"Mam chorą córkę, daj smartfon". Tak ludzie oszukują w serwisach z ogłoszeniami
Serwisy z ogłoszeniami to szansa na to, by sprzedać lub kupić przedmiot w atrakcyjnej cenie, na dodatek w okolicy. Sęk w tym, że to też miejsca, gdzie natknąć można się na wyjątkowo agresywnych lub bezczelnych cwaniaków.
OLX to serwis z ogłoszeniami. W odróżnieniu od Allegro, chętni mają bezpośredni kontakt ze sprzedającym, więc mogą z nim rozmawiać i negocjować ceny. OLX nie miesza się w transakcje i nawet zachęca do transakcji “twarzą w twarz”, przestrzegając przed wpłatami na konto czy wysyłaniem przedmiotów. Postawienie na “lokalność” sprawia, że na OLX łatwiej sprzedać coś w swojej okolicy. Takie podejście do zakupów sprawia również, że na OLX dochodzi do sytuacji, których na innych serwisach aukcyjnych nie ma. Dość osobliwych sytuacji, dodajmy...
Po zapoznaniu się z historiami sprzedających mogę stwierdzić, że najgorzej na OLX mają kobiety, które wystawiają odzież lub obuwie. Zdarzają się "oferty matrymonialne" i nietypowe podchody, mające na celu "wyłudzenie" zdjęć. "Zainteresowany" ofertą prosi o wysłanie fotek z każdej możliwej strony, rzecz jasna z ciuchem na modelce. Tłumaczy to tym, że chce sprawdzić, jak towar leży. I nie wiedzieć czemu, potrzebuje do tego niemal całego portfolio. Są też tacy, którzy - zapewne podszywając się pod kobietę - wyjaśniają, że mają "nietypową stopę", więc nie wiedzą, czy but z ogłoszenia będzie pasował. Jak rozwiązać problem? Poprosić wystawiającą o... zdjęcia stóp.
“Dam X zł mniej i jestem za pięć minut”
Nieważne, czy jesteś mężczyzną, czy kobietą, i tak "Olx-owa klasyka" cię dopadnie. To jedna z najczęściej spotykanych “propozycji”, która dociera niemal do każdego wystawiającego przedmiot. Sprzedajesz telefon za 300 zł i wyraźnie zaznaczasz, że tyle chcesz otrzymać? Twardzi “negocjatorzy” od razu stwierdzą, że to za dużo i “dadzą 150 zł”. Będą nawet za pół godziny, jeśli “puścisz” za stówkę. Biorą, a w zamian za to dają rolki i wezmą 50 zł dopłaty. Na Twitterze znajduję przykład jednej z takich negocjacji: na sprzedaż wystawiono PlayStation 3 wraz z grami. Oferta? “Skuter plus dopłata z pana strony”. Ciekawa propozycja, ale czy dla kogoś, kto oczekuje gotówki?
Negocjacje i podrzucanie własnych propozycji z jednej strony jest pozytywną cechą, bo niewykluczone, że potencjalny nabywca ma coś, co chcielibyśmy dostać. Tyle że znacznie częściej propozycje są skrajnie nieopłacalne. Patrząc na przykłady “śmiesznych” negocjacji, oferty przebiegają najczęściej tak:
- Dam 1400 zł.
- Przykro mi, za mało.
- Ok, dam 1300 zł.
Każdy ma prawo negocjować. Gorzej, że zdenerwowani odrzuceniem propozycji zaczynają się irytować. Na Twitterze jeden z użytkowników pokazuje fragment rozmowy, w trakcie której pada oskarżenie: “sprzedajesz iPhone’a, bo nie wystarcza na fajeczki”. A potem jest jeszcze bardziej nerwowo:
Przykład kolejnej pomysłowej negocjacji znajduję na Wykopie. Na sprzedaż gra, cena 150 zł, kontroferta: “80 zł, od ręki”. Gdy propozycja zostaje odrzucona, chętny odpowiada, że recenzje kłamią i tytuł wcale nie jest taki dobry, więc nikt tego nie kupi. Jak twierdzą sprzedający, to kolejny standard - odrzucisz ofertę, stwierdzą, że to szmira. I tylko z dobroci serca wezmą coś, czego nikt inny by nie chciał.
Roszczeniowość
Sprzedawaj łóżko za 50 zł i odpowiadaj na te pretensjonalne pytania. Ostatnio zaczynam się zastanawiac czy nie lepiej wyrzucać rzeczy, zamiast sprzedawać - pisze zirytowana użytkowniczka. Odpowiadając potencjalnemu “klientowi”, że łóżko jest drewniane, dostaje ripostę (pisownia oryginalna):
_Dziwne jak ma się łóżko to chyba powinno się wiedzieć z czego. Może być z płyty z okleiną lub z drewna. Jak się kupuje to chyba wiadomo z czego. Dziwne! _
Na Twitterze inna historia. Ktoś wystawia hulajnogę dla dziecka za darmo. Chętny się zgłasza, ale prosi o wysyłkę kurierem, bo za daleko. Gdy udaje się umówić na odbiór osobisty, wystawiający po chwili dostaje SMS-a, że chętny się jednak rozmyślił. I tak jest często. Najpierw SMS-owy spam, kilkadziesiąt połączeń, a potem rezygnowanie.
Zawracający głowę, obrażający, zaniżający ceny, wystawiający podróbki czy przedmioty używane jako nowe - to jeszcze można przełknąć, uznając za swego rodzaju folklor.
Gorzej, że w serwisie z ogłoszeniami nie brakuje oszustów, którzy są coraz bardziej wyrachowani i perfidni. I mowa nie tylko o tych, którzy proponują przenieść aukcje na Allegro, a tak naprawdę podsyłają link z fikcyjną stroną, mającą na celu wyłudzenie danych. Wykorzystuje się też nieuwagę. W tytule jednego z ogłoszeń można było przeczytać, że kabel jest za darmo. W treści, że przedmiot jest rzeczywiście darmowy, ale koszt wysyłki lub doręczenia już nie - i za to trzeba zapłacić prawie 200 zł. Owszem, potencjalnie jest to niegroźne, bo można o tym przeczytać i uniknąć haczyków. Ale gdyby tekstu było więcej, a chętny nieuważny...
Niestety wielu słono zapłaciło za swoją naiwność, przelewając pieniądze obcym osobom. Oszust od razu kasuje konto, przez co kontakt z nim teoretycznie jest niemożliwy. Są też tacy, którzy dają nadzieję, wodząc za nos. Dziewczynka natrafia na OLX na ogłoszenie o wymarzonych butach - sprzedaje je inna nastolatka, w okazyjnej cenie, bo ona chodzić w nich nie będzie. Oferta dobra, pieniądze przelane, dziewczyny umawiają się na odbiór osobisty. Przed spotkaniem sprzedająca pisze, że nie dotrze, bo jest chora. Kolejne umówione spotkanie, kolejna wymówka. W końcu do akcji wkracza matka kupującej, dzwoni do autorki ogłoszenia, po czym kontakt się urywa. Pieniądze przepadły.
Mam chorą córkę, należy mi się
Równie roszczeniowi są ci, którzy udają biednych lub pomagających biednym. Jeden z wykopowiczów dostał wiadomość od osoby, która rzekomo tworzy Szlachetną Paczkę. Prosi więc, by wystawioną konsolę oddać za darmo, spełniając w ten sposób marzenie dziecka. Jako że wykopowicz odrzucił “ofertę”, w odpowiedzi dostał stek wyzwisk.
“Ta kanapa bardzo by mi sie przydała gdyż mam chorego syna. Może pan ją przywieźć?” - to SMS, który otrzymał inny z wykopowiczów. Miesiąc później, gdy oddawał meble kuchenne, dostał kolejnego, od tej samej kobiety: “Ta kuchnia bardzo by mi sie przydała gdyż mam chorego syna”. Cóż, nawet jeśli to prawda, to zgodzimy się chyba, że dałoby się załatwić to bardziej dyskretnie, bez wchodzenia w szczegóły i próby “zmiękczenia” serca.
Kreatywność takich osób jest niesamowita. Jedna z kobiet prosiła o podarowanie smartfona, bo jest bezrobotną matką chorej na białaczkę córki. Właśnie dostała propozycję bardzo dobrze płatnej pracy, dzięki czemu wreszcie będzie ją stać na leczenie dziecka. Jest jeden problem - w pracy wymagają dobrego smartfona, a jej na takiego nie stać. Więc prosi autora ogłoszenie o prezent, który odmieni jej życie. Wzruszające...
Walka z internetowym cwaniactwem
Wykopowicze, mający dość roszczeniowej postawy i mocno nieopłacalnych ofert, postanowili z nimi walczyć. Nietypowo, z humorem. By zirytować wysyłających porpozycje zaniżonych cen, odpowiadają, że przedmiot został przed chwilą sprzedany i to… dużo taniej. Co robią osoby, gdy dowiadują się, że ktoś kupił za 70 zł coś, za co oni oferowali np. 80 zł? “Spadaj frajerze”, “Słabo się pan ceni”, “Czemu tak tanio?”. Nie da się ukryć - zabolało.
Nie wszystkie sposoby “ukarania” cwanych negocjatorów były jednak udane. Swego czasu popularny był profil na Facebooku o nazwie “Beka z Naiwniaków na OLX!”. Twórcy tworzyli fikcyjne, a przy tym bardzo kuszące ogłoszenia. Wystawiali za darmo lot balonem, gry na PlayStation 4 czy pierścionki zaręczynowe. Niemożliwe? No właśnie. A niektórzy myśleli, że to na serio i… pisali wierszyki, dając się wkr ęcić autorom. Tylko czy to coś złego liczyć na to, że ktoś rzeczywiście może nie potrzebować jakiegoś przedmiotu?
Tej akcji do udanych nie zaliczam. A szkoda, bo internetową pazerność, a przede wszystkim brak kultury i wzajemnego szacunku, piętnować trzeba. Niestety serwisy z ogłoszeniami pełne są osób, które myślą, że wszystko im się należy.