Grupa crackerów wypowiada wojnę branży bezpieczeństwa IT

Znów jest głośno o niesławnej grupie Anti-Sec. "Uważana przez niektórych specjalistów za niezastąpioną polityka pełnej jawności (Full Disclosure) w stosunku do usterek w zabezpieczeniach działa wyłącznie na korzyść producentów systemów i narzędzi z zakresu bezpieczeństwa"

Grupa crackerów wypowiada wojnę branży bezpieczeństwa IT
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

Znów jest głośno o niesławnej grupie Anti-Sec. "Uważana przez niektórych specjalistów za niezastąpioną polityka pełnej jawności (Full Disclosure) w stosunku do usterek w zabezpieczeniach działa wyłącznie na korzyść producentów systemów i narzędzi z zakresu bezpieczeństwa" - uważają członkowie grupy, którzy na znak protestu włamali się w ubiegły weekend na strony amerykańskiego serwisu hostowania zdjęć - Imageshack. Całkowite ujawnienie informacji o danej luce, włącznie z publikacją exploitów służy wyłącznie do tworzenia atmosfery zagrożenia, w której ludzie są bardziej skłonni do kupowania firewalli, oprogramowania antywirusowego oraz zlecania audytów bezpieczeństwa, uważają członkowie Anti-Sec.

Grupa Anti-Sec już od wielu tygodni zaznacza swoją obecność przez dyskredytowanie witryn WWW. W serwisie Imageshack na wszystkich stronach ze zdjęciami zostało umieszczone przekierowanie do strony z manifestem napisanym przez włamywaczy. Kampania crackerów obrała sobie za cel serwisy takie jak astalavista.com, których operatorom zarzucają oszustwa takie jak wyłudzanie pieniędzy za usługi, które później nie są oferowane. Z uwagi na zaistniałe przypadki włamań pojawiła się też plotka, że grupa jest w posiadaniu exploita typu Zero Day dla OpenSSH.

Obraz
© (fot. Jupiterimages)

Ponadto w udostępnionym w serwisie Imageshack w formie zdjęcia dokumencie czytamy, że publikowanie exploitów to jedynie woda na młyn domorosłych crackerów, którzy próbują wykorzystywać je do nieuczciwych celów. Gdyby naprawdę chodziło o bezpieczeństwo, to nie publikowano by nawet celowo "osłabionych" kodów, które przydają się crackerom amatorom. Trzeba też pamiętać, że raz opublikowany szkodliwy kod szybko się rozprzestrzenia i wkrótce można go pobrać z rozmaitych miejsc.

W swoich zarzutach członkowie Anti-Sec mają sporo racji. Z jednej strony faktem jest, że obecnie większość poważnych specjalistów od zabezpieczeń stosuje zasadę Responsible Disclosure i publikuje jedynie same informacje o luce, bez exploitów, bądź też upublicznia te ostatnie dopiero w momencie, kiedy producent danego oprogramowania przygotuje łatę likwidującą zagrożenie. Jeśli jednak przyjrzymy się np. serwisowi z exploitami takiemu jak milw0rm.com, który właśnie wznowił działalność, to widać, że same exploity to w tej chwili ostatnia rzecz, na której brak można by było narzekać.

Grupa Anti-Sec chce wyeliminować politykę Full Disclosure. Jej członkowie zamierzają aktywnie przeciwdziałać określonym społecznościom, firmom i osobom. Celem ataków grupy można się stać, prowadząc choćby blog na temat bezpieczeństwa bądź też strony z exploitami.

Jakkolwiek poważnie można traktować tego rodzaju groźby, to z pewnością powinny one wywołać nową, pełną kontrowersji dyskusję na temat sensu publikowania exploitów i jego użyteczności dla bezpieczeństwa sieci.

wydanie internetowe www.heise-online.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (41)