Koniec z piractwem! Google wycina torrenty z sieci
Google rozpędza się coraz bardziej w walce ze światowym piractwem. Władze największej na świecie wyszukiwarki postanowiły, iż Google nie poda w wynikach wyszukiwania linków do pirackich kopii filmów, oprogramowania i muzyki.
Google znane jest z tego, że potrafi cenzurować wyniki wyszukiwania według sobie tylko znanych kryteriów, albo np. wedle kryteriów dostarczonych przez rządy różnych państw –. w tym rządu polskiego. Teraz jednak internetowy gigant posunął się o krok dalej i postanowił wycinać z wyników wyszukiwania wszystkie wyniki do pirackich stron i plików. Jak to działa? Na listę słów blokowanych przez Google trafiły między innymi słowa takie jak: torrent, bittotrrent, isohunt, megaupload, hotfile, btjunkie, filesonic, 4shared czy też popularne fileserve.
Wszystkie te nazwy powiązane są ściśle z serwisami, które umożliwiają swobodną wymianę plików pomiędzy użytkownikami internetu –. zaznaczmy, że w założeniu umożliwiać one miały możliwość wymiany legalnych plików, jednak jak jest w rzeczywistości wszyscy wiedzą. Google zyskało swoim ruchem uznanie w oczach wytwórni filmowych i muzycznych, bo te zdają sobie sprawę, że ruch Google w dużym stopniu wpłynie na stopień rozszerzania się piractwa w sieci. Uznanie producentów to tylko jedna strona medalu.
Ruch Google wzbudza także falę krytyki. Gigant bierze się za cenzurę internetu według sobie tylko znanych powodów, uderzając tym samym w wytwórców oprogramowania do pobierania plików, ale także w całe mnóstwo legalnych treści dystrybuowanych za pomocą torrentów i temu podobnych serwisów. Niezależni artyści, którzy nie wydają płyt i udostępniają swoją twórczość za darmo, często korzystają z tych kanałów dystrybucji swoich utworów, a także w ten sposób docierają do swoich odbiorców. Google zachowuje się trochę tak, jak by wymazało z książki telefonicznej wszystkie nazwiska, które zawierają np. frazę „ko”. Nagle znikają z niej wszyscy Kowalscy, Kochanowscy, czy Mikołajewscy bo Google tak chce i już. Nie lubimy, kiedy Google baw się w ocenę tego, co możemy znaleźć w sieci, czego nie, co jest dla nas dobre, a co nie. Idea jest może i słuszna –. walka z piractwem – tylko nie takimi metodami. Jak dobrze, że jest jeszcze Bing albo torrentz.eu. Ta forma blokady ma początkowo zaistnieć w anglojęzycznej wersji
wyszukiwarki.