Historie biblijne mogły wydarzyć się bez Boga? Naukowe wyjaśnienia cudów z Pisma Świętego
Amerykański serwis "Cracked" postanowił przyjrzeć się najbardziej znanym historiom z Biblii i sprawdzić, czy można je wyjaśnić inaczej niż boską interwencją. I, jak się okazało, wiele z tego, co czytający Pismo Święte przyjmują na wiarę, da się wytłumaczyć całkowicie świeckimi, naukowymi metodami.
Amerykański serwis "Cracked" postanowił przyjrzeć się najbardziej znanym historiom z Biblii i sprawdzić, czy można je wyjaśnić inaczej niż boską interwencją. I, jak się okazało, wiele z tego, co czytający Pismo Święte przyjmują na wiarę, da się wytłumaczyć całkowicie świeckimi, naukowymi metodami.
Biblia, a szczególnie jej Stary Testament, pełna jest niezwykłych opowieści i mrożących krew w żyłach historii. Wszystkie one mają na celu przedstawić wszechmoc i potęgę Boga, który interweniował w kluczowych dla ludzkości momentach, dramatycznie zmieniając jej losy. Teologowie spierają się, na ile w tej części Biblii prawdziwe, historyczne wydarzenia mieszają się z mitami i podaniami. Czy Egipt w trakcie jego istnienia faktycznie dosięgło dziesięć boskich plag? Czy Bóg zburzył mury Jerycha? Jeżeli nieco inaczej spojrzeć na opisy tych wydarzeń i wziąć pod uwagę naszą wiedzę naukową, okazuje się, że jest to możliwe do przyjęcia nawet przez religijnych sceptyków.
Wierzących uspokajamy – nikt nie stara się tu podważyć prawdziwości Pisma Świętego. Mało tego – te wyjaśnienia mogą tylko zwiększać prawdopodobieństwo tego, że znajduje się w nim znacznie więcej prawdy, niż są w stanie przyznać sceptycy.
Goliat miał niewielkie szanse z Dawidem
Autor artykułu na "Cracked" przywołuje książkę "Dawid i Goliat. Jak skazani na niepowodzenie mogą pokonać gigantów" amerykańskiego autora Malcolma Gladwella. Ten formułuje w niej bardzo interesującą hipotezę dotyczącą słynnej biblijnej walki. Walki nierównej, w której jeden z przeciwników miał już na wstępie niewielkie szanse na zwycięstwo. I chociaż powszechnie Dawid uznawany jest za tego, który dał odpór przeważającej sile wroga, to w rzeczywistości mogło być całkowicie odmiennie. Goliat mógł być od samego początku skazany na porażkę.
Według Gladwella ta biblijna postać mogła cierpieć na przypadłość zwaną akromegalią. Ludzie, u których następują zaburzenia wydzielania hormonu wzrostu, cierpią m.in. na nienaturalny rozrost tkanek miękkich, przerost kości i pogrubienie skóry. Nieznającym naukowego wyjaśnienia tego fenomenu osoba z akromegalią mogłaby się wydawać gigantem.
Problem w tym, że poza nienaturalnymi rozmiarami ta choroba wiąże się również z szeregiem innych konsekwencji. Przede wszystkim cierpiący na nią skarżą się na problemy ze wzrokiem – które z powodzeniem można przypisać również Goliatowi. W końcu w wejściu na arenę musiał mu pomóc asystent, a na wstępie walki powiedział do Dawida: "Czyż jestem psem, że przychodzisz do mnie z kijami"? Tyle tylko, że kij był jeden.
Dawid z kolei poza rzeczonym kijem uzbrojony był również w procę. Broń w tamtejszych czasach bardzo potężną i chętnie wykorzystywaną na polach bitwy. Dzięki temu, że kamienie, z których korzystano w tamtym rejonie, miały gęstość około dwukrotnie większą od znanych nam obecnie, siłę rażenia takiej procy można porównać do współczesnego pistoletu. Wielki, powolny i niedowidzący Goliat nie miał więc żadnych szans z doskonale uzbrojonym i przygotowanym przeciwnikiem.
Gniew boży? A może po prostu trzęsienia ziemi?
Co najmniej dwa przypadki biblijnych interwencji, w której dzięki boskiej mocy upadały całe miasta, da się łatwo wyjaśnić fenomenem znacznie mniej religijnym – trzęsieniami ziemi. Pierwszym z nich jest Bitwa pod Jerychem, w której Izraelici pod wodzą Jozuego zdobyli miasto mimo chroniących je obwarowań. Pomogło w tym cudowne rozdzielenie wód Jordanu, dzięki któremu wojownicy mogli suchą stopą przejść pod same mury. P óźniej zaś, według biblijnego przekazu, zostały one zburzone przez Boga.
Jak jednak zauważa Dr Amos Nur z Uniwersytetu Stanforda, opis z Pisma Świętego doskonale zgadza się z naszą wiedzą na temat okolic Jerycha. Zarówno zawalenie się murów miasta jak i wyschnięcie rzeki można bez problemu wyjaśnić. Miasto znajduje się w tzw. dolinie ryftowej, rozpadlinie o zwiększonej aktywności sejsmicznej. Trzęsienia ziemi są tam nie tylko prawdopodobne, ale i relatywnie częste, a skutek jednego z nich mógłby być dokładnie taki, jak opisano w Biblii.
Podobnie w przypadku innej historii gniewu bożego – Sodomy i Gomory. Oba miasta znajdowały się najprawdopodobniej nad brzegiem Morza Martwego, w rejonie również mocno aktywnym sejsmicznie. Grupa badaczy z Uniwersytetu Cambridge stworzyła model biblijnych miast i okazało się, że dostatecznie silne trzęsienie ziemi mogło spowodować osunięcie się gruntu i zawalenie się wszystkich budynków na dno morza.
Bilijne plagi? To po prostu katastrofa ekologiczna
Mało która biblijna opowieść działa na wyobraźnię tak mocno jak ta o dziesięciu egipskich plagach. Bóg, by przekonać faraona do wypuszczenia Izraelitów z niewoli, zesłał na kraj muchy, komary, przemienił wodę w Nilu w krew czy spowodował wszechogarniające ciemności. Wydaje się mało prawdopodobne, by bez udziału wszechmocnej siły tyle różnych klęsk wydarzyło się naraz. A jednak…
Naukowcom badający stalagmity w egipskich jaskiniach udało się ustalić, że w czasach rządów Ramzesa II w tamtejszym rejonie nastąpiła gwałtowna i nieoczekiwana zmiana klimatu. Wzrosły średnie temperatury, spadła wilgotność powietrza. Doprowadziło to m.in. do skurczenia się Nilu i pojawienia w nim czerwonych glonów. Przy ich dużym stężeniu woda mogła wyglądać jak krew.
W konsekwencji zanieczyszczenia wody zaczęły ją opuszczać żaby, co z kolei spowodowało zwiększenie się liczby insektów. Te zaś często przenoszą choroby, odpowiedzialne za wymieranie bydła i pojawianie się licznych nieoczekiwanych przypadłości u ludzi.
A co z ciemnościami? Te z kolei miałyby być wywołane przez jedną z największych erupcji wulkanu w historii ludzkości. Wzbity w powietrze pył zasłonił słońce i egipskie ciemności gotowe. Od problemów z żywnością, dostępem do słońca i owadami niedaleko już do zwiększonej śmiertelności dzieci. I tak wyjaśnić można ostatnią plagę – śmierć pierworodnych.
Wskrzeszanie zmarłych? A może wcale nie było potrzebne?
Podobne naukowe wyjaśnienia znaleźć można również dla części wydarzeń z Nowego Testamentu. Nawet to, że Jezus w przerwach głoszenia swoich nauk znajdował czasami moment na wskrzeszenie niedawno zmarłego. Tak naprawdę bowiem mogło w tych przypadkach chodzić o coś zupełnie innego. Być może wcale nie dochodziło do cudu, gdyż cud tak naprawdę nie był potrzebny.
Zarówno w czasach Nowego Testamentu jak i całkiem współcześnie zdarzają się przypadki uznania za martwego kogoś, kto w rzeczywistości nie ma się wcale tak źle. "Cracked" jako argument podaje tu pracę angielskiego badacza Williama Tebba, który na początku XX wieku udokumentował 219 przypadków ucieczki w ostatniej chwili przed przedwczesnym pochówkiem i 149, w których faktycznie zakopano w ziemi jeszcze żyjących ludzi.
A wszystko to w czasach wcale nam nieodległych. Mało tego, sporadycznie zdarza się to nawet dziś. Przypadek nagłego obudzenia się człowieka w kostnicy zanotowano w styczniu 2015 w Kenii. Ofiara, która omyłkowo połknęła środek owadobójczy, niespodziewanie ozdrowiała w 15 godzin po ogłoszeniu jej zgonu.
Dwa tysiące lat temu, gdy medycyna była dalece mniej rozwinięta niż obecnie, mogło do tego dochodzić znacznie częściej. A wtedy wystarczyłoby, by Jezus zamiast cudotwórcą był jedynie bardzo bystrym lekarzem.
Chodzenie po wodzie? A może po lodzie?
A co z bezpiecznym przemierzaniu powierzchni morza nawet bez jego cudownego rozstąpienia się w wyniku trzęsienia ziemi? I ten cud Jezusa można spróbować wyjaśnić naukowo. Wystarczy wziąć pod uwagę to, że tuż pod powierzchnią wody mógł znajdować się lód.
W kwietniu 2006 roku grupa amerykańskich i izraelskich naukowców wykazała, że czasach biblijnych na zachodnim wybrzeżu Morza Galilejskiego dość powszechne były nawet 200-letnie okresy ciągłego chłodu. W ich trakcie mogły powstać nieregularne, ale bardzo głębokie pokrywy lodowe. Otoczone przez morze i przykrywane jego falami, byłyby one kompletnie niewidoczne dla znajdującego się w pewnej odległości człowieka.
Po stanięciu na nich łatwo byłoby sprawić wrażenie, że chodzi się po wodzie. _ DG _