Koronawirus najbardziej zaraźliwy jeszcze przed pojawieniem się objawów? Ekspert wyjaśnia

Największa gęstość koronawirusa u zakażonej osoby występuje jeszcze przed pojawieniem się pierwszych objawów - ostrzega prof. Robert Flisiak. Ekspert wyjaśnia, że właśnie w tym okresie, chorzy na COVID-19 najmocniej zarażają innych.

Koronawirus. Kiedy jest najbardziej zaraźliwy? Ekspert wyjaśnia
Koronawirus. Kiedy jest najbardziej zaraźliwy? Ekspert wyjaśnia
Źródło zdjęć: © Pexels

Osoby zakażone koronawirusem SARS-CoV-2 najefektywniej zarażają innych jeszcze zanim pojawią się u nich pierwsze objawy infekcji - ostrzega prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych prof. Robert Flisiak.

- Największa gęstość wirusa u zakażonej osoby występuje jeszcze przed pojawieniem się objawów, toteż w tym okresie osoby takie są najbardziej zakaźne. To jest największa przyczyna tak szybkiego szerzenia się tej epidemii w sposób trudny do kontrolowania. Bo nie jesteśmy w stanie kontrolować ludzi, którzy nie mają jeszcze objawów zakażenia, czyli wtedy, gdy jest największa zakaźność. A gdy objawy się pojawią, mamy już spadek ryzyka zakaźności – mówił prof. Robert Flisiak podczas wirtualnej konferencji prasowej.

Kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku przyznał, że zakażenie, o którym mowa samo się ogranicza. - Jeśli w samym organizmie człowiek lub wokół niego nie ma okoliczności sprzyjających rozwinięciu się powikłań, to zakażenie powinno się skończyć po kilku dniach. I tak się dzieje u zdecydowanej większości osób - podkreślił.

Specjalista poinformował, że osoby we wczesnym etapie choroby COVID-19 mogą szybko rozprzestrzenić infekcję na innych, szczególnie wtedy, gdy nie przestrzegają zasad profilaktyki (takich jak noszenie maseczek i zachowanie odpowiedniego dystansu) oraz higieny.

- W pierwszym etapie dochodzi do ataku na komórki błony śluzowej nabłonka dróg oddechowych. Wirus namnaża się i zajmuje sąsiednie komórki. Ta faza trwa zwykle około tygodnia, czasami nawet krócej - wyjaśnia prof. Robert Flisiak.

Ekspert tłumaczył podczas wirtualnej konferencji, że w pierwszym tygodniu zakażenia najbardziej aktywny jest replikujący się wirus. Dopiero po siódmej dobie znacząco spada wiremia, czyli ilość wirusa w śluzie drzewa oskrzelowego - W dziesiątej dobie już prawie nie stwierdza się cząstek wirusa. Zanim całkowicie one znikną znajdują się jeszcze w formie uniemożliwiającej im replikację, bo są to fragmenty rozpadniętego wirionu (pojedynczej cząstki wirusa). Jedynie do piątego, siódmego dnia można mówić o zakaźności - mówił prof. Robert Flisiak.

Specjalista zaznaczył, że nie ma potrzeby badać zakaźności chorego, ponieważ cząstki wirusa wykrywane testami genetycznymi PCR, mogą występować jeszcze przez 2-3 tygodnie, czasami nawet przez miesiąc.

- To jednak nie znaczy, że pacjent jest zakaźny. Przestaje być zakaźny po kilku, najpóźniej po dziesięciu dniach. Wyjątkiem są pacjenci z dużym niedoborem odporności, u których mogą znajdować się kompletne wiriony do 20. dnia - podkreślił prof. Robert Flisiak.

Źródło artykułu:PAP
wiadomościkoronawirusekspert
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (68)