Jacek Bonecki: "Czasy prymitywnej fotografii komórkowej odeszły w niepamięć". Wywiad
Jacek Bonecki, znany fotograf, artysta i podróżnik, autor książki "Fotograf w podróży". W ostatnim numerze magazynu Stuff opowiedział, dlaczego warto zainteresować się fotografią smartfonową i jakie były jego najlepsze zdjęcia wykonane komórką.
Stuff: Jak to się stało, że zaczął Pan fotografować smartfonami?
Jacek Bonecki: - Kiedy w telefonach pojawiły się pierwsze aparaty, wielu użytkowników potraktowało je jako niepraktyczną ciekawostkę. Małe matryce i słabe obiektywy nie były w stanie zrobić dobrych zdjęć. Mimo iż mieliśmy aparat zawsze pod ręką, sięgaliśmy po niego niezwykle rzadko.
Ze mną było nieco inaczej. Mam naturę eksperymentatora, dlatego od razu chciałem sprawdzić, co potrafią. Zrozumiałem, że mam do czynienia z bardzo prymitywnym urządzeniem. Ale w tym prymitywizmie była odrobina szaleństwa: słaba jakość fotografii była nie do podrobienia. Doprowadziło to do wyłonienia się zupełnie nowej, komórkowej stylistyki, która opierała się na zdjęciach nieudanych, do złudzenia przypominających lomografię.
To był pierwszy impuls, który sugerował, że fotografia mobilna może zatrząść rynkiem. Po kilku latach pojawiły się pierwsze smartfony zdolne do robienia „dobrych” zdjęć, czyli takich, które mogły konkurować ze zdjęciami z kompaktów. Uważnie przyglądałem się rozwojowi fotografii mobilnej, choć w tamtym czasie nie traktowałem jej poważnie. Jakość zdjęć wciąż była zbyt słaba, abym mógł wykorzystać je w mojej pracy.
Czy był zatem moment, który można uznać za przełom od którego mobilna fotografia stała się Panu naprawdę bliska?
Wszystko zmieniło się, gdy zostałem zmuszony do korzystania ze smartfona. Zatrudniono mnie do fotografowania rajdu Dakar, a pracodawcy dali mi proste wytyczne: masz robić zdjęcia jak najszybciej i od razu przesyłać je do agencji. Jedynie smartfon mógł spełnić te wymagania i szybko okazało się, że sprawdził się doskonale. Nikt nie oczekiwał ode mnie superostrych i przemyślanych zdjęć, lecz relacjonowania na bieżąco tego, co działo się na trasie rajdu.
W jednym urządzeniu miałem wszystkie narzędzia niezbędne do pracy: aparat, kamerę, mikrofon, edytor tekstu czy skrzynkę mailową. Od tamtego momentu zacząłem podróżować po świecie znacznie skromniej wyposażony, ze smartfonem jako jednym z dwóch, trzech podstawowych aparatów.
Testowałem telefony od różnych producentów i byłem zadowolony z jakości zdjęć, ale większość nie radziła sobie z ciężkimi warunkami pracy. Kiedy w moje ręce trafił leciwy dziś telefon LG G2 okazało się, że w parze z zadowalającym aparatem szła niezwykła odporność. Na Dakar pojechałem z właśnie z nim w kieszeni. Rajd skończył się, ale nie odłożyłem smartfona na półkę. Wiedziałem, że jest przyszłością fotografii.
Czy to oznacza, że nadszedł ostateczny zmierzch kompaktów?
Kiedy zadebiutowały telefony z trybem ustawień manualnych, jasne stało się, że nadszedł kres aparatów kompaktowych. Wcześniej zdani byliśmy na pracę automatyki, którą świadomie oszukiwaliśmy i korygowaliśmy, aby uzyskać pożądane efekty. Niestety, nie zawsze było to możliwe. Wprowadzenie oraz upowszechnienie się trybu manualnego sprawiło, że smartfony realnie zagroziły najprostszym kompaktom. Stały się uniwersalnymi aparatami, które zawsze mieliśmy pod ręką.
Kompakty przestały się sprzedawać, a wiele firm zrezygnowało z ich produkcji. W telefonach pojawiły się matryce, które jeszcze do niedawna były stosowane w klasycznych aparatach. Nie zdziwię się, jeśli już wkrótce smartfony będą korzystały z matryc jednocalowych, które przechwytują wystarczająco dużo światła, aby zrobić naprawdę piękne zdjęcia.
Ciężko sobie jednak wyobrazić profesjonalitów, którzy zamiast zaawansowanych lustrzanek używają telefonów.
Współczesne aparaty smartfonowe nadają się nie tylko dla amatorów. Czasy prymitywnej fotografii komórkowej odesz ły w niepamięć – tylko fachowcy doskonale znający charakterystykę zdjęć potrafią odróżnić fotografię zrobioną telefonem od tej wykonanej aparatem z obiektywem o podobnej ogniskowej(28-29 mm). Kiedyś zorganizowałem wystawę, na której prezentowałem wielkoformatowe zdjęcia. Gdyby nie podpisy, większość odwiedzających nie zorientowałaby się, że zrobiłem je moim smartfonem.
Pod jednym względem telefony przewyższają profesjonalne aparaty – zapewniają większą dyskrecję. Kiedy wyjmuję sprzęt z dużym obiektywem, wszyscy widzą we mnie fotografa, zaczynają zachowywać się sztucznie, obserwują każdy mój ruch. Kiedy sięgam po telefon, nikt nie zwraca na mnie uwagi. Mogę wtopić się w tłum i zrobić zdjęcie, które będzie znacznie bardziej autentyczne, zwłaszcza w miejscach, w których do fotoreporterów podchodzi się z nieufnością.
Ciężko jednak nazwać telefon aparatem doskonałym.
Kompakty nie zniknęły z rynku tylko dlatego, że oferują optyczny zoom, o którym użytkownicy telefonów na razie mogą tylko pomarzyć.
Smartfonom daleko także do aparatów systemowych z pełnoklaktkowymi matrycami oraz wymiennymi obiektywami, które pozwalają dopasować sprzęt do fotografowanego tematu.
Jednak z nadzieją patrzę w przyszłość i wiem, że za kilka lat technologia pozwoli korzystać z zalet wymiennej optyki również w urządzeniach mobilnych. Dowodem na to jest moje doświadczenie ze smartfonami. Gdy po raz pierwszy wziąłem do ręki G2 byłem pod wrażeniem jego możliwości. Po kilku miesiącach model G4 zauroczył mnie jakością optyki oraz trybem manualnym. Najnowsze smartfony, modele G5 oraz X cam, to kolejny krok w przyszłość - dzięki wyposażeniu ich w dodatkowe obiektywy szerokokątne mogę zrobić jeszcze lepsze zdjęcia.
Jakie jest Pańskie najważniejsze ujęcie?
W tym miejscu warto wspomnieć o fotografii smartfonowej, która najbardziej zapadła mi w pamięć. Podczas rajdów Dakar współpracowałem z Krzysztofem Hołowczycem, po jednym z odcinków przeprowadziłem z nim wywiad i zrobiłem kilka oficjalnych zdjęć. Takich klasycznych, wykonanych profesjonalnym aparatem.
Po skończonej sesji rozmawialiśmy na luzie o tym, co zdarzyło się podczas ostatniego odcinka. Krzysztof założył okulary, ja wyjąłem telefon i zacząłem fotografować. Myślał, że tylko wygłupiamy się i robię zdjęcia dla jaj, a nie z reporterskiego obowiązku, dlatego pozwolił sobie na odrobinę nonszalancji. Ta wyjątkowa fotografia nie ustępowała technicznie tym z profesjonalnego aparatu i zawierała w sobie znacznie mocniejszy ładunek emocjonalny.
To z niej jestem najbardziej zadowolony, jest kwintesencją fotografii mobilnej. Prosta, spontaniczna oraz naturalna. Nawet najdroższym aparatem nie zrobiłbym tak dobrego zdjęcia.
Co fotografować smartfonem?
Portrety, zwłaszcza te robione z małych odległości, wyglądają nienaturalnie w szerokokątnym obiektywie telefonu. Za to smartfon doskonale sprawdzi się do fotografowania pejzaży, architektury, reportaży dynamicznych w trybach seryjnych (wychwytuje to, czego nie widzi ludzkie oko) oraz - ze względu na swoją dyskrecję - do fotografowania jedzenia.
Na koniec kilka porad Jacka Boneckiego. Oto cztery błędy, które najczęściej popełniają początkujący fotografowie smartfonowi.
Brudny obiektyw
Nie musisz kupować najdroższych smartfonów, aby robić dobre zdjęcia. Kosztują krocie, gdyż mają najlepsze podzespoły na rynku. Szybki procesor, dużo RAM-u i inne wodotryski nie są ci potrzebne. Kupując telefon do zdjęć, skup się wyłącznie na parametrach aparatu, reszta to tylko dodatki. Może okazać się, że telefon za kilkaset złotych zrobi równie dobre zdjęcia co ten za kilka tysięcy. Nie zapominaj jednak o wyczyszczeniu obiektywu! Ten w smartfonach brudzi się znacznie łatwiej, a my tego nawet nie zauważamy.
Poruszone zdjęcie
Smartfony uprościły fotografowanie – jednym stuknięciem w ekran ustalamy ostrość, mierzymy ekspozycję i wyzwalamy migawkę. Musimy zrobić to delikatnie, w przeciwnym razie zdjęcie nie będzie ostre. Zawsze trzymaj stabilnie telefon, najlepiej oburącz, oszczędzisz sobie czasu i nerwów.
Bezmyślność
Pomyśl, zanim naciśniesz spust migawki. Zdjęcie będzie wyglądało dokładnie tak, jak na ekranie, dlatego nie fotografuj w trybie oszczędzania energii, gdy wyświetlacz jest przygaszony. Nie korzystaj też z okularów polaryzacyjnych. Jeśli obraz wygląda źle, popraw go w trybie manualnym.
Złe filtry
Dobre zdjęcie to przede wszystkim treść i forma. Jeśli chcesz nałożyć filtr, kieruj się złotą zasadą: stosuj go tak, aby nie było widać, że z niego korzystasz. Nie przesadzaj. Jeśli zrobisz byle jakie zdjęcie i skompensujesz je byle jakim filtrem, efekt będzie mizerny.