Interaktywne lustro w toalecie centrum handlowego. Oto jak działa WiseGlass
"Ratunku! Podglądają nas nawet w toaletach" - takie obawy wybrzmiewają na Facebooku po informacji, że w centrach handlowych pojawiły się inteligentne lustra WiseGlass. Spytaliśmy twórców, czy zbierają nasze dane i je przechowują.
03.09.2019 | aktual.: 04.09.2019 09:22
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Toaleta to przestrzeń, gdzie prywatność wydaje się szczególnie pożądana. Nic zatem dziwnego, że przez sieci społecznościowe lotem błyskawicy niesie się wieść o inteligentnych lustrach, działających w niektórych galeriach handlowych.
Czym jest takie lustro? W dużym skrócie to odpowiednik banneru reklamowego. Reklama wyświetla się osobie, stojącej przed lustrem, a urządzenie dzięki różnym czujnikom dba o to, by przekaz reklamowy był możliwie dobrze dopasowany do odbiorcy. Problem dotyczy tego, w jaki sposób lustro zdobywa potrzebne informacje.
Nowatorski nośnik reklamy
Internetowe ostrzeżenie alarmuje, że sprzęt jest wyposażony w kamerę. Skojarzenie toalety z kamerą to – z punktu widzenia troski o prywatność – połączenie najgorsze z możliwych. Tylko czy aby na pewno odpowiada rzeczywistości? O to, jak w praktyce działają inteligentne lustra, zapytałem ich twórców. O swoim produkcie opowiada Waldemar Bieniek z firmy WiseGlass:
- W lustrach nie ma żadnych kamer. Sensor na zdjęciu rozpoznaje temperaturę. Pozwala nam on na określenie, czy przed lustrem jest żywa osoba – tłumaczy. - Nie ma też niczego, co pozwoliłoby na tworzenie obrazu. Nasz sprzęt bazuje na czujnikach podczerwieni, dzięki którym jesteśmy w stanie uzyskać kilka podstawowych informacji: czy przed lustrem coś stoi, czy jest to człowiek i jakie ma – mniej więcej – proporcje ciała.
Twórcy twierdzą, że lustro jest w stanie zidentyfikować tylko przedział wzrostu i wieku oraz płeć - bez zdjęć, filmów czy rejestrowania obrazu. Tak samo przeczą w temacie zapisywaniu informacji o klientach czy identyfikowaniu kogokolwiek. Dlatego też system nie wymaga zgody użytkowników na przetwarzanie ich danych osobowych. Z tego powodu nowatorski sprzęt pojawił się w warszawskim centrum handlowym Blue City.
- Odwiedzający Blue City nie są nagrywani przez sprzęt WiseGlass, bo według naszej wiedzy nie ma on takiej funkcjonalności - mówi w rozmowie z WP Tech Dorota Czerwińska, PR menadżer centrum. - Lustra nie rejestrują obrazu, nie umożliwiają podglądu na żywo. Informacje o tym, że w tych toaletach klienci mają do czynienia z taką technologią, wprowadzimy, jeśli będzie to niezbędne.
Technologia i wiara
Czy zatem rozpętana w sieci afera była niepotrzebnie rozdmuchana? Być może. Ale warto pamiętać, że dopóki twórcy nie pokazują nam swojej technologii (albo w tym przypadku - bezpośredniego widoku z sensorów urządzenia), bazujemy głównie na zaufaniu do producenta. Dotyczy to zresztą nie tylko inteligentnych luster, ale niemal całej technologii, która nas otacza.
Wierzymy, że inteligentny głośnik nas nie podsłuchuje, a asystent w smartfonie to nasz elektroniczny lokaj, a nie nadzorca. Że gdy oglądamy inteligentny telewizor, to obserwacja jest jednostronna, bo maszyna nie łypie na nas obiektywem kamery. Pomimo tego, że medialne donosy - zwłaszcza w temacie inteligentnych głośników - przeczą temu. Jest się czego bać na przyszłość?
Lęk przed nieznanym
O ryzyka, związane ze stosowaniem czujników podczerwieni, zapytałem Michała Kreczmara, dyrektora ds. cyfrowej transformacji w PwC Polska.
- Sam czujnik nie jest niczym groźnym. Co więcej, w wielu przypadkach jest rozwiązaniem, które ułatwia nam życie, choćby w przypadku automatycznych drzwi czy samoczynnego włącznika światła - wyjaśnia Kreczmar. - Podobnie w przypadku inteligentnego lustra. Nie ma niczego podejrzanego w tym, że urządzenie sprawdza, czy ktoś przed nim stoi.
Tym, co może budzić niepokój, jest ewentualne łączenie danych zdobywanych przez różne czujniki. Czyli np. tworzenie termicznego profilu danej osoby, łączenie tego z obrazem z kamer przemysłowych czy analiza – na podstawie temperatury – stanu zdrowia. Gdy do takich informacji przypiszemy np. identyfikator telefonu, który pozwala na śledzenie przemieszczania się konkretnych osób, możemy naruszać prywatność w bardzo wielu wrażliwych obszarach.
Tylko, że – o czym musimy pamiętać – mogłoby to naruszać prawo. Albo wymagało bardzo szczegółowego informowania obserwowanych osób np. przed wejściem do galerii handlowej (co zresztą ma miejsce w niektórych krajach, gdzie nadzór nad obywatelami jest bardzo wnikliwy). Kluczową kwestią jest tu nie to, co potrafią różne czujniki, ale jakie dane wolno im zbierać i przetwarzać w ramach obowiązującego prawa.
Wracamy w tym miejscu do kwestii zaufania. Otaczająca nas technologia jest na tyle skomplikowana, że większość z nas nie jest w stanie samodzielnie zweryfikować jej działania. Możemy tylko wierzyć, że dostawcy różnych urządzeń i usług działają w zgodzie z przepisami i etyką. Tym bardziej, że rozwiązania, które jeszcze niedawno wydawały się domeną fantastyki naukowej, coraz śmielej wkraczają do naszego życia. Pozostaje mieć nadzieję, że - wbrew ponurym wizjom, serwowanym nam przez science-fiction - nie zostaną wykorzystane przeciwko nam.