Lustrzanki cyfrowe - najważniejsze rynkowe nowości początku 2008 roku

Od ostatniego testu aparatów SLR przedstawianego w PC World Komputerze minęło zaledwie 8 miesięcy, a w naszym laboratorium pojawiło się już 7 nowych modeli. Szczęśliwie większość z nich różni się od swoich poprzedników już tylko rozdzielczością czy liczbą punktów pomiaru ostrości: w modzie jest teraz podgląd na żywo na ekranie LCD zamiast w wizjerze. Funkcja, która dotychczas dominowała w najtańszych "małkpach" oraz w Olympusie E-330, zagościła wreszcie w wielu aparatach z wyższej półki. Niestety, w pełni funkcjonalne "live view" pojawia się w lustrzankach dwuetapowo - na początku wprowadza się modele dysponujące samą funkcją podglądu na żywo, ale realizowaną przy współpracy monitora trwale przymocowanego do plecków korpusu. Kolejnym krokiem jest wyposażanie nowszych modeli w odchylany ekran. Nie ma nic od razu - przyjemności jak widać trzeba dozować.

Lustrzanki cyfrowe - najważniejsze rynkowe nowości początku 2008 roku
Źródło zdjęć: © Olympus

16.01.2008 | aktual.: 16.01.2008 15:41

Od ostatniego testu aparatów SLR przedstawianego w PC World Komputerze minęło zaledwie 8 miesięcy, a w naszym laboratorium pojawiło się już 7 nowych modeli. Szczęśliwie większość z nich różni się od swoich poprzedników już tylko rozdzielczością czy liczbą punktów pomiaru ostrości: w modzie jest teraz podgląd na żywo na ekranie LCD zamiast w wizjerze.

Funkcja, która dotychczas dominowała w najtańszych "małkpach" oraz w Olympusie E-330, zagościła wreszcie w wielu aparatach z wyższej półki. Niestety, w pełni funkcjonalne "live view" pojawia się w lustrzankach dwuetapowo - na początku wprowadza się modele dysponujące samą funkcją podglądu na żywo, ale realizowaną przy współpracy monitora trwale przymocowanego do plecków korpusu. Kolejnym krokiem jest wyposażanie nowszych modeli w odchylany ekran. Nie ma nic od razu - przyjemności jak widać trzeba dozować.

Do testów otrzymaliśmy siedem nowych aparatów, sześciu różnych producentów. Doczekaliśmy się następcy profesjonalnego modelu Olympusa ( na szczęście kosztuje tyle, że może o nim pomyśleć także ambitny fotoamator ), zaawansowanych czy półprofesjonalnych modeli Nikona, Canona i Sony, sprawdzaliśmy też trzy typowo amatorskie korpusy Pentaksa, Panasonica i Olympusa.

W tabeli z wynikami testów zamieszczonej w nowym PC World Komputerze 02/2008 - http://20.pcworld.pl/nowynumer/default802.asp umieszczamy także cztery starsze popularne modele, które przedstawialiśmy na naszych łamach już wcześniej. Aparaty zostały ocenione na nowo, przy wykorzystaniu zmienionej procedury, uwzględniającej pojawienie się w lustrzankach nowych funkcji.

Obraz

Olympus E-3

Udało się! W końcu Olympus wprowadził model, który w pełni zasługuje na miano korpusu profesjonalnego. Aparat jest szczelny, mocny, a co najważniejsze - dysponuje wreszcie odpowiednio przejrzystym wizjerem ( współczynnik powiększenia wynosi aż 1,15x ), którego brak dotkliwie można było odczuć, używając poprzednika oznaczonego symbolem E-1. W nowej lustrzance producent dodatkowo serwuje w pełni funkcjonalne live view, czyli podgląd na żywo wraz z odchylanym monitorem LCD.

Aparat został zaprojektowany z myślą o profesjonalistach, nawet tych, którzy pracują w warunkach najbardziej niesprzyjających dla tego typu sprzętu. Został uszczelniony, dzięki czemu niestraszne mu ani woda ( patrz ilustracja ), ani pył, jeśli ktoś zechce fotografować na plaży czy pustyni. W modelu nie znajdziesz typowych dla lustrzanek kół trybów pracy - w E-3, podobnie jak profesjonalnych Canonach ( seria EOS-ów 1D ), używa się przycisku Mode i kółka zmiany wartości. To pozwala na lepsze uodpornienie korpusu przed usterkami mechanicznymi i zabrudzeniem ( lub zamoczeniem ).

Jakość zdjęć rejestrowanych za pomocą nowego modelu Olympusa można uznać za dobrą, choć bez większej rewelacji. Najlepsze oceny lustrzanka zbiera za ostrość obrazu i odwzorowanie geometryczne. Nie błyszczy za to pod względem dynamiki obrazu - tu objawia się główna wada matryc systemu 4/3. Są sporo mniejsze ( 17,3x13 mm ) od powszechnie stosowanych w lustrzankach sensorów formatu APS-C ( 23,5x15,6 mm ), dlatego ich również mniejsze detektory nie rejestrują maksymalnej liczby szczegółów obrazu w głębokich cieniach. Z tej samej przyczyny korpusowi E-3 daleko do doskonałości pod względem poziomu szumów, które generuje, rejestrując obraz. Problem jest szczególnie widoczny na zdjęciach wykonanych przy wysokiej czułości.

Obraz

Canon EOS 40D

Po wprowadzeniu na rynek bardzo udanego modelu Nikon D80 w segmencie lustrzanek półprofesjonalnych Canon zyskał bardzo groźnego rywala. Niewiele różniąca się od poprzednika czy wręcz "zliftingowana" wersja EOS-a 20D ( jak odważymy się nazwać wprowadzony w 2006 roku model 30D ), nie była tak atrakcyjną konkurentką ani wspomnianej lustrzanki Nikona, ani udanie debiutującego ( w średniej klasie ) Pentaksa K10D. Przyszedł czas na odrabianie strat.

Aby Canon mógł liczyć na sukces na coraz bardziej zatłoczonym rynku amatorskich modeli SLR, potrzebny był bardziej przekonujący argument ( a przynajmniej mocniejszy niż przy ogłaszaniu 30D ). I był - nowy model lustrzanki ma mocniejszą matrycę, charakteryzującą się optymalną dla formatu APS-C rozdzielczością ( 10 Mp ), oraz system kontroli kadru na ekranie. Niestety, konstruktorom nie udało się wesprzeć funkcji live view odchylanym panelem LCD.

Szkoda też, że aparat nie dysponuje stabilizatorem matrycy, który ułatwia wykonywanie nieporuszonych zdjęć niezależnie od zastosowanego obiektywu. Tej funkcji jednak chyba próżno wypatrywać tak w modelach Canona, jak i Nikona. Obie firmy te zbyt dużo zarabiają na drogich obiektywach ze stabilizacją ( IS Canon i VR Nikon ), aby zastosować wygodne dla użytkownika rozwiązanie, oferowane niegdyś w Konice Minolcie, teraz w Sony, Pentaksie, Samsungu i Olympusie.

Canon pomyślał nie tylko o funkcjonalności - zadbał także o wysoką jakość zdjęć, dzięki czemu aparat bardzo dobrze wypada w testach. Wysoko oceniliśmy dynamikę obrazu, całkiem dobrze poziom szumów ( nawet przy czułości odpowiadającej ISO 1600 ). Aparat prawidłowo odwzorował neutralne pola tablicy GretagMacbeth.

Obraz

Panasonic Lumix DMC-L10

Długo czekaliśmy na amatorską lustrzankę tego producenta. Pierwszym SLR Panasonica był wprowadzony na jesieni 2006 roku DMC-L1, który producent określał jako model wyższej klasy, nowy korpus jest zaś przeznaczony dla masowego użytkownika. Gdy dostaliśmy go do testów, aparat wywarł niezłe wrażenie.

W przeciwieństwie do modelu L1, stylizowanego na analogowy aparat dalmierzowy, "dziesiątka" przypomina typową amatorską lustrzankę cyfrową. Należy jednak zwrócić uwagę na pewne istotne różnice. Po pierwsze, zastosowano odchylany ekran LCD, który obsługuje funkcję live view, po drugie, aparat dysponuje nie jednym ( wiele tanich lustrzanek ), a dwoma kołami zmiany wartości: z przodu na rękojeści ( obsługiwane palcem wskazującym ) i "pod kciukiem".

Aparat jest bardzo przyjazny użytkownikowi, który dopiero zaczyna przygodę z SLR. Menu nowej lustrzanki jest przejrzyste i przypomina to, jakie większość fotoamatorów zna z kompaktów tego producenta. Konstruktorzy tego modelu nie stosowali skomplikowanych czy obco brzmiących oznaczeń, nie nafaszerowali obudowy mnóstwem przełączników i przycisków. Posługiwanie się aparatem powinno być łatwe i takie jest. Ktoś chce, może w ogóle zapomnieć, że to lustrzanka i używać jej jak kompaktu.

Lumix DMC-L10 pozwala bowiem na fotografowanie w trybie live view z użyciem "kompaktowej" metody pomiaru ostrości ( analiza obrazu rejestrowanego przez matrycę ). Dzięki temu w trybie live view aparat, ustawiając ostrość, nie przymyka lustra za każdym razem, gdy wciskasz do połowy spust migawki. Aparat przyzwoicie wypadł w testach, najlepsze noty zbierając za ostrość obrazu. Pod względem dynamiki i szumów wynik mógłby być lepszy, jednak należy wziąć pod uwagę ograniczenia wynikające z zastosowania systemu 4/3 ( pisaliśmy o nich, omawiając Olympusa E-1 ).

Obraz

Nikon D300

Nikon proponuje następcę udanego modelu półprofesjonalnego D200. Aparat na pierwszy rzut oka jest bardzo podobny do swojego poprzednika - duży, ciężki i dobrze wyprofilowany. Producent przeznacza go dla zaawansowanych miłośników fotografii i pewnej grupy fotografów zawodowych.

Gdy przyjrzymy się szczegółom, okazuje się, że różnice między modelami D200 i D300 nie są jedynie kosmetyczne, a w niektórych zastosowaniach mogą być nawet bardzo istotne. Przede wszystkim aparat wyposażono w system podglądu na żywo - live view.

Tak jak w opisywanych już na naszych łamach modelach Olympusa, możliwe jest kadrowanie na ekranie LCD. I tu kolejna niespodzianka - Nikon ( podobnie jak Sony w modelu A700 ) wyposaża swój korpus w 3-calowy monitor o niespotykanej dotąd rozdzielczości, 920 tysięcy pikseli.

Ponadto nowy korpus Nikona zyskał nieco dokładniejszy sensor - dziesięciomilionową matrycę zastąpił element rejestrujący 12-megapikselowe zdjęcia. Naszym zdaniem, zmiana sensora nie wpływa znacząco na jakość zdjęć.

Ponadto wzrost rozdzielczości w wyniku stosowania coraz mniejszych fotokomórek matrycy powoduje spadek dynamiki obrazu. Z naszego testu wynika, że tańszy, dziesięciomilionowy model D80 lepiej odwzorowuje szczegóły w światłach i cieniach niż nowszy i znacznie droższy D300.

Obraz

Sony Alpha 700 ( A700 )

Informacje o tym aparacie zamieszczaliśmy już na naszych łamach dwukrotnie, w telegraficznym skrócie przedstawimy zatem tylko jego główne cechy. Jest oparty na wprowadzonej kilka lat temu, zaawansowanej lustrzance Minolty - Dynaksie 7D. Sony tchnęło w stary korpus nowego ducha - w miejscu przestarzałego już w momencie premiery 7D sześciomilionowego sensora CCD pojawił się przetwornik CMOS o rozdzielczości 12 milionów pikseli.

W porównaniu do konkurencyjnych w swojej klasie modeli aparat pozbawiony jest dodatkowego wyświetlacza, co niektórzy mogą uznać za wadę. W miejscu, gdzie znajduje się on w modelach konkurencji, czyli po prawej stronie górnej ścianki korpusu, nie ma właściwie nic. W Minolcie Dynax 7D było tam koło trybów pracy, które konstruktorzy Sony przenieśli na lewą stronę, likwidując z kolei chwalone przez miłośników marki, a wzorowane na lustrzankach analogowych koło kompensacji ekspozycji ( i błysku ).

W nowym modelu Sony zabrakło podglądu na żywo i jest on jednym z nielicznych aparatów klasy średniej, który nie dysponuje tą funkcją.

Alpha 700 dosyć dobrze wypadła w teście. Za średni, ale przyzwoity uznajemy poziom dynamiki obrazu, podobnie jak w wypadku Nikona D300. Całkiem dobrze można oceniać aparat pod względem poziomu szumów przy niskiej czułości. Przy ISO 1600 już nie radzi sobie tak dobrze. Cóż, taka jest cena uzyskania wysokiej rozdzielczości z sensorem o wielkości APS-C. Czy w kolejnych Alphach pojawi się większy przetwornik? Mówi się o tym od czasu, kiedy koncern przejął dział fotograficzny Minolty.

Obraz

Olympus E-510 i Pentax K100D Super

Na koniec warto wspomnieć o dwóch typowo amatorskich nowościach. Aparat Olympusa już opisywaliśmy ( krótki test w PC World Komputerze 1/2008 - http://20.pcworld.pl/nowynumer/default801.asp ), model Pentaksa właściwie również, tyle że mowa była o wersji K100D ( bez słowa "Super" w nazwie ). Najnowsza różni się systemem czyszczącym matrycę oraz kompatybilnością korpusu z nowym standardem kart pamięci ( SDHC ) i niektórymi obiektywami ( wyposażonymi w silnik ultradźwiękowy ).

Podsumowanie

Szczęśliwi ci, którzy jeszcze nie wybrali systemu SLR. Nie mają body, a zwłaszcza zestawu drogich szkieł, które często kupuje się raz na całe życie. Mają w czym wybierać, bo oferta jest bogata dzięki konkurującym o klienta coraz liczniejszym producentom lustrzanek. Tylko na co się zdecydować? Naszym zdaniem, trudno teraz wskazać wyraźnego lidera ( mamy na myśli możliwości sprzętu, a nie statystykę sprzedaży ) - jakość oferowanych w tym segmencie produktów zaczyna być porównywalna.

Wybierać trzeba rozważnie - po zakupieniu kilku obiektywów zmiana systemu może się okazać bardzo trudna ( nieco więcej swobody będą mieli ci, którzy wybiorą jeden z wzajemnie kompatybilnych korpusów systemu 4/3: Olympusa lub Panasonica ). Należy wziąć pod uwagę zastosowanie wbudowanej stabilizacji obrazu - użytkownicy korpusów Sony, Pentaksa, Samsunga czy Olympusa nie będą musieli wydawać większych pieniędzy na obiektywy ze stabilizatorem- jeśli kogoś nie zadowala jeden, uniwersalny ( np. zoom 28-300 mm ) i poważnie myśli o budowaniu kolekcji, niech sprawdzi ceny lepszych szkieł ( stałoogniskowych i jasnych zoomów ).

_ Kompletną wersję artykułu wraz ze szczegółowymi wynikami testów znajdziesz w PC World Komputerze 02/2008 - http://20.pcworld.pl/nowynumer/default802.asp. _

Źródło artykułu:PC World Komputer
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)