Jak 100 lat temu radziliśmy sobie z pandemią? Lepiej niż myślisz, ale...
Jeśli chodzi o kryzysy związane ze zdrowiem, koronawirus prawdopodobnie ma największy zasięg w historii, choć – całe szczęście – nie jest najbardziej śmiertelną pandemią. Ponad 100 lat temu, gdy na świecie szalała grypa hiszpanka nie wszyscy radzili sobie z nią jednakowo dobrze. Jednakże w niektórych miejscach – nawet oceniając to ze współczesnej perspektywy – miejscowe władze zachowały się w sposób niezwykle racjonalny. I to właśnie te regiony, a także ich gospodarka, ucierpiały najmniej.
13.04.2020 | aktual.: 14.04.2020 06:57
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jesienią 1918 Wielką Brytanię dosięgła pandemia grypy hiszpanki. Już wtedy czołowy ekspert od zdrowia publicznego Arthur Newsholme wiedział, przymusowy zakaz opuszczania budynków będzie jedyną skuteczną metodą na jej ograniczenie. Tym bardziej, że nie było szczepionki na horyzoncie. Brzmi znajomo?
Niestety w Wielkiej Brytanii Newsholme nie zdecydował się na podjęcie takich kroków, bo to oznaczałoby przestój w produkcji amunicji, a to sparaliżowałoby brytyjską armię w trakcie toczącej się jeszcze I wojny światowej. Znacznie lepszym przykładem będą więc tutaj Stany Zjednoczone.
Szacuje się, że w USA pandemia pochłonęła 675 tysięcy istnień ludzkich, z czego 195 tys. w samym październiku 1918. Jak wiemy doskonale z czasów bieżących, wydarzenia na taką skalę atakują nie tylko ludzi, ale i gospodarkę, która leży na ich barkach. I wielu miastom i stanom w USA udało się zminimalizować zarówno śmiertelność, jak i uchronić gospodarkę przed popadnięciem w ruinę. Gdzie? Szczególnie tam, gdzie wprowadzono największe obostrzenia.
Noszenie masek i ograniczanie kontaktu z ludźmi. Pomysł nienowy – działał także 100 lat temu
Może wydawać się to współczesnym wymysłem, ale także i 100 lat temu w USA zastosowano tak zwane dystansowanie społeczne. Nawet jeśli nikt nie wpadł wtedy na taką nazwę.
W Los Angeles, które zareagowało najszybciej, władze miasta zakazały publicznych zgromadzeń, zamknęły szkoły i miejsca rozrywki, a mieszkańcom nakazały zostać w domu. Co z zakupami? Tutaj burmistrz Frederick T. Woodman rekomendował dokonywanie ich przez telefon (tak, takie dostawy były wtedy możliwe).
Na tym jednak działania zapobiegawcze w Stanach Zjednoczonych się nie skończyły. Oczywiście niektórzy byli nimi niepocieszeni, w tym pastorzy, gdy zamknięto kościoły. Burmistrz Seattle Ole Hanson skwitował jednak, że "religia, która nie przetrwa dwóch tygodni jest nic niewarta".
Gdy w San Francisco rozpoczęła się druga fala zakażeń w październiku 1918, tamtejsze władze wiedziały, że potrzeba drastycznych kroków, aby zahamować tempo rozprzestrzeniania się pandemii. I tak oto noszenie masek w San Francisco stało się obowiązkowe. Każdy, kogo przyłapała policja bez maski mógł trafić do więzienia albo zostać ukarany grzywną.
Wkrótce całe Stany szybko się do masek przekonały, do czego przyczyniły się między innymi kampanie z udziałem Amerykańskiego Czerwonego Krzyża o ich skuteczności. Aby dotrzeć do jak największej liczby osób i zwiększyć świadomość społeczną powstały nawet pieśni dedykowane maskom, przekonujące do ich noszenia.
Takie oddolne inicjatywy zakończyły się sukcesem – większość społeczeństwa popierała noszenie masek, a jak pokazują opracowania historyczne – ludzie się do zaleceń stosowali.
Nie tylko teraz, ale także i 100 lat temu Ameryka zmagała się z problemem dostępności masek, a wyspecjalizowanych dostawców było niewielu.
Dlatego też 11 listopada 1918, gdy pierwsza wojna światowa dobiegła końca, producenci masek gazowych przestawili się na wytwarzanie masek przeciwko przenoszeniu grypy. Swoje dołożyły także kościoły, lokalne wspólnoty oraz Czerwony Krzyż, które chałupniczo wytwarzały maski w dużych ilościach.
Ważna lekcja dla gospodarki sprzed 100 lat
Niestety nie wszyscy ustrzegli się przed skutkami epidemii w takim samym stopniu. Jak pokazuje jednak historia – miasta, które najbardziej wzięły sobie do serca środki zapobiegawcze i wprowadziły je najwcześniej, odnotowały najniższą śmiertelność. Do takich na przykład zaliczało się Los Angeles.
Z drugiej strony, badacze banku centralnego Stanów oraz najbardziej prestiżowej technicznej uczelni świata (MIT) dowiedli, że w regionach USA z największą śmiertelnością doszło do największej zapaści gospodarczej.
Jeśli chcecie sobie zobaczyć, jak radziły sobie wtedy poszczególne miasta, Centrum Historii Medycyny Uniwersytetu Michigan sporządziło cyfrową encyklopedię dotyczącą pandemii hiszpanki. Kompiluje ona dzieje 43 amerykańskich metropolii i działania zapobiegawcze przez nich wtedy podjęte.
Jest jednak jedna istotna lekcja, której nawet najbardziej rozsądni z rządzących sto lat temu nie wyciągnęli – nie powinniśmy przedwcześnie łagodzić obostrzeń. Wszystkim nam potrzeba optymizmu, ale władze muszą go dawkować w odpowiednim stopniu – nigdy nie wiadomo, kiedy wirus może nawrócić.