Kobiety i technologia - dlaczego nie mogą się pogodzić?

Kobiety i technologia - dlaczego nie mogą się pogodzić?

Kobiety i technologia - dlaczego nie mogą się pogodzić?
Źródło zdjęć: © Anita Sarkeesian / CC
17.10.2014 15:48, aktualizacja: 18.10.2014 10:23

Anita Sarkeesian, postać nadspodziewanie znana i rozpoznawalna w pewnych kręgach, a w innych kompletnie niekojarzona, w minionym tygodniu po raz kolejny miała swoje pięć minut sławy. Przynajmniej jeżeli takim słowem określić można otrzymywanie nie tylko gróźb śmierci nie tylko dla siebie, ale również dla wszystkich, którzy mieliby się stawić na jej wystąpienie. O czym takim chciała mówić Anita, co tak rozsierdziło anonimowego napastnika, że w strachu o życie własne i innych musiała zrezygnować z wizyty na Uniwersytecie Stanowym w Utah?

O feminizmie. Chciała mówić o feminizmie. A właściwie nie tyle nawet o feminizmie, co o temacie tak niszowym i konkretnym, jak "wizerunek kobiet w grach wideo". Temacie, którym zajmuje się już w zasadzie profesjonalnie, od kiedy w czerwcu 2012 zebrała 158 tysięcy dolarów w serwisie Kickstarter. Na realizację cyklu wideo pod cyklem "Tropy kontra kobiety w grach wideo" ("Tropes vs. Women in Video Games") chciała skromnych 6 tysięcy dolarów. Ostateczny sukces zbiórki zdawał się udowadniać, że zainteresowanie tematem jest..

W tym miejscu można by oczywiście wspomnieć o licznych kontrowersjach, jakie powstały wokół przygotowanego od tamtego czasu materiału. O wykorzystywaniu przez Anitę chronionych prawem autorskim treści bez zgody autorów, o niewielkiej wartości merytorycznej jej wywodu, o której mówią jej krytycy. Można by się zastanawiać nad tym, na ile jest to prawda, a na ile przykra konsekwencja tak wielkiego sukcesu wspomnianej zbiórki. Można, ale w kontekście wspomnianej na wstępie informacji nie ma to żadnego znaczenia.

Bo niezależnie od tego, czy Sarkeesian ze swojej pracy wywiązuje się dobrze, czy nie, nic nie uzasadnia i nie tłumaczy gróźb, wyzwisk i nieprzyjemności, na które jest nieustannie wystawiana. I z całą pewnością nie uzasadnia listu, jaki w środę 15 października otrzymało kilku pracowników Uniwersytetu Stanowego w Utah, gdzie Sarkeesian miała się pojawić z wystąpieniem. Anonimowy autor, podający się za jednego z uczniów szkoły, groził "najkrwawszą szkolną strzelaniną w amerykańskiej historii" jeżeli tylko Anita pojawi się na jej terenie. Twierdził, że feministki zrujnowały jego życie i że zrobi wszystko, by dokonała się zemsta.

Sarkeesian dowiedziała się o groźbach z mediów po tym, jak pojawiła się w mieście. Szkoła wraz z policją przyjrzała się groźbom i oceniła prawdopodobieństwo ich realizacji na "nie większe niż w przypadku innych gróźb, które kobieta otrzymywała w przeszłości". Przedstawiciele władz poinformowali również, że nie są w stanie zapewnić, by podczas spotkania nikt nie posiadał ukrytej broni – zezwala na to prawo stanowe i jeżeli tylko ktoś ma odpowiednie pozwolenie, to nie można mu tego zabronić. W świetle tych informacji Anita postanowiła zrezygnować z wygłaszania przemowy.

W tym miejscu pojawia się pytanie – co takiego w wywodach i opiniach Sarkeesian sprawia, że jest ona celem tak agresywnych ataków? Nawet jeżeli groźbę z Utah uznać za bezpodstawną, to już samo jej wystosowanie świadczyć może o tym, że dla jej autora temat jest nad wyraz istotny. Co takiego sprawia, że mężczyźni, w szczególności względnie młodzi i zainteresowani nowymi technologiami (a z całą pewnością w tę kategorię wpada duża część miłośników gier wideo), tak agresywnie reagują na choćby najmniejszą krytykę sposobu, w jaki patrzą na kobiety? Sposobu też, w jaki kobiety przedstawia pochłaniana przez nich masowo kultura popularna. Nawet jeżeli jest to tylko jeden z głosów, z którym przecież z całą pewnością można dyskutować (znów – Sarkeesian była i jest krytykowana zdrowo i merytorycznie)?

Problem jest zresztą znacznie szerszy, a przedstawiona tutaj postać i jej burzliwa historia jednym z jego symptomów. Kobiety nie mają miejsca w świecie najnowszych technologii. Do tego stopnia, że kobiety, które miały wpływ na rozwój komputeryzacji często są zapominane czy na różne sposoby wymazywane z kart historii. Pisał o tym niedawno _ New York Times _ w kontekście premiery książki Waltera Isaacsona – "Innowatorzy: O tym jak grupa hakerów, geniuszy i geeków rozpoczęła cyfrową rewolucję" ("The Innovators: How a Group of Hackers, Geniuses, and Geeks Created the Digital Revolution"). Głównym celem autora było w niej zwrócenie uwagi na to, że chociaż historię komputeryzacji przedstawia się często jako dzieło indywidualności, tak naprawdę w stopniu znacznie większym niż się powszechnie uważa są za nie odpowiedzialne zbiorowości. Zbiorowości, wśród których wcale nie brakuje kobiet, a jednak spośród nich postaciami znanymi i rozpoznawalnymi stali się wyłącznie mężczyźni.

Obraz
© Ada Lovelace

Sięga to przeszłości znacznie dalszej niż można by przypuszczać. Chociaż każdy chociaż trochę zainteresowany historią komputeryzacji kojarzy chociażby Alana Turinga, który kładł pod nią teoretyczne podstawy, nazwisko Ady Lovelace, poprzedzającej go niemal o stulecie, pozostaje praktycznie nieznane. Ta angielska matematyczka, która żyła w latach 1815 – 1852 położyła podwaliny pod współczesną informatykę. Napisała pierwszy algorytm komputerowy, przedstawiła koncepcję współistnienia ludzi i technologii, jako pierwsza pisała również teoretycznie o sztucznej inteligencji. A jednak cytowany przez _ New York Timesa _ Isaacson gdy usłyszał, że jego córka pisze o niej esej, nie miał początkowo pojęcia o kogo chodzi.

Współcześni programiści, założyciele startupów, ludzie sukcesu często buntują się przeciwko wizerunkowi zamkniętego w piwnicy, nieprzystosowanego społecznie nastolatka, który w komputerze szuka ucieczki od realnego świata. Całkowicie słusznie. Tzw. nerdy i geeki wygrały. Świat należy do nich. 10. 20 lat temu byli wyśmiewani, teraz mogą mieć swoją zemstę. Tylko dlaczego zamiast z tym niesprawiedliwym i – fakt faktem – najczęściej fałszywym wizerunkiem walczyć, tylko go takimi reakcjami jak w przypadku Sarkeesian wzmacniają? Dopóki nie pogodzą się z kobietami, nikt ich nie będzie traktował poważnie. Niezależnie od tego, ile pieniędzy i wpływów będą mieli. A przynajmniej tak być powinno.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)