Koronawirus u dzieci. Ekspert: większość przechodzi zakażenie bezobjawowo
Koronawirus rozprzestrzenia się w coraz szybszym tempie. Infekcja dotyka zarówno osoby dorosłe, jak i dzieci. Prof. Leszek Szenborn informuje, że młodsi pacjenci znacznie lepiej znoszą COVID-19. - Większość przechodzi chorobę bezobjawowo - zaznacza.
15.10.2020 16:01
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Koronawirus wciąż stanowi śmiertelne niebezpieczeństwo dla ludzi na całym świecie. Od początku wybuchu pandemii, chorobę COVID-19 zdiagnozowano u ponad 38,5 mln osób. Wskutek przegranej walki z infekcją zmarło już blisko 1,1 mln zakażonych. W Polsce wirusa SARS-CoV-2 potwierdzono już łącznie u prawie 150 tys. ludzi. Dotychczas zarejestrowano ponad 3,3 tys. zgonów.
Alarmujące liczby rodzą coraz więcej pytań. Wśród nich należy wymienić między innymi te o najmłodszych pacjentów. Głos w sprawie zabrał prof. Leszek Szenborn, kierujący Kliniką Pediatrii i Chorób Infekcyjnych w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu, w którym od początku epidemii przyjmowane są dzieci zakażone SARS-CoV-2 oraz z podejrzeniem zakażenia, jeśli wymagają hospitalizacji.
- W 11 ośrodkach klinicznych w całej Polsce od 1 marca 2020 roku do końca września zgłoszono 560 hospitalizowanych przypadków COVID-19 u dzieci, które zostały potwierdzone dodatnim wynikiem badania PCR w kierunku SARS-CoV-2 - mówi ekspert. - Większość dzieci do 15 lat przechodzi zakażenie bezobjawowo - wyjaśnia.
- Dzieci zakażone i hospitalizowane najczęściej nie mają ciężkich objawów choroby. O wiele rzadziej niż dorośli mają zapalenie płuc z niewydolnością oddechową. Takie przypadki były nieliczne w skali kraju. Większość dzieci zakaża się od dorosłych w domostwach i najczęściej ma objawy związane z wysoką gorączką oraz wymaga ustalenia właściwej przyczyny złego stanu i wdrożenia leczenia przeciwdrobnoustrojowego. Bardzo się staramy, aby jak najwięcej dzieci mogło szybko wrócić do domu i tam być poddane dziesięciodniowej izolacji - mówi prof. Leszek Szenborn.
Ekspert zaznaczył jednocześnie, że w kilkudziesięciu przypadkach w Polsce odnotowano u młodych pacjentów stan wielonarządowego zapalenia, który może być związany z zakażeniem koronawirusem. Dodał, że tego typu zjawisko wystąpiło również w wielu innych krajach. - U niektórych z tych dzieci wykryto przeciwciała potwierdzające wcześniejsze bezobjawowe zakażenie SARS-CoV-2, inne pochodziły z ognisk, gdzie wcześniej lub jednocześnie z ich chorobą wykryto zakażenia, u mniejszości potwierdzono aktualne zakażenie - wyjaśnia.
"Pozytywny efekt pandemicznych restrykcji"
Profesor zaznaczył, że choć stan wielonarządowego zapalenia jest podobny do objawów choroby Kawasakiego, to nie ma dowodów, że wirus SARS-CoV-2 wywołuje tę chorobę.
- Choroba Kawasakiego jest nam znana od lat. Choć jej czynnik etiologiczny nie jest określony, to ma ona wszystkie znamiona choroby zakaźnej. Stan wielonarządowego zapalenia związany czasowo z epidemią COVID przebiega z podobnymi objawami, dlatego tacy pacjenci trafiają do nas w celu pogłębienia diagnostyki i rozważenia potrzeby dożylnego podania immunoglobulin, co jest standardem w chorobie Kawasakiego - mówi prof. Szenborn.
Ekspert podkreślił, że w czasie pandemii znacznie mniej osób cierpi na choroby zakaźne wywoływane przez różne wirusy i bakterie. Jest to efekt m.in. dystansu społecznego, zamknięcia szkół oraz większej higieny.
- Spektakularnie spadła zapadalność na wiele chorób zakaźnych, takich jak biegunki, ospa wietrzna, wirusowe zapalenia dróg oddechowych i zapalenie wątroby typu A. Wiąże się to między innymi z noszeniem maseczek, częstszym myciem rąk. To pozytywny efekt pandemicznych restrykcji - podsumował profesor.