Mało który producent ma odwagę grać tak jak Xiaomi. Wiemy, dlaczego mają tak niskie ceny
Wszyscy mówią, że to niemożliwe. Aż pojawia się taki jeden, który z powodzeniem wykonuje zadanie. W świecie technologii to chiński Xiaomi. Tylko w WP Tech rozmowa z przedstawicielem firmy, który tłumaczy, jakim cudem zarabia, sprzedając tani sprzęt.
15.05.2018 | aktual.: 16.05.2018 13:49
Smartfon za 500 złotych, który działa bez zarzutu - nie ma sprawy. Najtańszy na rynku laptop dla graczy - proszę bardzo. Legendarny już oczyszczacz powietrza w cenie pięć razy niższej od średniej rynkowej - dostępny od ręki. Jest też cała gama flagowców, które rozchodzą się jak ciepłe bułeczki. Wszystko to nierzadko lepszej jakości niż u słynnych konkurentów. Nic więc dziwnego, że producent z Chin szturmem podbija światowy rynek.
W ciągu zaledwie ośmiu lat z noname’a obrócił się w czwartego największego dostawcę smartfonów na ziemi. - Nasz model biznesowy jest unikatowy, a nasza filozofia działania jest prosta – dostarczać użytkownikom najlepszej jakości sprzęt w możliwie najniższych cenach – przekonuje Donovan Sang. My pytamy - jak to możliwe?
Nino Dzhikiya, WP Tech: Niewielu konsumentów w Polsce wymieni najważniejsze specyfikacje ostatnich smartfonów z serii Mi Mix. Jeszcze mniej będzie wiedziało, że Snapdragon 845 to nie postać z "Mortal Combat". Większość jednak bezbłędnie wskaże Xiaomi jako jednego z najtańszych producentów na rynku technologii. Zarabiacie w ogóle na swoich produktach?
Donovan Sang: Oczywiście, że tak.
Może jednak na wzór Ubera balansowanie na skraju marżowości jest waszym sposobem na ekspansję rynkową? Najpierw podbój, później zyski.
Nasz model biznesowy jest unikatowy na skalę światową, nie każda firma poradziłaby sobie z taką filozofią działania. Sprzedajemy swoje produkty w modelu blisko kosztów. Nie chcemy tworzyć drogich produktów i zgarniać nie wiadomo jak wysoką marżę. Takich producentów jest już pod dostatkiem na rynku. My idziemy pod prąd i udowodniamy, że jakość nie oznacza wysokich cen. Dostarczamy naszym użytkownikom jakościowe produkty w o wiele niższych cenach niż konkurenci.
Z wyliczeń agencji konsultingowej Counterpoint wynika, że na każdym sprzedanym smartfonie do kieszeni zgarniacie… 2 dolary (niewiele ponad 7 zł). Tym czasem Apple inkasuje 151 dolarów na czysto (ok. 537 zł).
My nie tracimy pieniędzy. Mamy zyski, może nie tak wielkie jak u konkurentów. Nasz model biznesowy składa si ę z dwóch modułów - nisko marżowy hardware i online usługi, które przynoszą nam spore zyski. Jakie to usługi? Choćby dostęp do setek tysięcy godzin filmów w modelu "a la carte", za kilka dolarów miesięcznie.
Rozwijamy też usługi mikropożyczek dla własnych konsumentów na zakup produktów Xiaomi. Takie podejście się sprawdza. Nasza produkcja zyskuje coraz więcej fanów na całym świecie. Gdy dołączałem do firmy trzy i pół roku temu, byliśmy obecni na trzech rynkach. Dziś sprzedajemy swoje produkty już na 70.
Ale wciąż trzymacie się daleko od Zachodu. Dlaczego?
Nie jest to prawdą. Mamy coraz mocniejsze pozycje w Hiszpanii, która jest rynkiem numer jeden, jeżeli chodzi o Europę Zachodnią. Bardzo ważnym rynkiem jest dla nas też Polska. Sprzedajemy swoje skutery i webkamery także w Stanach Zjednoczonych.
Ale o szeroko zakrojonej ekspansji za oceanem jeszcze nie ma mowy.
Nie wszystko na raz. Gdy przymierzamy się do wejścia na wybrany rynek, analizujemy cały szereg czynników - wielkość kraju, nasycenie rynku smartfonów, liczbę aktywnych internautów. Oceniamy też wysiłek logistyczny, jaki musielibyśmy włożyć, by dostarczyć nasze produkty na rynek docelowy. Nic więc dziwnego, że w pierwszej kolejności sięgamy po kraje usytuowane bliżej geograficznie.
Jedną z pierwszych destynacji ekspansji stały się Indie. Jest to dynamicznie rosnący, wysokomarżowy rynek. Podobnie Południowa Azja, Indonezja. Te rynki znajdują się stosunkowo niedaleko Chin. W dodatku wielu konsumentów wciąż nie posiada własnych komórek. Mamy do czynienia z przypadkami, gdy osoba dopiero teraz nabywa swojego pierwszego smartfona. Częstokroć jest to flagowiec marki Xiaomi, to niesamowity zaszczyt dla każdego producenta. Obecnie w Indiach jesteśmy numerem jeden pod względem liczby sprzedawanych urządzeń.
A co z Polską? Jakie są plany Xiaomi dotyczące naszego rynku?
Dostarczać jakościowe produkty w najlepszych cenach.
Gdy Xiaomi otwiera sklep w Polsce, galeria handlowa pęka w szwach pod naciskiem tłumów. Tak wyglądało otwarcie Mi Store w Krakowie.
Mamy w Polsce sporo fanów.
Jak ich zdobyliście? Plotki głoszą, że nie słyniecie z dużych wydatków marketingowych.
Społeczność fanów buduje się sama. Powiem więcej, zanim zdecydujemy się na wejście na rynek, sprawdzamy, jak liczebna jest społeczność "mifans". Są to hard-userzy, którzy promują informacje o produktach, głównie w social media. Jest to najbardziej efektywny i – nie ukrywam – kosztujący tyle co nic sposób na marketing. Nie wydajemy majątków na reklamy z celebrytami. Staramy się omawiać z fanami każdą funkcjonalność - do tego stopnia, że userzy sami wybierają, jakie rozwiązania możemy wprowadzić.
Podczas premiery nowego bezramkowca Mi Mix 2S wiele uwagi poświęciliście rywalom rynkowym. Na co Wam te szydercze porównania z Apple?
Jesteśmy młodą firmą. Chcemy pokazać, że nie boimy się porównań z producentami, które są na rynku od dawien dawna. Jesteśmy na tym samym poziomie zaawansowania technologicznego. My tak naprawdę dopiero przymierzamy się do globalnej ekspansji. Wielu konsumentów nie zna marki Xiaomi. Niech wiedzą, że jesteśmy gotowi na rywalizację z najważniejszymi graczami, a nawet ogrywamy ich w niejednej dyscyplinie.