LG Swift L7 II - test telefonu

Na fali popularności serii L nie mogło zabraknąć kontynuacji, czyli drugiej generacji modeli. Bohaterem poniższej recenzji będzie model L7 II.

LG Swift L7 II - test telefonu
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Pierwszy z nich raził zbyt niską rozdzielczością ekranu w porównaniu z jego przekątną, a drugi był zdecydowanie za słaby sprzętowo, przez co jego działanie pozostawiało sporo do życzenia. Na fali popularności serii nie mogło zabraknąć kontynuacji, czyli drugiej generacji modeli z serii L. Bohaterem poniższej recenzji będzie model L7 II. Teoretycznie żeby odnieść porównywalny sukces do swojego protoplasty wystarczy poprawa wydajności i nie gorsze możliwości pozostałych funkcji. Porównując obydwa modele na papierze otrzymujemy ten sam wyświetlacz, więcej pamięci RAM, mocniejszy, dwurdzeniowy procesor, lepszy aparat, mocniejszą baterię oraz trochę bardziej kompaktowe wymiary. A jak to wygląda w praktyce, sprawdźmy.

Typowy zestaw

Zestaw sprzedażowy telefonu jest typowy dla modeli z niższej półki. W pudełku znajdziemy jednoczęściowe słuchawki z mikrofonem, kabel USB oraz zasilacz sieciowy. W zasadzie nie powinniśmy się spodziewać niczego więcej, ale dodatkowa karta pamięci nigdy nie jest złym pomysłem.

Atrapę przysłali?! - wygląd i budowa

LG L7 II jest średniej wielkości smartfonem o wymiarach 121,5 x 66,6 x 9,7 mm. Jego masa wynosi 11. gramów, co również jest przeciętną wartością. Dużą część podanej wagi stanowi bateria. Bez niej łatwo odnieść wrażenie, że trzymamy w ręku wydmuszkę. Nawet puste w środku plastikowe atrapy w marketach bywają cięższe. Spora w tym zasługa materiałów z jakich telefon został wykonany, których muszę przyznać, mocno się obawiałem otwierając pudełko. Po kilku dniach spędzonych ze zrobionym z fatalnych materiałów L5 II w ciemnej wersji kolorystycznej miałem nadzieję, że jego starszy brat wypadnie choć trochę lepiej. Nadzieje się spełniły. W niedużym stopniu, ale jest lepiej. Ekran chroniony jest taflą szkła Gorilla, która minimalnie ugina się pod większym naciskiem. Pod ekranem znajdziemy charakterystyczny, podświetlany różnokolorowo, sprzętowy przycisk Home, na prawo od niego przycisk Menu, a na lewo Wstecz. Nad ekranem znajdziemy logo LG, przedni aparat, głośnik rozmów oraz czujnik zbliżeniowy... w bliżej
nieokreślonym miejscu. Jest tak dobrze zamaskowany, że na co dzień prawie go nie widać. Czujnika oświetlenia niestety nie przewidziano. Przedni panel okala srebrna, plastikowa, ale na szczęście nie wyglądająca tandetnie ramka. Nie wykazuje ona tendencji do łuszczenia farby.

Na prawym boku telefonu znajdziemy przycisk blokady ekranu/włączania telefonu, a na lewym przycisk skrótu (domyślnie Quick Memo) oraz regulacji głośności. Na dolnej krawędzi umieszczono gniazdo microUSB oraz mikrofon do rozmów, a na górnej gniazdo Jack 3,5 mm oraz dodatkowy mikrofon.

Tylna klapka została wykonana z giętkiego plastiku, który został pomalowany na szaro z charakterystycznymi pasami, przez co próbuje imitować metal. Z tyłu telefonu znajdziemy głośnik zewnętrzny z delikatną wypustką przez co nie przylega szczelnie do podłoża, logo LG oraz aparat z diodą doświetlającą. Klapka zachodzi aż na krawędzie boczne telefonu. Pomiędzy nią, a baterią mamy nieduży prześwit, przez co obudowa ugina się w środkowej części, ale na szczęście nie skrzypi (albo też, nie zdążyła zacząć skrzypieć). Po zdjęciu tylnej klapki widzimy, że pełni ona również rolę anteny modułu NFC. Została w niej zatopiona płytka, która dwoma stykami łączy się z płytą główną telefonu.

Obraz
© (fot. Telepolis)

Pomimo tego, że użyte materiały nie są najwyższych lotów, to ich spasowaniu nie można nic zarzucić, poza oczywiście lekko uginającą się tylną klapką. Nie uświadczymy żadnych skrzypień lub innych nieprzewidzianych dźwięków, ale po pewnym czasie z tyłu telefonu powinny pojawiać się coraz większe zarysowania, powstające od zwykłego odkładania go na twardą powierzchnię. Po trzech tygodniach były one płytkie i widoczne tylko pod światło.

Od jakiegoś czasu LG stosuje dziwne rozdzielenie materiałów uzależnione od wersji kolorystycznej telefonu. Podobnie jak w przypadku L5 II, L7 II w wersji ciemnej ma gładką, błyszczącą i dość tandetną tylną klapkę, a w wersji białej dostajemy chropowatą i robiącą zdecydowanie lepsze wrażenie. Zarówno wizualne, jak i organoleptyczne.

Obraz
© (fot. Telepolis)

Znajomy wyświetlacz i nudna nakładka

Koreańczycy z LG już od jakiegoś czasu przyzwyczaili nas do montowania w większości swoich modeli bardzo dobrych ekranów IPS LCD. Nie inaczej jest w przypadku L7 II, do którego trafił wyświetlacz o przekątnej 4,3 cala, wyświetlający 1. milionów kolorów przy rozdzielczości 480 x 800 pikseli, czyli obecny standard ze średniej półki i ten sam panel, który trafił do pierwszej generacji smartfonu. Zachowuje on wszystkie zalety panelu IPS, czyli szerokie kąty widzenia, bardzo dobrą jasność i kontrast, naturalne kolory i dobrą widoczność w słońcu. Oczywiście daleko mu do wyświetlacza z np. Nexusa 4, ale ja na tę półkę cenową, jest bardzo dobrze. Ekran został pokryty pojemnościowym panelem dotykowym. Jego pracy nie można nic zarzucić, poza stosunkowo sporą giętkością powierzchni. Podczas codziennego użytkowania tego nie zauważymy, ale do wywołania kolorowej mozaiki na ekranie nie potrzeba dużej siły nacisku. Telefon został również wyposażony w funkcję wygaszania ekranu dopiero w momencie, kiedy przestaniemy na niego
patrzeć. O ile tylko nie jest zbyt ciemno, śledzenie wzroku odbywa się bardzo sprawnie. Jest to bardzo duże ułatwienie podczas czytania, szczególnie jeśli wygaszanie wyświetlacza mamy ustawione na 30 sekund lub mniej.

Obraz
© (fot. Telepolis)

Nakładka na Androida od LG nigdy nie należała do moich ulubionych. Jest to trochę takie połączenie cukierkowatego TouchWiza od Samsunga z szaro-wyblakłą nijakością od Sony. W połączeniu z niezbyt ciekawymi ikonami i czcionkami nie rzuca to na kolana. Oczywiście, kwestia gustu. Na pewno nakładce nie można odmówić możliwości konfiguracji. Prostych i podstawowych, ale dla wielu wystarczających i użytecznych. Zaczynając od ekranu blokady, możemy w jego dolnej części umieścić do czterech skrótów do dowolnych aplikacji, a także ustawić jeden z pięciu zegarów, w zależności od tego, czy chcemy mały, czy duży, z kalendarzem, mniejszym kalendarzem lub z... bez kalendarza. Liczbę pulpitów możemy swobodnie konfigurować, co zawsze będę mocno chwalić, bo nie każdy potrzebuje aktywnych siedmiu ekranów na raz. Przejść pomiędzy kolejnymi poziomami telefonu mamy do wyboru siedem i na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. Ja, z drugiej strony, nie mogłem znaleźć, uwaga, tapety. Szczegół, ale w telefonach z Androidem zawsze bez
problemów potrafiłem znaleźć jakikolwiek systemowy obrazek, z którym spokojnie wytrzymywałem cały czas testów. LG uparcie oferuje nam od lat te same tapety, których używałem jeszcze w takich modelach jak KC91. lub KF600. Zdecydowanie przydałby się powiew świeżości. Wracając do zmian, które możemy wprowadzić, do wyboru dostajemy dwa rodzaje czcionek i aż sześć ich rozmiarów. Od bardzo małej, do naprawdę ogromnej. Ustawić możemy również jeden z czterech, dość podobnych do siebie motywów, a także modyfikować skróty umieszczone na belce systemowej.

Obraz
© (fot. Telepolis)

Szybciej, wydajniej, ale sobie nie postrzelamy...

LG L7 II został stworzony w oparciu o układ Qualcomm Snapdragon S4 Play. Jest to połączenie procesora Qualcomm MSM822. opartego na dwóch rdzeniach ARMv7 wykonanych w procesie technologicznym 45 nm i układu graficznego Adreno 203, wspartych w tym przypadku przez 768 MB pamięci RAM. Układ S4 Play, obok szeregu wad i ograniczeń posiada dwie bardzo duże zalety - stosunkowo niski apetyt na prąd oraz bardzo dobry układ odpowiedzialny za odtwarzanie dźwięku.

Nad sprawnym zarządzaniem podzespołami czuwa Android w wersji 4.1.2 (P71010e-EUR-XX). W codziennym użytkowaniu L7 II działa zazwyczaj płynnie i bez zarzutów, a pamięci RAM, chociaż niedużo, ani razu mi nie zabrakło. Co jakiś czas zdarzają się delikatne spowolnienia przy wyłączaniu aplikacji lub otwieraniu dłuższej listy kontaktów. Schody zaczynają się, kiedy zaczniemy korzystać z bardziej zaawansowanych funkcji. O filmach w rozdzielczościach HD możemy zapomnieć. S4 Play takowych nie obsługuje, w związku z czym nie potrafi ich nagrywać, ani też odtwarzać. Teoretycznie z pomocą przychodzą zewnętrzne aplikacje, które pozwalają "ruszyć" materiały w HD, ale tylko teoretycznie. Obraz bardzo mocno klatkuje, rozjeżdża się z dźwiękiem i w zasadzie nie da się nic obejrzeć. Dzieje się tak zarówno w plikach .mp4. nawet nagranych innymi telefonami, jak i w formacie .mkv.

Nie inaczej wygląda sytuacja z bardziej wymagającymi grami, ale tutaj przeszkód do pokonania mamy więcej. Pierwszą z nich jest pamięć. Tej wbudowanej mamy 4 GB, z czego do naszej dyspozycji są niecałe 2 GB. Aplikacji, nie wiedzieć dlaczego, nie można przenieść z pamięci telefonu na zewnętrzną kartę, w związku z czym bardziej wymagające gry mogą się zwyczajnie nie zmieścić. Jeśli już uda się nam upchnąć coś na ograniczonej przestrzeni, to przyjemności z grania nie ma zbyt wiele. O płynnej rozgrywce w takie tytuły jak GTA 3 możemy zapomnieć.

Pomimo zastosowania niezbyt wydajnych podzespołów, telefon lubi czasami delikatnie się nagrzać. Jeśli już tak się stanie, to jasność ekranu spada do 8. proc. i nie ma możliwości ręcznego jej zwiększenia do czasu spadku temperatury. Na szczęście jest to bardzo rzadka sytuacja i nie dzieje się tak już po 5 minutach jak w Huaweiu P6.

Suche dane z benchmarków tylko utwierdzają w przekonaniu, że L7 II demonem wydajności nie jest. W teście programu AnTuTu uzyskał wynik 781. punktów, natomiast Quadrant Standard wskazał 2767 punktów.

"Głośnomówiący się włączył?!" - połączenia i wiadomości

Rozbudowana lista kontaktów jest znakiem rozpoznawczym smartfonów z Androidem. Każdą pozycję na liście możemy wzbogacić o szereg różnych pól informacyjnych, dodać do niej zdjęcie, przypisać oddzielny dzwonek lub dodać do grupy. Menu telefonu składa się z pięciu zakładek, dialera, rejestru połączeń, kontaktów, ulubionych oraz grup. Dialer został wyposażony w funkcję Smart Dial.

Obraz
© (fot. Telepolis)

Zasięg telefonu stoi na bardzo dobrym poziomie. Antena jest odporna na niewłaściwe trzymanie, więc nie musimy obawiać się, że zakrycie jej ręką spowoduje spadki sygnału. W zależności od lokalizacji wskaźnik zawsze pokazywał maksymalny możliwy zasięg. Jakość wykonywanych połączeń nie rzuca na kolana. Jest przyzwoita i brakuje jej do czołówki pod względem czystości i głębi dźwięku. Oceniłbym ją na 7/10. Dużo lepiej wypada głośność rozmów, która jest wręcz kosmicznie wysoka. W telefonach zawsze uznaję jeden słuszny poziom głośności, czyli maksymalny. W przypadku L7 II, o ile nie rozmawiałem w głośnym otoczeniu, czyli np. przy ruchliwej ulicy, w zupełności wystarczała mi połowa skali, a rozmawiając w domu wieczorem nawet jeszcze mniej. Inaczej rozmówcę słyszałem jak przez głośnik zewnętrzny. Głośność połączeń oceniam na 12/10, ponieważ zdecydowanie wykracza ona poza standardową skalę. Żeby jednak nie było tak różowo, z L7 II miałem potężne problemy co kilka połączeń wychodzących. Moi rozmówcy słyszeli głuchą
ciszę, tak jakby wzięli do ręki telefon, który nie dzwoni, podczas gdy ja słyszałem wszystko jak zwykle. Nie pomógł reset ustawień, ale wszystko wskazuje na to, że była to bolączka tego konkretnego egzemplarza. Kilka osób posiadających ten model zaprzeczyło doświadczaniu tego typu problemów.

Widok wiadomości, to kolejne miejsce, które możemy delikatnie spersonalizować. Do wyboru mamy jeden z sześciu motywów, zmieniających głównie kolorystykę okna. Uruchomić możemy również powiadomienie. Po otrzymaniu wiadomości na ekranie pojawia się "dymek" z fragmentem treści oraz możliwością szybkiego przejścia do okna odpowiedzi. Bardzo chwaliłem sobie tę opcję, ale osoby mocno dbające o swoją prywatność zapewne będą wolały ją wyłączyć.

Wiadomości wprowadzamy za pomocą klawiatury QWERTY, zarówno w układzie pionowym, jak i poziomym. Pomimo tego, że klawisze są sporych rozmiarów i odpowiednio od siebie oddzielone, podczas pisania robiłem całą masę literówek. Osoby wprowadzające duże ilości tekstu za pomocą wirtualnej klawiatury powinny od razu pomyśleć o zmianie jej na alternatywną, a lubiący pisać przesuwając palcem po ekranie i tak od razu sięgną po Swype. LG nie przewidziało wprowadzenia tej metody pisania w L7 II.

Zardzewiały "chrom" i działanie internetu

Typowym rozwiązaniem w Androidach trafiających ostatnio na rynek jest instalowanie w nich dwóch przeglądarek. Google Chrome i standardowej przeglądarki zielonego robota. Takie same rozwiązanie znajdziemy w L7 II, ale w praktyce, o Chromie możemy zapomnieć. Przeglądarka ma problemy z płynnym przewijaniem stron nawet w widoku mobilnym. Z oglądania filmów załączanych do artykułów również trzeba zrezygnować. Prawie każda próba kończyła się zawieszeniem przeglądarki. Przy systemowej przeglądarce sytuacja wygląda zdecydowanie lepiej. Strony wczytują się szybciej, przewijane są zauważalnie płynniej, a i z filmami nie ma problemów. O ile więc nie będziemy korzystać z przeglądarki Google'a, korzystanie z internetu będzie przyjemną czynnością. Zapewni nam to poprawne wyświetlanie stron, ich szybkie wczytywanie i wyraźny wyświetlacz.

Metody łączności z internetem są typowe dla średniej półki. Dostajemy HSPA (HSDPA do 7,2 Mb/s; HSUPA 5,7. Mb/s) oraz Wi-Fi w standardach b/g/n z możliwością tworzenia hot-spotu oraz udostępnianiem treści przez DLNA. Zasięg Wi-Fi, podobnie jak zasięg sieci komórkowej, stoi na bardzo dobrym poziomie. Ze swoim ruterem bez problemów łączyłem się zarówno w domu, jak i kilka ładnych metrów od niego.

Obraz
© (fot. Telepolis)

GPS... jest i prowadzi do celu

Opcje nawigacyjne w L7 II okazały się być trochę uboższe od tego, co spotykałem w kilku ostatnio testowanych modelach z Androidem. W menu telefonu znalazło się tylko miejsce dla pozycji Mapy, bez oddzielnych odnośników do Nawigacji, czy też Lokalnych. Ustalenie pozycji trwa kilka sekund, a podczas jazdy nie zauważyłem problemów ze znikającym sygnałem. Same mapy w mojej okolicy robią się coraz bardziej aktualne i w końcu po wpisaniu trasy pomiędzy dwoma skrajami Białegostoku telefon wyznaczył mi aż trzy warianty. Co prawda jeden z nich prowadził przez dwa zamknięte skrzyżowania, ale są postępy.

Dodatkowe aplikacje, których w końcu można się pozbyć

Zagłębiając się w menu drugiej L-siódemki znajdziemy w nim kilka ciekawych i użytecznych pozycji. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na słowniki: Quick Translator oraz Słownik. Pierwszy z nich służy do przetłumaczenia tekstu pisanego na wybrany przez nas język (za darmo możemy wybrać tylko jeden wariant językowy). Z tekstem pisanym ręcznie bywa różnie i najczęściej tłumaczenie kończy się niepowodzeniem, ale w przypadku zdań drukowanych aplikacja radzi sobie bardzo sprawnie. Po nakierowaniu obiektywu aparatu na tekst telefon najpierw ustawia ostrość i robi zdjęcie tekstu, po czym praktycznie od razu go tłumaczy. Słownik, to natomiast... typowy słownik. Niestety tutaj też za darmo możemy wybrać tylko jeden wariant językowy, np. polsko-angielski (oraz oczywiście w drugą stronę).

Oprócz tego LG dało do naszej dyspozycji menadżer plików oraz zadań (skutecznie dublujący ten systemowy uruchamiany przyciskiem pod ekranem), Polaris Viewer 4 (tylko z możliwością odczytu plików), program zabezpieczający telefon Safety Care, LG Smart World (uboga kopia tego, co znajdziemy w Google Play) oraz Remote Call Service. Jest to aplikacja, która w przypadku usterki pozwala pracownikowi serwisu LG zdalnie "włamać" się do naszego telefonu w celu ustalenia przyczyny jego niedyspozycji. Bardzo dobrym posunięciem jest danie użytkownikowi możliwości odinstalowania dodatkowych aplikacji. W końcu producent dał nam możliwość pozbycia się tych dodatków, z których nie mamy zamiaru korzystać.

Mazanie po ekranie - Quick Memo

Quick Memo, to funkcja bardzo mocno promowana przez LG w drugiej generacji smartfonów z serii L. Do czego to w ogóle służy? Domyślnie skrót do funkcji znajduje się na lewym boku obudowy. Po wciśnięciu przycisku mamy możliwość napisania odręcznej notatki na ekranie. Możemy w ten sposób zaznaczyć interesujący nas fragment tekstu z pliku lub strony internetowej, dopisać komentarz do zdjęcia, a powstały w ten sposób obraz zapisać w pamięci telefonu. Funkcja nie jest nowa i podobne rozwiązanie mogliśmy obserwować już w serii Note Samsunga, gdzie dzięki rysikowi była to dużo bardziej użyteczna funkcja. Otwarcie trzeba przyznać, że zapisywanie czegoś palcem na ekranie 4,3 cala nie jest zbyt wygodne, ale czasami może się przydać. A jak stwierdzimy, że Quick Memo jest nam całkowicie zbędne, to przycisk na obudowie możemy zamienić w skrót do dowolnej innej aplikacji.

Obraz
© (fot. Telepolis)

Przeciętności ciąg dalszy - aparat

LG zastosowało w L7 II aparat o rozdzielczości 8 Mpx, którym wykonamy fotografie w maksymalnej rozdzielczości 326. x 2448 pikseli. Nie zabrakło w nim funkcji autofocus oraz diody doświetlającej. Menu aparatu jest przejrzyste i nie zostało przeładowane zbędnymi funkcjami. Na ekranie głównym domyślnie mamy skróty do przedniego aparatu, wykonywaniu zdjęć poprzez komendy głosowe (które nie chciały ze mną współpracować, może w porównaniu z samplami komend mój głos miał za mało koreański akcent), wybór trybu zdjęć (normalny, panorama i seria), włączenie lampy oraz opcje. Skróty możemy dowolnie modyfikować. W opcjach, jak już wspominałem, podstawowe funkcje, czyli zmiana rozmiaru zdjęć (1, 3, 5, i 8 Mpx), regulacja zoomu oraz jasności, skromna zmiana ISO (100-400), balans bieli, kilka podstawowych efektów (sepia itd.), geotagging oraz dźwięk migawki (cztery, bez możliwości wyłączenia dźwięku).

Zdjęcia wykonywane wbudowanym aparatem nie rzucają na kolana. W większości przypadków wyglądają jak robione przez folie - są przymglone, często z nienaturalnymi kolorami. Jeśli w tle znajduje się jasny obiekt, mocno nasłoneczniony lub niebo, wychodzi z tego jasna plama z niskim poziomem szczegółów. Pochwalić należy ładne łapanie ostrości na obiektach znajdujących się na pierwszym planie, dobrą współpracę z lampą, szczególnie w pomieszczeniach, która dosyć mocno redukuje poziom szumów. Aparat w L7 II jest zwyczajnie mocno przeciętny. W zupełności wystarczy nam do sporadycznych zdjęć, albo fotografii notatek, ale bardziej wymagających użytkowników na pewno nie zadowoli.

Przedni aparat, o rozdzielczości zaledwie VGA, został wyposażony w modną ostatnio funkcję automatycznego retuszu, czyli swego rodzaju "fotoszop" działający już w trakcie robienia zdjęcia. Poziom wyczyszczenia twarzy z niedoskonałości jest bardzo wysoki, ale ze względu na niską rozdzielczość fotografii, ich jakości można bardzo dużo zarzucić.

Zebrane materiały zdjęciowe możemy przeglądać w systemowej Galerii. Wyświetlane są one w formie mniejszych lub większych miniatur, albo też w formie listy, a wszystkim sterujemy popularnym gestem szczypania ekranu. Nie zabrakło możliwości edycji zdjęć w całkiem sporym zakresie, który w wypuszczanych ostatnio smartfonach z Androidem 4.1 lub nowszym jest praktycznie identyczny.

Powrót do przeszłości - kamera

Ze względu na ograniczenia sprzętowe, L7 II nie potrafi nagrywać, ani odtwarzać filmów w rozdzielczości HD. W związku z tym dostępne rozdzielczości, to TV (72. x 480), VGA oraz dwie rozdzielczości MMS (320 x 240 i 176 x 144). W opcjach kamery możemy też regulować jasność, ustawić balans bieli, wybrać efekty oraz włączyć geotagging. Jakość nagrań cierpi głównie ze względu na stosunkowo niską rozdzielczość obrazu. Nie można odmówić im płynności, niezłej rejestracji dźwięku i całkiem przyzwoitej ostrości na pierwszym planie. Obiekty na dalszym planie są z ostrością mocno na bakier, a kolory są lekko przyciemnione, ale bliżej im do rzeczywistych niż na rejestrowanych zdjęciach. Ze względu na standard rozdzielczości HD lub Full HD w praktycznie już wszystkich monitorach i telewizorach, oglądanie na pełnym ekranie filmów rejestrowanych przez telefon nie należy do wygodnych czynności. I tak średni obraz, który dodatkowo zostaje sztucznie rozciągnięty nie wygląda korzystnie.

Podczas nagrywania możemy zrobić zdjęcia na zasadzie stopklatki, ale ich rozdzielczość, to zaledwie 1 Mpx.

Poezja... - muzyka

Utrzymany w srebrno-szarych barwach odtwarzacz muzyki nie podbił mojego serca swoją stylistyką. Na ekranie mamy dostęp do podstawowych funkcji, takich jak odtwarzanie losowe i zapętlanie, oznaczenie utworu ilością gwiazdek, dostęp do listy odtwarzania, płynne przejście do granego utworu w serwisie YouTube, przyciski sterujące, regulację głośności i włączenie dźwięku Dolby Mobile. Po dotknięciu centralnie umieszczonej okładki albumu wyświetlany jest tekst piosenki. Po minimalizacji odtwarzacza możemy sterować nim z poziomu belki systemowej. Wszystko jest więc na miejscu, ale wygląda w mojej opinii nieciekawie.

Skoro nie wygląda, to niech chociaż jakoś gra. I tutaj L7 II rzeczywiście ma sporo do powiedzenia. Jak już wspominałem, Snapdragon S4 Play grać potrafi i nie inaczej jest w opisywanym LG. Dostajemy porządny i głośny dźwięk, głęboki, z bardzo ładnym i nieprzesadzonym basem oraz szerokim zakresem odtwarzanych dźwięków. Muzyka gra na szóstkę z plusem, o ile oczywiście nie korzystamy ze słuchawek z zestawu. Polecam z nich korzystać tylko do prowadzenia rozmów, bo szkoda marnować słuch i taki potencjał telefonu. Dostępny jest system Dolby oraz kilka efektów dźwiękowych, ale na dobrą sprawę bardziej przeszkadzają i nieprzyjemnie modyfikują dźwięk niż dają coś przydatnego.

Radio FM wizualnie prezentuje się dużo korzystniej niż Odtwarzacz. Na ekranie znajdziemy oś częstotliwości z wirtualnym pokrętłem, zapisane stacje w formie kafelków, regulację głośności, przyciski szukania i przełączenia się na głośnik. Pomimo korzystniejszego wyglądu samo działanie Radia wypada już gorzej ze względu na słaby zasięg. Tam gdzie większość modeli znajduje kilkanaście stacji, L7 II odnalazł ledwie kilka, które dodatkowo grały niezbyt czysto.

Obraz
© (fot. Telepolis)

Maratończyk bez finiszu - bateria

LG jako jedną z największych zalet drugiej wersji modelu L7 zawsze podaje mocną baterię. Litowo-jonowe ogniwo o pojemności 246. mAh robi wrażenie nie tylko na papierze, ale też w rzeczywistości. Bateria jest ciężka i dosyć pękata, do tego stopnia, że poważnie zastanawiałem się, czy przypadkiem nie spuchła i nie jest do wymiany. Przy 10-15 minutach rozmów, 10 SMS-ach, 1-2 godzin muzyki na słuchawkach, 30-40 minutach internetu (po sieci i Wi-Fi), stałej synchronizacji poczty i pogody oraz maksymalnym podświetleniu ekranu telefon bez najmniejszego problemu działał dwa dni, a czasami nawet do połowy trzeciego. Nie jest to wynik kosmiczny, ale bardzo przyzwoity. Uważać należy na dość niedokładny systemowy wskaźnik naładowania baterii. Jeśli telefon wieczorem miał 15-20 proc. naładowania baterii, to nawet z wyłączoną synchronizacją rano był zawsze wyłączony, co skutkowało cała masą powiadomień o nieodebranych zdarzeniach zaraz po uruchomieniu.

Dodatkowo do naszej dyspozycji został oddany, modny ostatnio, tryb oszczędzania energii, który możemy dowolnie spersonalizować. Możemy ustawić, przy jakim poziomie naładowania baterii telefon ma wyłączyć lub ograniczyć wybrane funkcje, albo też w jakim przedziale czasowym z nich nie korzystać. Jeśli ktoś rzeczywiście mało korzysta z telefonu i odpowiednio skonfiguruje tryb oszczędzania, to wyniki rzędu 4-5 dni nie będą stanowić wyzwania.

Obraz
© (fot. Telepolis)

Podsumowanie

Sukces pierwszej generacji smartfonu LG L7 miał swoją dobrą, jak i zła stronę. Osoby mniej wymagające przekonał do siebie, a te bardziej zostały zniechęcone zbyt wolnym działaniem telefonu. Druga generacja L-siódemki częściowo może zatuszować nienajlepsze wrażenie, ale znowu osoby bardziej wymagające będą rozczarowane. Ze względu na szereg ograniczeń w postaci nie najlepszej wydajności, braku obsługi filmów w rozdzielczościach HD, instalację aplikacji tylko w pamięci telefonu oraz duże problemy ze stabilnością przeglądarki Google Chrome nie zaliczyłbym L7 II do modeli ze średniej półki, do której póki co aspiruje tylko cena urządzenia. W momencie pisania ostatnich zdań testu L7 II kosztuje w sklepach od 72. zł wzwyż. Lista zalet w postaci bardzo dobrego zasięgu, mocnej baterii, głośnych połączeń oraz wysokiej jakości dźwięku jest trochę za krótka jak na tę cenę. Podsumowując ocenę modelu L7 II, jeśli nie wymagamy od telefonu zbyt dużo, a możemy go nabyć korzystnie w abonamencie, to warto zaryzykować.

Wady:
- niska wydajność,
- wolne działanie przeglądarki Google Chrome,
- instalacja aplikacji tylko w pamięci wbudowanej,
- brak obsługi filmów w rozdzielczościach HD,
- brak czujnika oświetlenia,
- wykonany z niskiej jakości materiałów,
- słaby zasięg radia,
- niedokładna klawiatura,

Zalety:
- bardzo dobry zasięg,
- bardzo głośne połączenia,
- wysoka jakość dźwięku na słuchawkach,
- dobra bateria,
- dobry wyświetlacz,
- stosunkowo duża liczba możliwości personalizacji,

Ocena: 6/10

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)