"Polski Nobel" stworzył naftowe eldorado. Jego działki przejęli bolszewicy
Pierwsza platforma wiertnicza na morzu została postawiona w 1949 roku. Być może stanęłaby wcześniej, gdyby nie przedwczesna śmierć Witolda Zglenickiego. Polak już w 1896 roku wpadł na pomysł, by zbudować taką konstrukcję. Na ropie naftowej dorobił się fortuny.
Urodzony 6 stycznia 1850 w Starej Wargawie koło Kutna Witold Zgleniecki uczył się w Płocku i na obecnym Uniwersytecie Warszawskim, ale to podczas studiów w Instytucie Górniczym w Petersburgu dostrzegł potencjał w wydobywaniu ropy naftowej. To właśnie na tej uczelni jego wykładowcą chemii był Dmitrij Mendelejew. Dzięki wynikom w nauce Zglenicki sam mógł wybrać swoje przyszłe miejsce pracy. W Mroczkowie zajął się modernizacją zaniedbanej państwowej huty.
Wyniki były na tyle dobre, że Zglenicki mógł pozwolić sobie na wykupienie dwóch innych państwowych kuźnic. To nie spodobało się kierownikom sąsiednich zakładów, kt órzy powołali się na stare, acz wciąż obowiązujące prawo zabraniające urzędnikom pozyskiwania udziałów w przedsiębiorstwach prywatnych.
Kara była surowa - Zglenicki przestał być urzędnikiem. Dopiero po ośmiu latach powrócił na służbę, ale na innych zasadach. Tym razem miejsce pracy zostało narzucone i trafił do Rygi. Z czasem otrzymał znacznie lepszą propozycję: stanowiska głównego inżyniera w Zagłębiu Donieckim. Odmawia, rezygnując z możliwości wzbogacenia się. I podpada władzom, które nie akceptują sprzeciwu. Za karę znowu został przeniesiony - do Baku.
Polak doskonale wiedział, co robi. W Baku przemysł naftowy rozkwitał. Może i nie było to najpiękniejsze miejsce do życia, ale do zrobienia interesów - idealne. Zglenicki był tylko urzędnikiem, ale w czasie wolnym mógł zająć się zainteresowaniem ze studiów. Szukał złóż ropy naftowej i nowych sposobów na to, jak można ją lepiej i bezpieczniej wydobywać.
Pływając po Morzu Kaspijskim Zglenicki zauważył, jak zmienia się poziom wody w zależności od wyciekającego spod dna gazu. A to oznaczało, że złoża muszą być dużo bogatsze niż na lądzie.
Pomysł wydobycia ropy naftowej na morzu był tak nowatorski, że urzędnicy po prostu w niego nie uwierzyli. Poprosił o dwie działki morskie, na obszarze których mógłby przeprowadzać badania. Propozycja była szalona, ale nie dało się jej zbyć śmiechem. Zglenicki w Baku miał kilka inżynieryjnych zasług. Jego wynalazek - urządzenie do pomiaru krzywizn szybów - sprawiło, że liczba wypadków w szybach zmalała. Mówiąc wprost, Zglenicki w ten sposób uratował wiele ludzkich istnień.
Jak miała działać jego morska platforma wiertnicza?
“(...) to zbudowany na wbitych w morskie dno palach, wodoszczelny, metalowy pomost, wystający około 5 metrów ponad poziom wody. Znajdować się na nim mają urządzenia wydobywcze oraz zbiornik na ropę. Odbiór paliwa miał odbywać się za pomocą barek-cystern, a w przypadku dużych wytrysków także wielkich żelaznych tankowców o pojemności 33 tysięcy ton. Takie statki nie były wówczas w Baku niczym niezwykłym. Pierwszy na świecie tankowiec przepłynął Morze Kaspijskie już w 1877 roku. W Stanach Zjednoczonych pojawią się one dopiero 11 lat później. Nic dziwnego - pod koniec XIX wieku to właśnie roponośny rejon Półwyspu Apszerońskiego zapewniał największe na świecie wydobycie tego surowca” - pisał Andrzej Fedorowicz.
Wydobywanie ropy miałoby odbywać się na głębokości nie większej niż 10 metrów. Na początku, bo Polak już miał gotowe mapy obszarów, gdzie głębokość wynosiła nawet 460 m. I tam również chciał przeprowadzać w przyszłości odwierty.
Urzędnicy nie wiedzieli, co z pomysłem Polaka zrobić. Odrzucenie nie było rozsądną opcją, tym bardziej że popierali go inni naftowi przedsiębiorcy. Decyzję podjąć miała specjalna komisja. Na nieszczęście Zglenickiego uznano, że lepszym pomysłem będzie zasypanie zatoki i na takim terenie stawianie wież. Opinia na Polaka na ten temat była krótka: strata czasu.
Dopiero w 1901 roku dostał pozwolenie: mógł kopać na dnie morza, by wydobywać w ten sposób ropę. Finanse nie były przeszkodą. Wcześniej stał się właścicielem wielu cennych działek, na których wydobywano ropę. Niektóre źródła mówią, że był wówczas jednym z najbogatszych ludzi na ziemi. Miejscowi nazywali go “ojcem nafty bakijskiej” i twierdzili, że to on stworzył z Baku “naftowe eldorado”. Mapa, na której zaznaczył działki mogące posłużyć do wydobywania ropy - jest do dziś podstawą wydobycia ropy naftowej w Azerbejdżanie.
Jego największe marzenie nie zostało jednak zrealizowane. Nie przez niego. Gdy prace przygotowujące do wydobywania ropy naftowej z dna morza ruszyły, Zglenicki dowiedział się, że ma cukrzycę. Wówczas była to nieuleczalna choroba. Polak zmarł 6 lipca 1904 w Baku.
Pierwsza platforma wiertnicza stanęła na Morzu Kaspijskim w 1949 roku, stając się zarazem pierwszą na świecie platformę wiertniczą na morzu. Czy to przedsięwzięcie udałoby się zrealizować, gdyby nie przedwczesna śmierć Witolda Zglenickiego? Dziś możemy tylko gdybać.
Witold Zglenicki dorobił się jeszcze jednego przydomka: “polski Nobel”. Znał się dobrze z braćmi, którzy również w Baku dorobili się fortuny. Niewątpliwie działalność Alfreda musiała zainspirować Polaka. Postanowił, że część dochodu, jaki będą przynosić działki po jego śmierci, trafi do Kasy im. Mianowskiego. Czyli organizacji, która wspierała finansowo polską naukę. Zglenicki po śmierci stał się jednym z największych darczyńców.
Po raz pierwszy i jedyny w historii polska nauka ma więcej pieniędzy, niż jest w stanie wydać - opisywał sytuację Andrzej Fedorowicz. Wszystko za sprawą ogromnych dochodów, jakie generowała ropa na działkach należących do Zglenickiego.
“Do lipca 1915 roku dochody z nafty przynoszą Kasie ponad 1,77 mln rubli, równowartość 2,4 mln dolarów w złocie. To niemal półtora raza tyle, ile wynosiły aktywa Fundacji Nobla. Za zapisane przez inżyniera dochody z nafty zostaje wydanych ponad 600 polskich dzieł z nauk przyrodniczych, techniki, rolnictwa, filozofii, historii, medycyny, matematyki, prawa, ekonomii, literatury i wielu innych dziedzin. W tym kanoniczne dziś publikacje Kolberga, Aszkenazego, Karłowicza, Tatarkiewicza czy Konopnickiej. Testament Zglenickiego stał się źródłem niebywałego rozkwitu polskiej nauki, literatury i kultury w pierwszych latach XX wieku” - czytamy w książce “25 polskich wynalazców i odkrywców, którzy zmienili świat”.
W dalszym czerpaniu zysków przeszkodzili bolszewicy, którzy po prostu znacjonalizowali pola naftowe. Dzisiaj należą do Republiki Azerbejdżanu, a wartość działek, które dawniej należały do Polaka, szacuje się na 2-3 mld dolarów.