F‑35 przegrywa ze starszymi myśliwcami. Zadecydował zewnętrzny czynnik
W symulowanym starciu dwóch lotniskowców francuski Charles De Gaulle wyposażony w samoloty Rafale pokonał nowszy od niego o 17 lat brytyjski Queen Elisabeth i jego najnowsze F-35B. Jak to się stało?
Gra wojenna odbyła się podczas wspólnych manewrów Gaelic Strike, które miały miejsce między 1 a 4 czerwca w zachodniej części Morza Śródziemnego. W symulowanej walce wzięły udział dwie grupy lotniskowcowe: trzonem pierwszej, operującej pod banderą Republiki Francji był lotniskowiec atomowy Charles De Gaulle, podczas gdy druga, należąca do brytyjskiej Royal Navy była zbudowana wokół oddanego niedawno do użytku lotniskowca HMS Queen Elizabeth.
Celem ćwiczenia było wypróbowanie możliwości obu grup w zakresie poszukiwania, ataku i obrony. Zadaniem każdej ze stron było odnalezienie przeciwnika samemu nie będąc odnalezionym, a potem próba dokonania skrytego podejścia i symulowanego ataku. W tej swoistej grze w kotka i myszkę siły francuskie okazały się lepsze, pokonując Brytyjczyków.
Stało się tak wbrew dość poważnej, wydawałoby się, przewadze Royal Navy. Lotniskowiec Queen Elizabeth jest od swojego francuskiego odpowiednika aż o 17 lat młodszy, w związku z czym ma na pokładzie najnowsze wyposażenie elektroniczne. Dodatkowo, trzonem bazującej na nim grupy lotniczej są myśliwce 5 generacji F35B, dysponujące bardzo zaawansowanymi czujnikami elektronicznymi oraz nie mającymi sobie równych możliwościami w zakresie współpracy i wymiany informacji, nie wspominając już nawet o ich właściwościach stealth, czyli obniżonej wykrywalności.
Na pokładzie Charlesa De Gaulle'a stacjonują samoloty Dassault Rafale w wersji morskiej, które klasyfikowane są jako należące do generacji 4,5, a więc mocno ustępujące walczącym przeciwko nim w tym ćwiczeniu "niewidzialnym" F35B zarówno w zakresie widoczności na radarze, jak i możliwości sieciocentrycznych.
HMS Queen Elizabeth and FS Charles De Gaulle meet up
Mimo swojego wieku, francuski lotniskowiec ma jednak nad swoim brytyjskim odpowiednikiem przewagę wynikającą z technologii zastosowanej do wysyłania samolotów w powietrze. De Gaulle jest wyposażony w dwie katapulty parowe, za pomocą których jest w stanie wspomagać start odpowiednie przystosowanych samolotów. Umożliwia to start z krótkiego pokładu lotniskowca aż 20 w pełni obciążonych uzbrojeniem i paliwem samolotów w ciągu 20 minut.
HMS Queen Elizabet miał być wyposażony w nowocześniejsze katapulty elektromagnetyczne, jednak podczas budowy koncepcja zmieniła się i katapulty zostały zastąpione tak zwaną skocznią - podniesionym fragmentem pokładu, ułatwiającym start samolotom V/STOL, czyli skróconego/pionowego startu i lądowania, takim jak F35B. Starty są jednak wolniejsze, a samoloty mogą zabrać mniej uzbrojenia.
Jak się okazało, decydującą przewagę zapewniły zespołowi francuskiemu nie własne lotniskowiec i samoloty. Zrobiły to dwie amerykańskie maszyny, znajdujące się na wyposażeniu Charlesa De Gaulle'a. Chodzi o samoloty wczesnego ostrzegania i dozoru radiolokacyjnego E-2C Hawkeye.
Te wyposażone w radar AN/APS-145 samoloty są w stanie śledzić jednocześnie aż do czterystu obiektów, zapewniając swoim siłom aktualizowany na bieżąco obraz sytuacji w powietrzu. Co ważne, dzięki wyniesieniu radaru na dużą wysokość, obejmuje on znacznie większy obszar, niż znajdujące się zaledwie kilkadziesiąt metrów nad powierzchnią wody radary okrętowe.
Oznacza to znacznie wcześniejsze wykrycie potencjalnego zagrożenia, szczególnie w przypadku celów poruszających się nisko nad morzem, w tym nowoczesnych rakiet przeciwokrętowych wykorzystujących taktykę "sea skimmer", czyli atakujących zaledwie kilka metrów nad powierzchnią wody.
Brytyjski lotniskowiec nie jest wyposażony we własne samoloty wczesnego ostrzegania. W tym roku do jego grupy lotniczej mają dołączyć pełniące podobną rolę śmigłowce Merlin HM1 ASaC, jednak nawet i one nie będą w stanie w pełni zniwelować przewagi, jaką dają konstrukcje takie jak E-2C Hawkeye.