Idealny robotnik i gracz w szachy, ale twórca fatalny. Kreatywność AI kuleje
Wszyscy mówią, że sztuczna inteligencja i roboty wyprą ludzi z rynku pracy. Głównie z przemysłu i usług. A co z branżami kreatywnymi? Przecież SI pisze już scenariusze i komponuje muzykę. To, czy robi to dobrze, to inna kwestia.
12.03.2018 | aktual.: 12.03.2018 15:12
Automatyzacja tu, Automatyzacja tam – co chwila pojawiają się informacje, że stworzono kolejną maszynę, która potrafi nosić, skręcać, obsługiwać czy budować wydajniej niż człowiek. Takie czasy, że wielkie koncerny interesują się tym, jak zastąpić ludzi czymś, co może pracować 24 godziny na dobę bez konieczności snu, przerw czy przeglądania Facebooka, jeśli mówimy o niektórych pracownikach biurowych.
I chociaż dominują wiadomości, jak maszyny radzą sobie z rozwiązywaniem zadań, graniem w gry czy pokonywania raczej fizycznych barier (jak roboty z Boston Dynamics) , tak rzadko kiedy wspomina się, co AI potrafi stworzyć pod kątem pracy kreatywnej.
Ostatnio przeczytałem informacje o Jamesie Ryanie. To doktorant, który przygotowuje własny podcast. Nie byłoby w tym nic niezwykłego gdyby nie to, że "Sheldon County" jest w całości opracowane przez algorytm. Audycja jest generowana dla każdego odbiorcy losowo – każdy słuchacz pozna inną historią z innymi postaciami, wątkami, zwrotami akcji i oczywiście fabułą.
Sam twórca oczywiście przyznaje, że cały projekt jest na wczesnym etapie, to generowana proceduralnie treść jest w ostatnich latach dość często wykorzystywana. O grach już nie wspominając, gdzie np. w "No Man's Sky" każda z planet była generowana od zera (z mieszanym skutkiem dla rozgrywki w tym przypadku). Ale to dalej technikalia. Sprawdziłem, jak w innych kreatywnych branżach sztuczna inteligencja sobie radzi.
Komputerze, napisz film!
Jako fan kina science-fiction postanowiłem wziąć na warsztat "Sunspring". Dziewięciominutowe wideo zostało stworzone w oparciu o scenariusz przygotowany przez Benjamina – sztuczną inteligencję, w którą pomysłodawcy "wcisnęli" scenariusze do filmów typu "Dzień Niepodległości", "Godzilla" i "Odyseja Kosmiczna". Po dodaniu zestawu rekwizytów do wyboru uruchomiona Benjamina, a powstały tak scenariusz przełożono na film w ciągu 48 godzin.
Efekt? Powstało coś… ciekawego. Chociaż to może złe określenie – poziom scenariusza przypomina bowiem coś, co nakręciłby student filmówki na ostatnim roku, będąc zafascynowanym kinem niezależnym. Fabuła jest bowiem prosta: jest para, ona jedna spotyka kogoś nowego i odchodzi od niego. Proste, prawda?
Niby tak, ale Benjamin wypełnił dialogi nieprawdopodobną wręcz liczbą nonsensownych zdań i wyciągniętych z kapelusza twierdzeń:
"Zobaczyłem go znowu. To, jak cię do mnie wysłali… To była wielka, szczera idea. Nie jestem jasnym światłem." – mów główny bohater.
"Cóż, muszę iść do czaszki. Nie wiem" – odpowiada inna postać.
I tak przez około osiem minut. Cały scenariusz można przeczytać tutaj.
Widać jednak, że Benjamin chciał stworzyć pewną fabułę, która w jakiś sposób miała pokazać prostą historię. Niestety, wszystkio ginie w natłoku niespójnych i absurdalnych dialogów, scen oraz sytuacji. Ciężko jest nadążyć za tym, co właściwie autor miał na myśli. Niestety, nie możemy pozwolić sobie na usprawiedliwienie autora, że "taki był jego zamysł". Generowane losowo dialogi to zabieg artystyczny, którego konsekwencją była zabawna w swej niedorzeczności niejasność.
Twórcy zrozumieli, że efekt końcowy był dość losowy, więc w drugim filmie opartym na scenariuszu Benjamina zmieniono optykę fabuły. Tym razem widzimy dwóch scenarzystów, których praca jest zagrożona rozwojem AI – jednak nie robi ona filmów gatunkowych, ale tworzy nowe dzieła na podstawie konkretnych treści konkretnych autorów. Dlatego powstaje bot piszący dialogi w stylu Davida Hasselhoffa czy monologi rodem z Szekspira. Z sensem? Średnio. Ale nawiązania są bardzo wyraźne, a luźniejszy, bardziej autoironiczny ton sprawia, że można się uśmiechnąć przy scenie bądź dwóch.
Harry Potter z maszyny
Ostatnim tak wyrazistym przykładem jest krótki rozdział Harry'ego Pottera, stworzonego przez kolektyw Botnik. A właściwie przez ich bota, do którego wprowadzono wszystkie książki z serii. Trzystronicowy rozdział o nazwie "Harry Potter i Portret Czegoś, co Wygląda jak Kupa Popiołu" zawiera takie opisy, jak zjedzenie rodziny Hermiony przez Rona, rzucanie różdżek w Voldemorta czy wciskania twarzy Śmierciożercy w kałużę. Całość czyta się jak absurdalny dowcip, który pasowałby do skeczu "Monty Pythona" bądź "Małej Brytanii". Czyta się znakomicie, a i czuć pewien klimat stworzonego przez J.K. Rowling świata.
Sztuczna Inteligencja może i radzi sobie z zadaniami, ale poświęcenie jej zadania z branży kreatywnej ujawnia jej słabe punkty. Takie jak sensowna narracja, dobrze napisane dialogi czy spójna fabuła. Pierwsze kroki zostały jednak poczynione – AI zaczęło pisać i tworzyć. Nie musi być mistrzem od samego początku – ale dajmy jej trochę czasu. Zaskakiwała nas w przeszłości, zaskoczy i w przeszłości.
Na koniec jeszcze mała anegdota od firmy analitycznej SAS. Twórcy chińskiego bota z firmy Turing Robot przygotowali go by uczył się sztuki rozmowy na podstawie interakcji z użytkownikami. Projekt zamknięto po tym, jak maszyna zapytana o znaczenie używanego przez władze hasła "chiński sen", jako określenie postępów krajowej gospodarki, odpowiedziała, że chodzi o wyemigrowanie do Stanów Zjednoczonych. Reakcja rządu była daleka od zachwytu.