Polacy wydają masę pieniędzy w "Fortnite". Niektórzy zostawiają setki, a inni tysiące złotych
"Fortnite" to zdecydowany największy fenomen gamingowy ostatnich lat. 250 milionów zarejestrowanych kont, setki tysięcy ludzi przesiadujący na streamach. Gra jest darmowa, ale twórcy i tak zarabiają krocie. Sztab ludzi zadbał o to, aby każdy nowy fan zostawił tam górę pieniędzy.
"Fortnite" to strzelanka sieciowa typu battle royale. Jeśli jakimś cudem ominął cię ten termin - albo wciąż nie wiesz, co oznacza - wyjaśnię najprościej jak się da. Na poniższym wideo zobaczysz najpierw latający autobus. Zaczyna w nim 100 graczy.
Autobus, niczym samolot, leci ponad mapą gry. W dowolnym momencie wyskakujemy, odpalamy coś w rodzaju spadochronu i lądujemy w jednym z wielu sektorów mapy. Gra polega na tym, aby z tej setki graczy wyłonić jednego zwycięzcę. Biegamy więc po opuszczonych domkach, szukamy broni i gadżetów i celnie strzelamy do rywali. W zależności od trybu gry, albo każdy jest wrogiem każdego, albo dzielimy się na czteroosobowe drużyny. Brzmi prosto? Tak. Ale dla milionów to najlepsza zabawa na świecie.
Wygrywych jest dwóch - gracz i twórcy
"Fortnite" jest całkowicie darmową grą. Jak więc na niej zarobić? Sposób jest bardzo prosty, a wyniki finansowe studia Epic Games za rok 2018 potwierdzają, że model biznesowy się sprawdził. Efektem są... trzy miliardy dolarów zysku. Działa to tak.
Kiedy uruchomimy samo menu gry, mamy możliwość wejścia do sklepu. Tam kupimy przeróżne opcje edytowania wyglądu naszej postaci. Nie tylko możemy całkowicie przebrać ją w nasz ulubiony styl, ale także wykupić dodatkowe "emotki", czyli zachowania postaci, po naciśnięciu odpowiedniego klawisza. Nie dają nam żadnej przewagi, ale fajnie wyglądają i mogą budzić podziw innych graczy.
I na tym tajemnica się kończy. Zarówno za "skórki" zmieniające wygląd, jak i za emotki oraz wszelkie inne dodatki płacimy. Dzieje się to za pomocą wirtualnej waluty w grze, V-dolców, które jednak kupujemy za prawdziwe pieniądze. Poniżej obrazek pokazujący, o jakich kwotach mowa.
To ile wydają Polacy na "Fortnite"?
Wydaje wam się, że to dużo i nikt by nie przeznaczył tyle pieniędzy na przyozdobienie wirtualnej postaci? Błąd! Ludzie, a szczególnie najmłodsi, wydają setki czy nawet tysiące złotych (tudzież dolarów i funtów) na niewielkie dodatki. I wcale mnie to nie dziwi.
Na jednej z facebookowych grup, zrzeszających fanów "Fortnite" w Polsce, padło pytanie: "Ile wydaliście na tę grę?". W chwili pisania tekstu pod postem zebrało się już ponad 2500 komentarzy z własnymi historiami. Przyznam, że nie spodziewałem się, aż takich sum.
Odpowiedzi były oczywiście różne. Niektórzy przyznali się do wydatków na poziomie 50, 100 czy 150 złotych. Ale było też sporo osób, które przeznaczyły na dodatki do "Fornite" kwoty w przedziale 500-700 zł. Niektórzy uważali, że wydają po kilka tysięcy złotych - tu byłbym jednak ostrożniejszy w zaufaniu. Z drugiej strony to oczywiste, że i takie przypadki się zdarzają. Bo i jest na co wydawać. Do legendy przeszły tysiące trwonione na "FarmVille" na Facebooku lata temu. Albo ponad 200 tys. zł. za unikatowy kamuflaż karabinu w "Counter-Strike: Global Offensive".
Kieszonkowe łatwo przychodzi i łatwo odchodzi, a "Fortnite" zostaje
Skórki, emotki i inne dodatki w "Fortnite" są często bardzo kuszące, szczególnie dla młodych ludzi, bo z czymś się kojarzą. Te elementy garderoby bohaterów zwykle mają jakieś nawiązanie do znanych w internecie filmików, muzyków, memów, czy postaci z filmów. Nie są więc zakupem fikcyjnego gadżetu, a dokładnie taką samą zabawką, na jaką ja wydawałem pieniądze w podstawówce lata temu.
Całkiem niedawno pisaliśmy jeszcze o Marshmello, muzyku, który zagrał wirtualny koncert w "Fortnite". Oczywiście był to genialny sposób na rozreklamowanie nowej "paczki" z przedmiotami opartymi o wygląd Marshmello. Podobnie było w przypadku ostatniego filmu serii "Avengers".
Do "Fortnite" trafiło kilka skórek oraz innych przedmiotów, zmieniających postaci graczy w bohaterów z "Avengers: Koniec Gry". Tutaj mieliśmy podwójną reklamę. Nie dość, że komiksy Marvela cieszą się ogromną popularnością, zarówno wśród młodszych, jak i starszych, to jeszcze stworzono dodatkowe wydarzenie w grze, które również wspomogło sprzedaż.
Sam też padłem ofiarą takiego marketingu
Nie jestem fanem "Fortnite", ale od czasu do czasu grywam jeszcze w starszy hit gier online - "League Of Legends". Co prawda, polityka marketingowa tej gry nie jest tak bezczelnie nawiązująca do hitów sieci, to wciąż producenci znaleźli świetne sposoby na sprzedaż "skórek".
A dlaczego mówię, że bezczelny? Twórcy "Fortnite", czyli studio Epic Games, zostali już kilkukrotnie pozwani. Wszystkie sprawy dotyczą identycznego motywu. Tak zwane "emotki", czyli animacje wykonywane przez postaci, zostały przygarnięte z teledysków muzycznych, seriali oraz filmików na YouTubie. Sprawie trafiła zresztą do sądu.
Na przestrzeni 9 lat na "League Of Legends" wydałem pewnie już 1000 zł, może więcej. Działa tu bardzo prosty mechanizm psychologiczny. Na początku jest myśl, "skoro normalnie gry kosztują po 200-300 zł, to czemu miałbym nie wydać paru groszy, na coś, w co gram codziennie?" - w ten sposób my gracze oszukujemy się, że to jednorazowy wydatek. Ale potem jest już tylko łatwiej wydać.
Na "Fortnite" zarabiają też gracze, a raczej streamerzy
Jeden z najpopularniejszych graczy "Fortnite" - Ninja, w 2018 roku zarobił prawie 10 milionów dolarów. Po prostu grał i transmitował wszystko na żywo. Fani "Fortnite" i innych gier często oglądają tego typu streamy, a część z nich wysyła dodatkowe podarunki graczom, takim jak Ninja. W ten sposób można się dorobić.
Ninja odwiedził niedawno Polskę, a my jako jedyni mieliśmy okazję przeprowadzić z nim wywiad. Koniecznie sprawdźcie, jak wygląda życie człowieka, który zarabia na tym, co kocha.