego po nauki jeździły delegacje wysyłane przez imperium Rockefellera. Drugi – platformę wiertniczą – wzniósł w Baku Witold Zglenicki.
Pierwszy tankowiec i pierwsza platforma
Nic dziwnego, że to właśnie nad Morzem Kaspijskim biło niegdyś serce globalnego przemysłu naftowego. To właśnie między innymi tam rodziła się fortuna braci Nobel, którym świat zawdzięcza pierwszy nowoczesny tankowiec. Zanim statek rozpoczął służbę, ropę przewożono tak, jak przez tysiące lat transportowano płynne towary – w beczkach. Dopiero Alfred Nobel – ten od dynamitu i słynnej nagrody – zaprojektował specjalną konstrukcję ze zbiornikami.
Protoplasta morskich gigantów – zwodowany w 1878 roku Zoroaster – zabierał 250 ton ropy, transportowanej na linii Baku – Astrachań. Przedziwnym zbiegiem okoliczności to właśnie pierwszy tankowiec świata stał się kilkadziesiąt lat później fundamentem innego, przełomowego dzieła inżynierów – miasta na wodzie, znanego jako Neft Daşları – Naftowe Kamienie.
Praca dla zdeterminowanych
W miejscu, gdzie powstało, nie było stałego lądu. Były płycizny i kilka wystających z wody skał, jednak aby wznieść platformy, na których osadzono późniejsze miasto, konieczne było stworzenie znacznie solidniejszych podstaw. W tym celu ściągnięto na miejsce i zatopiono wiele statków. Jedną z jednostek, które poświęcono w tym celu, był pionierski Zoroaster.
W szczytowym okresie rozwoju, Naftowe Kamienie liczyły niemal 5 tys. mieszkańców. Pracownicy przybywali tam skuszeni zarobkami, ale dostępne relacje wskazują, że była to praca dla najbardziej zdeterminowanych i odważnych. Na większości zdjęć zobaczymy klimatyczne obrazy zagubionej wśród bezkresu wód instalacji, jednak prawdziwym wyzwaniem były zimy i porywiste wiatry o wielkiej sile.
Cień dawnej świetności
Dziś nikt nie zliczy, ilu robotników zginęło podczas budowy i późniejszej eksploatacji Neft Daşları. Dane – jeśli istnieją – są niedostępne, a o pamięć ofiar upomina się skromna tablica, udostępniona na terenie nadmorskiego miasta.
Dawna duma sowieckiego przemysłu naftowego jest dziś cieniem samej siebie. Mimo tego Naftowe Kamienie – należące obecnie do Azerbejdżanu – nadal działają, choć ze znacznie mniejszą, niż w szczytowym okresie, obsadą. Instalacją zarządza państwowa firma wydobywcza SOCAR (State Oil Company of Azerbaijan Republic). Wydobycie powoli kończących się złóż (wydobyto co najmniej 170 mln ton ropy, pozostało ok. 30 mln) jest kontynuowane, jednak liczące dziesiątki lat instalacje powoli poddają się naporowi morza. Przykładem może być niedawna katastrofa, gdy w 2015 roku podczas sztormu fale zabrały jeden z budynków mieszkalnych, przyczyniając się do śmierci trzech osób.
Miasto, które znika
Jaka przyszłość czeka niezwykłe miasto na morzu? Instalacje powoli rdzewieją i rozsypują się – z 300 kilometrów dróg i mostów kilka lat temu do użytku nadawało się zaledwie 45. Dopóki władze Azerbejdżanu utrzymują wydobycie, Naftowe Kamienie będą działać i istnieć m.in. jako wpisana do księgi rekordów Guinnessa najstarsza platforma wiertnicza świata.
Po wyczerpaniu złóż staną się zapewne jednym z niezwykłych reliktów minionej epoki, z roku na rok coraz bardziej niszczejącym, systematycznie rozbijanym i pochłanianym przez fale. O ile nie zostaną rozebrane, choć koszt rozbiórki i transportu nadających się do wykorzystania elementów może okazać się zbyt wysoki, by takie przedsięwzięcie miało sens. Tak czy inaczej, Naftowe Kamienie wydają się skazane na zagładę - najprawdopodobniej znikną, pozostawiając za sobą legendę niezwykłego miasta na morzu.